"Polacy tysiącami umierają z zimna". Oto dlaczego nie warto wierzyć wykresom z internetu
Jak powiedział kiedyś Abraham Lincoln "92 proc. statystyk i cytatów, o których czytasz w internecie, jest przez kogoś zmyślona". Ten powyższy oczywiście też. Jednak jak się okazuje, wystarczy podać tylko dane w odpowiednim kontekście, by dość szeroko poniosły się po sieci.
Zdjęcie krążące w facebookowych grupach•fot. Facebook.com
Grafika opiera się na wynikach badania "Ubóstwo energetyczne - śmiertelność i jej koszt". Jego autor dodaje ponadto, że koszt tegoż ubóstwa to 54 mld euro rocznie. Zakładając oczywiście, że wszystkie te zgony są przedwczesne.
Jak obliczyć ile osób umiera od zimna?
Jednak jeśli zajmiemy się przez chwilę czytaniem rzeczonego raportu, okaże się, że sam jego autor podchodzi do wyników nieco sceptycznie. "Do liczby zgonów spowodowanych zimnem, jak i ich kosztu, należy podchodzić zatem z pewną dozą ostrożności, nie wyciągając z zaprezentowanych danych zbyt daleko idących wniosków" - czytamy we wnioskach z raportu.
Co więcej, ciekawa jest metodologia, według której raport wykonano. Od liczby zgonów zimą autor odjął zgony latem i wyciągnął z tego wniosek, że przyczyną zgonów zimą jest zimno i problemy z ogrzewaniem. I tyle.
A to nie do końca tak. Wiadomo - zimą Polacy chorują częściej oraz ogrzewają swoje mieszkania byle czym, przez co rośnie ilość pyłów zawieszonych w powietrzu. Czy ogrzewają się w ten sposób z powodu ubóstwa jest kwestią, którą też warto się zająć.
Na sprawdzenie trzeba było pięciu minut
Problem jednak w tym, że standardowy internauta do trzech poprzednich akapitów raczej nie dotrze. Wymagałoby to od niego przeczytania raportu, do którego osoby wrzucające obrazek nie linkują.
Taka sytuacja nie jest wyjątkiem. W polskim internecie co i rusz pojawiają się informacje rodem z głuchego telefonu. Typowym przykładem była tzw. afera 10 sierot, która przetoczyła się przez polski internet niemal dokładnie rok temu.
Urosło to do rangi na tyle dużego problemu, że Facebook musiał zaprząc uczenie maszynowe do wyszukiwania fałszywych informacji we własnym serwisie. Użytkownicy najczęściej bowiem nie sprawdzają prawdziwości wrzucanych przez siebie informacji przed podaniem ich dalej.
Siecią rządzą emocje
Nie są oni bowiem nauczeni ostrożnego podchodzenia do informacji oraz umiejętności weryfikowania źródeł. Co więcej, natura mediów społecznościowych sprawia, że jeśli interesujemy się np. teoriami spiskowymi, to będziemy na Facebooku otrzymywać więcej informacji na ich temat. I to niezależnie od tego, na ile one są prawdziwe.
Internetem rządzą bowiem emocje. A powyższa grafika ma ich aż nadto - wrogiem mogą tu być chociażby ekologiczni aktywiści, którzy zabraniają nam palić w "kopciuchach" podczas gdy na ulicach giną ludzie. A emocje wyłączają rozum i analizę danych.