Oni naprawdę nie mają szczęścia do PiS. Kolejna stadnina koni w poważnych tarapatach

Mariusz Janik
Po spektakularnych problemach stadniny w Janowie Podlaskim, kolejne tego typu państwowe przedsiębiorstwo – tym razem w Prudniku – znalazło się w kłopotach. Właśnie stanowisko straciła tam osoba piastująca funkcję głównego hodowcy, uważana przez znawców z tej branży za autorkę sukcesów stadniny.
Stadnina koni w Prudniku może podzielić los stadnin w Michałowie lub Janowie Podlaskim (na fot.). Fot. Agnieszka Sadowska / Agencja Gazeta
W liczącej już 70 lat historii stadniny w Prudniku może nie zawsze było różowo, ale ostatnie lata były dla niej naprawdę dobrą passą. Eksperci, na których powołuje się dziennik „Rzeczpospolita”, przekonują, że to zasługa Katarzyny Wiszowaty – osoby, która piastowała w firmie stanowisko głównego hodowcy.

– Z nielicznych już państwowych stadnin miała ona najlepsze wyniki w hodowli koni sportowych – twierdzi autor bloga Hipologika.pl, były naczelny „Konia Polskiego”, Marek Szewczyk. – Przez długie lata była prymusem, jeśli chodzi o liczbę zwierząt wystawianych w Mistrzostwach Polski Młodych Koni. Dochodziły do tego sukcesy starszych koni z Prudnika, jak Senior, El Camp oraz Jak Chef, na których jeźdźcy regularnie zdobywają medale w skokach i WKKW – cytuje go gazeta.


Idąc śladem Michałowa i Janowa Podlaskiego
„Pani Katarzyna, obejmując po swych poprzednikach tamtejsze stado, pokazała, jak tego spadku nie zmarnować i wnieść do niego nowe wartości” – podsumowywał z kolei 21 lat pracy byłej już szefowej stadniny portal SwiatKoni.pl.

Powodów zwolnienia nie podano, argumentując tę odmowę wymogami RODO. „Rzeczpospolita” porównuje jednak sytuację w Prudniku do tej w Janowie Podlaskim i Michałowie oraz wiążąc zmiany z osobą prezesa SK Prudnik, Józefa Stępkowskiego. Niewykluczone, że pomimo zmiany na stanowisku ministra rolnictwa, polityka zmian kadrowych w podległych mu stadninach przetrwała.