Polska węglem stoi? Tak, ale zagranicznym. Płynie do nas morzem - nawet z Kolumbii

Arkadiusz Przybysz
Polska energetyka węglem stoi. Ale nie polskim węglem. Ten płynie do nas szerokim strumieniem z zagranicy. W ubiegłym roku głównie drogą morską. Dzięki temu gdański port zarejestrował 43 proc. wzrostu przeładunków węgla i koksu.
Polskie kopalnie węgla coraz rzadziej dostarczają surowiec elektrowniom Tomasz Stańczak / Agencja Gazeta
Drogą morską przypłynęło w 2018 r. do Polski aż 10,4 mln ton węgla - podaje GUS, cytowany przez portal money.pl. To już więcej niż połowa importu tego surowca. A łącznie sprowadziliśmy 19,1 mln ton węgla - wynika z danych Eurostatu. To historyczny rekord.

Dla porównania - polskie kopalnie wydobyły w 2018 łącznie nieco ponad 60 mln ton węgla. Wartość ta spada zresztą z roku na rok. W 2016 było to ok. 70 mln ton,rok później - 65,5 mln. W tej chwili polskie kopalnie zatrudniają ok. 83 tys. osób.

Sprowadzany węgiel poprawia wyniki polskich portów przeładunkowych. Ogółem wzrosła ona o 17,4 proc., a gdański port zaliczył wzrost o jedną czwartą. Jeśli przyjrzymy się natomiast przeładunkowi węgla i koksu, to w porównaniu z poprzednim rokiem wzrósł on o aż 43 proc.


Węgiel z Polski się nie opłaca
Dlaczego tak się dzieje? Polski węgiel jest coraz mniej konkurencyjny. Konieczne jest wydobywanie go na coraz większych głębokościach, a koszty bezpiecznego wydobycia robią się coraz wyższe.

Tak egzotyczne kierunki sprowadzania węgla jak Kolumbia czy Stany Zjednoczone nie są niczym dziwnym. Oczywiście większość węgla sprowadzamy z Rosji. Węgiel ze wschodu nie dość, że jest tańszy, to na dodatek lepszy od polskiego. Mimo wszystko lepiej byłoby się od niego nie uzależniać.

Nawet kontrolowane przez państwo koncerny energetyczne PGE i Tauron wykorzystują już wschodni surowiec. Polskie kopalnie zmniejszają tymczasem wydobycie, tylko jedna z nich (Bogdanka) zapowiedziała, że dostarczy na rynek więcej, niż planowała (o 0,4 mln ton).

A rząd dalej chce go wykorzystywać
I na razie nic nie wskazuje, by ta sytuacja miała się zmienić. Polska energetyka opiera się bowiem na węglu. Jeżeli w 2030 r. UE chce pozyskiwać 32 proc. potrzebnej energii ze źródeł odnawialnych, tak w Polsce będzie to zaledwie 21 proc. W tym samym czasie węgiel będzie źródłem 60 proc. zużywanej w naszym kraju energii.

Najbliższe plany zmian w energetyce przewidywane są na daleką przyszłość. W 2033 r. miałby ruszyć pierwszy blok pierwszej polskiej elektrowni jądrowej (i pięć kolejnych do 2043 r.). W nieco krótszym okresie – do 2030 r. – ruszyłoby 6 tys. stacji ładowania aut elektrycznych i 400 punktów dużej mocy ładowania. Do tego infrastruktura tankowania gazu CNG i LNG. W ciągu dekady emisja CO2 miałaby zostać zredukowana o jedną trzecią.