PiS bierze się za ich pensje. Szuka tam pieniędzy na "piątkę Kaczyńskiego"

Konrad Bagiński
Partia rządząca stoi przed bardzo trudnym zadaniem. W poszukiwaniu gotówki na „piątkę Kaczyńskiego” chce ograniczyć biurokrację. W Polsce w sektorze budżetowym pracuje ok. 2 milionów osób. Ich płace pochłaniają ok. 200 mld złotych, czyli 10,2 proc. PKB. Każdy procent uszczknięty z tej puli oznacza miliardy, które można oszczędzić. Eksperci ostrzegają, że szukanie tam oszczędności nie będzie łatwym zadaniem.
Rząd zamierza oszczędzić na budżetówce pod hasłem walki z biurokracją Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
W przypadku rządu PiS należy przez to oczywiście rozumieć jako „oszczędzić i sfinansować piątkę Kaczyńskiego”. Pokusa jest więc olbrzymia.

Zresztą – jak przypomina RzeczpospolitaMinisterstwo Finansów już w ubiegłorocznym Wieloletnim Planie Finansowym Państwa zaplanowało, że do 2020 r. koszty pracy w całym sektorze uda się zbić do 9,4 proc. PKB. To oznaczałoby oszczędność prawie dwóch miliardów złotych.

Plan jest, problemy dopiero będą
Wbrew pozorom w Polsce nie ma jakiejś gigantycznej armii urzędników zarabiających nie wiadomo jakie pieniądze. Pensje w budżetówce od 10 lat są zamrożone, na czym państwo oszczędza kilka-kilkanaście miliardów rocznie, nie indeksując płac o wskaźnik inflacji.


Odsetek osób pracujących w budżetówce również nie odstaje u nas od średniej unijnej. Nie ma więc jak oszczędzać na pensjach i zwolnieniach, można nie przyjmować do pracy nowych ludzi – i to już w wielu instytucjach się dzieje.

Problem w tym, że pracy dla urzędników jest sporo, pensje niespecjalnie atrakcyjne a bez przyjmowania nowych osób kadra się starzeje, nie ma naturalnej wymiany pokoleniowej.

O podwyżki upomnieli się już policjanci, powalczyli wojskowi, wojnę o pieniądze zaczynają nauczyciele. Skoro w Polsce średnie pensje rosną, budżetówka nie widzi przyczyny dla której miałaby być wyłączona z partycypacji w tym sukcesie.

Gdzie szukać pieniędzy?
Pytani przez Rzeczpospolitą eksperci twierdzą, że na ludziach i pensjach nie da się oszczędzić. W zasadzie jedyną drogą jest cyfryzacja i automatyzacja procesów. Chodzi o sprawy, które można załatwić przez internet, o zarządzanie bazami danych etc.

Dodają jednak, że administracją nie rządzi żaden długofalowy plan a zmiany i nowoczesne rozwiązania wprowadzane są ad hoc, bez przemyślenia i wpisania ich w jakąś wspólną strategię.

– Cyfryzacja państwa idzie nam bardzo opornie. Za to zbyt szybo wprowadzone reformy powodują tylko chaos, czego przykładem jest sądownictwo, gdzie długość postępowań, zamiast się skrócić, właśnie się mocno wydłużyła – mówi gazecie Łukasz Czucharski, ekspert Pracodawców RP.