Kolejarze remontują linię, by pociągi mogły jeździć tak szybko, jak przed II wojną światową
75 minut będzie jechać najszybszy pociąg łączący stacje Warszawa Centralna i Radom. I to po remoncie, który zakończyć się ma w połowie 2021 roku. Taki sam czas osiągały pociągi w... 1937 roku, czyli dwa lata po otwarciu tej linii.
Dzięki remontowi mówiło się, że pociągi z Radomia do centrum Warszawy dojadą w godzinę. Jednak im bliżej końca prac, tym częstsza stawała się informacja, że realnym czasem dojazdu będzie 75 minut. II to przy założeniu, że pociąg nie zatrzyma się na żadnej stacji po drodze. W tej chwili pociągi przemierzają tę trasę w 135 minut.
Zdaniem prezesa PKP PLK czas ten i tak jest bardzo konkurencyjny. Średnia prędkość na trasie wyniesie bowiem 80 km/h. Jest to znacznie mniej niż np. na trasie Warszawa-Łódź czy Opole-Wrocław. A maksymalna prędkość na nich, jest taka sama, jak planowana na trasie Warszawa-Radom.
Tak szybko pociągi jeździły przed II wojną światową
Trzeba jednak pamiętać, że takie same prędkości osiągały pociągi w 1937 roku. Z kolei, jak przypomina "Wyborcza", w 1973 roku ekspres Krakus z Warszawy Głównej odjeżdżał o godz. 15.05 a w Radomiu meldował się o 16.15. Maksymalna prędkość na linii wynosiła 120 km na godz.
Czas przejazdu i jej warunki sprawiają, że pasażerowie coraz częściej skarżą się na koleje. W 2018 roku pasażerowie polskich pociągów złożyli 1384 skarg na kolej. To o ponad 200 więcej niż rok wcześniej.
Niemal 25 proc. zeszłorocznych skarg dotyczyło rozkładu jazdy. W tej kategorii mieszczą się m.in. przypadki odwoływania pociągów i uruchamiania komunikacji zastępczej, niskiej punktualności wybranych składów, utraty skomunikowania na stacjach węzłowych oraz właśnie zbyt długiego czasu przejazdu.
Koleje wracają do przedwojennych tradycji. Do rozkładu jazdy wróciły nawet parowozy. Przejażdżka zabytkowym składem ma być atrakcją turystyczną Wielkopolski a pasażerowie i turyści sami o to zabiegali.