Odpowiedzialna za "aferę billboardową" dostała posadkę w MON. A resort trzyma to w tajemnicy
Bohaterka tzw. afery billboardowej Anna Plakwicz została dyrektorem Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej. Plakwicz pełni to stanowisko od stycznia, choć MON nie informował o jej powołaniu – donosi serwis polityka.pl. Informacji o jej nowej posadzie oficjalnie również nigdzie nie ma.
Choć na stronie Wojskowego Centrum Edukacji Obywatelskiej (WCEO) próżno szukać imienia i nazwiska nowego dyrektora, dziennikarzom „Polityki” udało się zdobyć zdjęcie wizytówki nowej szefowej i potwierdzić tę informację w dwóch niezależnych źródłach w Ministerstwie Obrony i w rządzie.
Jak sugeruje tygodnik, Plakwicz została nominowana na nowe stanowisko przez Agnieszkę Glapiak, dyrektor Centrum Operacyjnego MON, któremu WCEO podlega. Kobiety znają się „jeszcze z czasów pierwszego PiS”. Plakwicz miała być zmęczona dotychczasową pracą w Kancelarii Prezesa Rady Ministrów i, choć wcześniej nie miała do czynienia ze sprawami ściśle wojskowymi, dziś pracuje w WCEO, zajmującym się głównie działalnością wydawniczą, oświatową, organizacją kampanii społecznych na rzecz MON.
– Prawdopodobnie ma więc w WCEO zapewnione miękkie lądowanie po kilkuletnim okresie wytężonej pracy na rzecz PiS. Pieniądze nie będą wielkie, ale za to praca spokojniejsza – pisze gazeta.
Kim jest Anna Plakwicz?
Anna Plakwicz od lat związana jest z PiS. Kobieta brała udział w kampaniach wyborczych Andrzeja Dudy, później parlamentarnej. Po wygranej PiS, Plakwicz została dyrektorem departamentu obsługi medialnej Centrum Informacyjnego Rządu. Po odejściu z KPRM, wraz z Piotrem Matczukiem założyła firmę Solvere.
Wtedy też zrobiło się o Plakwicz głośno, a to z powodu tzw. afery billboardowej, gdy na zlecenie Polskiej Fundacji Narodowej współtworzyła kontrowersyjną kampanię „Sprawiedliwe sądy”. Kampania polegała na wywieszeniu w całej Polsce billboardów z treściami, które w założeniu ich twórców miały prezentować stan polskiego sądownictwa przed i po reformach rządu PiS. W rzeczywistości jednak oczerniały sędziów, pokazując np., że „kradną spodnie” czy „bezkarnie kłamią”.