"Brakuje im wiary, że mogą sięgnąć po więcej". Anita Kijanka szczerze o kobietach w branży IT

Arkadiusz Przybysz
Kobiety gorzej radzą sobie w branży IT? Zdaniem Anity Kijanki, która przygotowała raport “Strong Women in IT”, radzą sobie równie dobrze co mężczyźni, o ile nie lepiej. Kijanka swój raport zaprezentuje podczas majowej konferencji InfoShare w Gdańsku.
Anita Kijanka, właścicielka Come Creations Group, zaprezentuje raport Strong Women in IT. fot. materiały prasowe
Podczas konferencji InfoShare będzie pani przedstawiać raport dotyczący kobiet w technologiach. Czy branża ta jest w tej chwili przyjazna dla pań?

Tak, w trakcie tegorocznej konferencji InfoShare będziemy przedstawiać wyniki naszego raportu “Strong Women in IT”. Chcemy w nim pokazać kobiety, które zajmują kierownicze, zarządcze stanowiska w branży nowych technologii, ponieważ często mówi się o tym, że w tym świecie jest mało kobiet. Ja twierdzę, że jest odwrotnie. Jest ich dużo, oczywiście mogłoby być więcej, ale sytuacja wygląda nie najgorzej.

Z rozmów z kobietami, które zajmują bardzo wysokie stanowiska widzę, że radzą sobie rewelacyjnie w tzw. męskim świecie. A wręcz uzupełniają go idealnie poprzez swoje miękkie umiejętności. Według mnie powinniśmy jeszcze popracować nad promocją kobiet, które zajmują stanowiska menedżerskie, a mogłyby zajmować stanowiska w zarządach.


Moim zdaniem brakuje im pewności siebie i wiary, że mogą sięgnąć po więcej. Znam wiele wybitnych kobiet, które często nie czują się wystarczająco dobre. Bardziej liczą na to, że ktoś je w końcu zauważy. Przy tym pędzie, w jakim rozwija się branża IT, jestem zdania, że jeżeli nie mówisz wystarczająco dużo i głośno, to cię nie zauważą. Albo zajmie to dużo więcej czasu niż byśmy sobie tego życzyli.

Raport, który przedstawimy na konferencji, ma służyć pokazaniu tych kobiet, które nie boją się sięgać po wysokie stanowiska, jakie oferuje branża IT. Mam nadzieję, że zrobimy w tym kierunku solidny krok.

Ostatnio firma Code&Pepper bardzo podpadła w sieci, ponieważ w reklamie ogłoszenia o pracę napisała, że szukają programistki. Jak pani zdaniem powinno się zachęcać kobiety do wchodzenia do branży?

Firma z pewnością chciała dobrze i liczyła na wpisanie się w trend świadomej i promującej różnorodność organizacji. Nie jestem specjalistką od rekrutacji, szczególnie w IT, ale uważam, że tutaj przede wszystkim liczą się kompetencje, doświadczenie oraz wiedza.
Jeżeli miejsce będzie odbierane jako atrakcyjne, to zgłoszą się specjaliści/specjalistki, których szukamy. Daleko mi do tworzenia sztucznych parytetów.

Czy w porównaniu z poprzednimi latami sytuacja się w jakiś wyraźny sposób zmieniła?

Moim zdaniem jest dużo większa świadomość korzyści płynących z różnorodności płci w branży na wszystkich stanowiskach. Kobiety na targach już nie pracują tylko jako hostessy, a reprezentują swoje firmy i świetnie potrafią o nich opowiadać. Organizatorzy wydarzeń wiedzą, że panele czy agendy stworzone tylko w oparciu o samych mężczyzn będą źle odebrane.

Widzę to szczególnie ostatnio, kiedy coraz częściej piszą do mnie różne osoby i pytają, czy mogłabym zasugerować im kobietę, która opowiedziałaby o technologiach.

Mimo to, zdarzają mi się nietypowe sytuację kiedy biorę udział w targach. Na przykład, podchodząc do stoiska wybranej firm z mężczyzną, kiedy ja zadaje pytanie, to jemu zwykle odpowiadają.

Jaka jest najważniejsza rzecz, której nauczyła się pani dzięki organizowaniu konferencji Wenusjanki?

Wenusjanki to wspaniały projekt, który dał mi cały wachlarz kompetencji. Od tego, że pokazał mi jak wdrażać pomysły w życie, by przekonać do nich innych, po budowanie społeczności wokół tematu, którym się zajmuję. Wszystko koordynowałam z biura w Warszawie, a eventy organizowaliśmy w Krakowie, Kielcach, Wrocławiu, Trójmieście i Poznaniu, więc ta inicjatywa nauczyła mnie zdalnie rekrutować, zarządzać zespołem czy organizować event przez maila i telefon.

Gdybym jednak miała wybrać jedną, najważniejszą rzecz, to projekt pokazał mi, jak bardzo relacje międzyludzkie są podstawą biznesu. Samemu trudno więcej osiągnąć i dobra współpraca to podstawa.

Wenusjanki, Karotki - kobiety potrzebują takiego dodatkowego wsparcia?

Nie nazwałabym tych inicjatyw tylko jako wsparcie. Projekt, który prowadziliśmy, miał na celu integrować kobiety. Dać im możliwość poznania wybitnych postaci, ciekawych historii, a przede wszystkim oferować relacje, które są tak ważne w biznesie.

Jedną z bardzo charakterystycznych rzeczy, jaką robiliśmy na naszych eventach, to właśnie zabawy networkingowe. Często to najtrudniejszy aspekt dla organizatora, który starając się zadbać o wszystkie szczegóły logistyczne, zapomina o samych uczestnikach. Wtedy widzimy na konferencji nieliczne małe grupki osób, które ze sobą rozmawiają. Reszta patrzy w telefon, wygląda przez okno, próbuje się czymś zająć. My, dając zadanie tym kobietom sprawiałyśmy, że rozmawiały ze sobą, wymieniały się kontaktami, które potem owocowały nie tylko współpracą, ale przede wszystkim przyjaźniami.

Kiedy zajęci jesteśmy codziennymi obowiązkami, często zapominamy o sobie, swoim rozwoju i poszerzaniu wiedzy o otaczającym nas świecie. Skupiamy tylko na tematach związanych z domem czy pracą. Wenusjanki zawsze miały rozmowę w tematyce “Inspiracja”, która otwierała oczy i pokazywała życie, doświadczenia jakich nie znamy - życie sportowców, aktorów, przedsiębiorców, podróżników itp.

Myślę, że takiego rodzaju wsparcia każdy potrzebuje. Ja skupiałam się wtedy tylko na kobietach, bardzo konkretnych, bo też nie jestem w stanie dotrzeć do wszystkich.

W swoich wpisach podkreśla pani wartość współpracy zespołowej. Czy współpraca w jednopłciowym zespole jakoś różni się od zespołów mieszanych?

Osobiście wolę mieszane zespoły. Nie jestem zwolenniczką zamykania się tylko na jedną płeć w firmie, choć nie będę ukrywać, że obecnie mamy tylko płeć piękną w swoich szeregach.
W różnorodności siła i takie też powinny być zespoły. Dobrane kompetencjami, które się uzupełniają i wartościami, które są takie same.

Czy pani zdaniem kobiety mierzą się z jakimiś specyficznymi wyzwaniami w momencie, gdy zaczynają swoją drogę w biznesie?

Chyba każdy, kto zakłada firmę, mierzy się ze znaczącymi wyzwaniami. Otwarcie swojego biznesu to wspaniała przygoda, która wymaga wiedzy z różnych obszarów, które nie zawsze są równie dobrze znane. Sprzedaż, marketing, rekrutacja, finanse… nie jesteśmy orłami wszędzie od razu, ani też nie zawsze zostajemy nimi później.

Kobiety dodatkowo mocno angażują się w prowadzenie domu i czasem znalezienie balansu zajmuje im więcej czasu. Moim zdaniem najważniejsze to być wytrwałym i stale obserwować klientów. Szybko “poczuć” na czym polega prowadzenie biznesu, zobaczyć jakie rzeczy mi wychodzą, a co powinnam jak najszybciej zdelegować. A to nie jest najprostsze, bo szczególnie na początku tak bardzo nam zależy, że uważamy, że sami zrobimy wszystko najlepiej. Mają tak i kobiety i mężczyźni, choć ja myślę, że u kobiet jest to dużo bardziej zaawansowane.

Jaka była jedna, najważniejsza rzecz, której nauczyła się pani zakładając własną działalność?

Firma każdego dnia uczy mnie czy też przypomina o odpowiedzialności. Za swoje słowa, deklaracje, czyny. Tego, że jeżeli na coś się decyduje, to moim zdaniem jest się z tego wywiązać. Jeżeli ktoś powierza nam wizerunek swojej firmy, to my stajemy się odpowiedzialni za to, jak w efekcie będzie odbierana, postrzegana.

Jest pani z wykształcenia doktorem nauk społecznych. Czy w pracy nie brakowało pani nigdy komponentu wiedzy o samych technologiach?

Oczywiście! I dalej tak jest. Jednak stale tę wiedzę zdobywam. Każdy nowy klient, technologia jaką promujemy, to jest coś, co chcę i uważam za swój obowiązek, żeby poznać. Może nie potrafię dokładnie parametrami określić niektórych ich aspektów, ale wiem jak działają, do czego służą, jakie zastosowanie mają w biznesie i co dają innym.

Moim zadaniem jest przede wszystkim w pierwszej kolejność zrozumieć tę technologię, a następnie pomyśleć, w jaki sposób przedstawić ją mediom czy grupie docelowej. Nasi klienci doskonale wiedzą, że zapytamy o to, jak działa ich technologia, co pozwala nam lepiej przygotować materiały czy wydarzenie. Długoletnie doświadczenie w tej branży pozwala mi już dużo szybciej łączyć fakty i rozwiązania.

Pani blog to raczej historie sukcesu. Stąd pytanie trochę z drugiej strony - jaka porażka była dla pani największą lekcją?

Mój blog z pewnością będzie przechodził znaczącą zmianę w tym roku, ale faktycznie, dotychczas skupiałam się na pozytywach. Porażek w życiu zaliczyłam bardzo wiele. Prowadzić firmę uczyłam się na żywym organiźmie - niej samej. Nie będę ukrywała - to bardzo droga nauka - ale także najszybsza.

W przypadku moich błędów to mogłabym wymieniać chociażby branie za dużo srok za jeden ogon, czyli braku umiejętności odmawiania współpracy z niektórymi klientami. Przychodzą do nas niezwykle ciekawe osoby i projekty, że momentami bywałam tak zafascynowana tym, że chciałam wszystkim się zająć. Niestety doba trwa tylko 24h.

Jestem jednak zdania, że siła tkwi nie w rozpamiętywaniu, ale w wyciąganiu wniosków i pilnowaniu, by tych błędów więcej nie popełniać. Im szybciej się z nich podniesiemy, tym szybciej zobaczymy, że często takie wyzwania czy też porażki dają nam więcej niż zabierają. Wchodzimy z zupełnie nową jakością i motywacją.