Barbie wylądowała za kółkiem TIR-a. Polska "truck girl" tegoroczną Barbie Shero

Marcin Długosz
Już od 2015 roku produkująca lalki Barbie firma Mattel wybiera kobiety będące inspiracją dla dziewczynek i kobiet na całym świecie i tworzy przypominające je lalki. W tym roku te wyjątkowe wyróżnienie otrzymała Polka Iwona Blecharczyk, zawodowy kierowca transportu specjalistycznego wielkogabarytowego.
Iwona Blecharczyk polską Barbie Shero 2019 materiały prasowe
Barbie Shero: inspiracja dla dziewczynek
Lalka Barbie to nie tylko różowe ubrania, kosmetyki i talia osy. Firma Mattel zrywa ze szkodliwymi stereotypami i pokazuje dziewczynkom, że mogą być tym, kim tylko zechcą. By je inspirować i zachęcać do podążania własną drogą, już od czterech lat tworzy Barbie Shero, czyli lalki wzorowane na słynnych kobietach.

Pierwszą Polką, która została uwieczniona pod postacią Barbie Shero, została podróżniczka i dziennikarka Martyna Wojciechowska. Wcześniej w formie wyjątkowej lalki odwzorowano również m.in. malarkę Fridę Kahlo, pilotkę Amelię Earhart, matematyczkę Karherinę Johnson czy szablistkę Ibtihaj Muhammad.


Kariera Iwony Blecharczyk
W tym roku nagroda polskiej lalki Barbie Shero 2019 powędrowała do Iwony Blecharczyk, która już od siedmiu lat przemierza kilometry w swojej ciężarówce, przecierając w ten sposób szlaki innym „kierowniczkom”. O swoich przygodach na trasie opowiada na kanale „Truck Girl” na YouTube, na którym ma ponad 250 tys. subskrybentów.

Blecharczyk wyróżnienie otrzymała za spełnienie się w „męskim” zawodzie, determinację w dążeniu do celu i pokonywanie uprzedzeń oraz stereotypów. Podczas uroczystej gali wręczenia swojej lalki Blecharczyk wystąpiła w kombinezonie kierowcy - w ten sam strój jest ubrana wzorowana na niej Barbie.

Jak opowiadała w rozmowie z Patrycją Wszeborowską w INNPoland.pl, początki kariery jako kierowcy ciężarówki były trudne. Blecharczyk dość długo szukała pracy, ponieważ firmy zatrudniające osoby do kierowania TIR-ami nie wyobrażały sobie, by kobieta mogłaby pracować na takim stanowisku.

– W mojej pierwszej pracy myśleli, że jestem szpiegiem szefa, który mnie wysłał, żebym zbierała informacje, czy oni kradną paliwo, czy cokolwiek innego. Że lepiej na mnie uważać i nie rozmawiać za dużo. Później zaczęli plotkować, że przyszłam sobie męża znaleźć, żeby korzystać z jego pieniędzy, podczas kiedy on będzie cały czas w trasie. To jednak były tylko nieszkodliwe plotki, które dosyć szybko się skończyły – wspominała.