Do Polski zmierzają gigantyczne kleszcze z Afryki. Są nawet pięć razy większe od "naszych"
Naukowcy ostrzegają przed afrykańskimi kleszczami z rodzaju Hyalomma, które już niedługo mogą dotrzeć do Polski. Są już w innych krajach Europy - przywlokły je tu wędrowne ptaki. Swoje zrobiło też ocieplenie klimatu, przez które kleszcze z Afryki czują się u nas jak w domu.
Jak rozpoznać afrykańskiego kleszcza?
Ze znalezieniem go na skórze nie powinno być problemu, bo ci krwiopijcy są nawet 5 razy więksi od naszych rodzimych kleszczy pospolitych (Ixodes ricinus). W Polsce żyje 19 gatunków kleszczy, znaczna część żeruje tylko na konkretnych gatunkach zwierząt.
Pajęczaki z rodziny Hyalomma mogą osiągać nawet 2 cm średnicy. Ich cechą charakterystyczną są prążkowane nóżki. Przywędrowały do nas najprawdopodobniej na ciałach ptaków wędrownych. A zmieniające się warunki klimatyczne sprawiły, że poczuły się u nas jak w domu.
Kleszcze mogą przenosić choroby, które w Polsce nie są dobrze znane. Szczególnie groźne mogą być wirusy gorączki krwotocznej krymsko-kongijskiej lub patogeny gorączki kleszczowej. Na razie nie wiadomo, czy są groźne dla ludzi: w Niemczech znaleziono je na ciałach koni. Na razie warto zachować zdrowy rozsądek, zarówno w kontaktach z kleszczami z Afryki, jak i rodzimymi.
– Potencjalne zagrożenia, z jakim wiążą się kleszcze, są wyolbrzymiane – mówi prof. Stanisława Tylewska-Wierzbanowska, kierująca Laboratorium Samodzielnej Pracowni Riteksji, Chlamydii i Krętków Odzwierzęcych PZH.
Nie podważa jednak konieczności zachowania ostrożności.
– Przed wyjściem na spacer po lesie czy piknik warto spryskać ciało którymś z preparatów odstraszających kleszcze. A po powrocie dokładnie zlustrować całe ciało – zaleca.
Jak usunąć kleszcza?
Kleszcza usuwa się najlepiej za pomocą pęsety lub specjalnej pętelki za kilka złotych. Domowe sposoby – typu nakładania warstwy tłuszczu, czy kręcenia kleszczem „w kierunku zgodnym z ruchem wskazówek zegara” - można sobie darować. Prędzej urwiemy w ten sposób kleszczowi głowę lub zmusimy go do wstrzyknięcia zawartości jelit do naszego organizmu. Pajęczaka usuwamy więc najprostszym, zdecydowanym ruchem. Liczy się czas, generalnie w pierwszych godzinach po „podczepieniu się” pajęczaka nie dochodzi do zakażenia.
Wizyta u lekarza nie jest konieczna, ale należy obserwować ciało w miejscu, w którym wczepił się kleszcz. Dopiero pojawienie się tzw. rumienia wędrującego – kolistego zaczerwienienia skóry, promieniście rozchodzącego się od miejsca infekcji – powinien nas zaniepokoić. Tyle że ten pojawia się zwykle po 7-10 dniach, a bywa, że nawet po trzech tygodniach.