"Lord Kruszwil" rozdaje swoim widzom pieniądze? Tak naprawdę wkręca dzieci w kryptowaluty

Arkadiusz Przybysz
"Siema, jeżeli jeszcze nie śpicie to mam dla Was do zarobienia 50 zł. Wystarczy, że poświęcicie 10 minut. To nie jest ściema" - tak kontrowersyjny youtuber wkręca dzieci w zakładanie kont na serwisach z kryptowalutami. I sam na nich zarabia.
YouTuber wkręca dzieci w kryptowaluty youtube.com
Chodzi tutaj o kryptowalutę Stellar. Jej twórcy zdecydowali się rozdać ją za darmo, by stała się ona bardziej popularna. Aby móc ją otrzymać, trzeba zarejestrować się na stronie waluty i zarejestrować konto. Rejestracja konta wymaga wysłania twórcom skanu dowodu osobistego, jednak w zamian za to otrzymujemy walutę w ilości 250 sztuk (lumenów) - jeszcze wczoraj było to 500.

Ta waluta na giełdach jest warta ok. 25 dolarów, czyli niecałe sto złotych. Problem w tym, że trzeba mieć konto na giełdzie kryptowalut,takiej jak na przykład Bitbay. Ewentualnie można kryptowalutę wysłać innym osobom.


I tę ostatnią funkcjonalność wykorzystuje popularny youtuber. Obiecując 50 złotych w zamian za walutę, sam zarabia na niej prawie dwa razy tyle, a jeszcze wczoraj zarabiał nawet 140 złotych. Wszystko bazuje na niewiedzy samych zainteresowanych, które nie zdają sobie sprawy, na czym polega proceder. Lub są dziećmi, które zarejestrują się korzystając z dokumentów podwędzonych rodzicom.

Zresztą to nie pierwszy raz, kiedy twórca podejmuje romans z kryptowalutami. W zeszłym roku zachęcał on do kupowania waluty o nazwie Lisk. W momencie publikacji materiału była ona warta ok. 100 złotych. Jakiś czas później miał miejsce krach i wtedy jej wartość spadła do ok. 6 zł. Wtedy film promujący ją zniknął z kanału.

Rozdawanie kryptowalut to przekręt?
Sama akcja rozdawania kryptowalut nie jest niczym dziwnym. Jak pisze serwis Zaufana Trzecia Strona, twórcy kryptowaluty podobna akcję przeprowadzili już w listopadzie 2018 r. Każdemu, kto poprawnie zweryfikował konto, przyznawano wówczas tokeny o wartości 25 dolarów.

Wielu osobom zapala się czerwona lampka, kiedy słyszą o konieczności wysyłania komukolwiek skanu dowodu osobistego. W przeszłości w wyniku kilkuletniego postępowania, które zakończyło się aż w Sądzie Najwyższym, zdecydowano o objęciu zakazem kopiowania dokumentów tożsamości operatorów telekomunikacyjnych, a coraz głośniej mówi się o przeniesieniu tego zakazu na banki.

Dowód osobisty może być przecież wykorzystany na przykład do wzięcia pożyczki na nasze nazwisko. Problem jednak w tym, że coraz więcej zagranicznych instytucji finansowych oczekuje od nas wysłania skanu dokumentu, byśmy mogli bez przeszkód z nich korzystać. Podobnie dzieje się z giełdami kryptowalut, które chcą zabezpieczyć się przed praniem brudnych pieniędzy.