Na miasto, na trasę, do zabawy. Yamaha X-Max 300 Iron Max to skuter o wielu możliwościach
Yamaha X-Max 300 to skuter, którego naturalnym środowiskiem będą ulice wielkich miast. Świetnie sprawdza się na wąskich uliczkach, ale nie będzie zawalidrogą na obwodnicy. W wersji Iron Max skuter nie tylko świetnie jeździ, ale też fantastycznie wygląda.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Dlaczego kolor ewidentnie grafitowy został nazwany "Szarym Mieczem" można się tylko domyślać, ale nie zmienia to faktu, że w połączeniu z aluminiowymi wstawkami z pakietu Iron Max i czarnymi elementami wykończeniowymi robi niesamowite wrażenie. Jak jeszcze zapali się światła, to naprawdę trudno przejść obok tego skutera obojętnie.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Silnik dostaje lekkiej zadyszki w okolicach 115 km/h, choć prędkość maksymalna, do jakiej udało mi się rozpędzić X-Max na trasie szybkiego ruchu to około 140 km/h, a trzeba w tym miejscu nadmienić, że nie mam wzrostu (ani tuszy) dżokeja. Przypuszczam, że lżejszy motocyklista wykręciłby jeszcze lepszy wynik. A to przecież "zwykły skuter", do którego prowadzenia wystarczy prawo jazdy kategorii A2.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Wszystko przez tę moc silnika. Skuter o wiele chętniej przyśpiesza i szybciej osiąga prędkości, przy których ręczne radary same wyskakują policjantom z kabur. To z kolei oznacza, że "heble" mają więcej pracy do wykonania. Podwójna tarcza z przodu doskonale by załatwiła problem, niestety jest pojedyncza.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Niby fajnie, komary nie zostają na zębach, zimą w koszulce nie będzie wiało po szyi, ale przy bocznym wietrze ta szyba zaczyna działać niczym żagiel. Serio, gdy raz zdarzyło mi się wyjechać zza ekranu dźwiękochłonnego na trasie szybkiego ruszy, nagły szkwał omal nie położył skutera na bok. Osobiście tak wielkiej szyby bym nie zakładał, ograniczając się do fabrycznej z komarami w zestawie.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Ile do setki? Za każdym razem gdy chciałem to sprawdzić, przy drodze stał srebrny samochód z niebieskim paskiem na boku i jakoś nie wypadało szaleć. Ale 80 km/h na zegarku (w wersji Iron Max z chromowaną ramką) pojawia się błyskawicznie. Odkręca się manetkę, zamyka szybę wizjera, patrzy na zegar, a tam już wskazówka leży na liczbie 80.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Oprócz tego, że czasem trzeba podjechać na stację benzynową, skuter jest prawie bezobsługowy. Sam włącza światła, sam dba o to, żebyśmy nie ślizgali się na piachu czy mokrej nawierzchni, sam wreszcie mówi o tym, że pozostawiliśmy starter w pozycji "ON". Skuter ma system bezkluczykowy, wszystkie operacje związane z uruchomieniem pojazdu czy otwarciem klapki wlewu paliwa można robić z kluczykiem wetkniętym głęboko do kieszeni.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Znacznie trudniej się od systemu bezkluczykowego odzwyczaić. Ja po zakończeniu testów długo musiałem się pilnować, by nie zostawiać kluczyka wetkniętego w stacyjkę w moim prywatnym motocyklu.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Dodatkowo w X-Max znajdują się dwa schowki pod kierownicą. Nie są duże, nadają się do tego, by schować w nich telefon albo portfel. Jeden z nich jest blokowany zamkiem (sterowanym pokrętłem od systemu bezkluczykowego), drugi wystarczy pchnąć odrobinę, żeby się otworzył. Mała uwaga – pchnąć można też kolanem podczas jazdy, więc trzeba uważać, by nie pogubić schowanych weń skarbów.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Koszykarze pewnie będą mogli ponarzekań na mało miejsca na nogi, ale prawdę mówiąc to i z tym nie ma tragedii. Stopy można postawić na podłodze (wówczas na kanapie siedzi się trochę jak na krześle, złośliwi mówią o sedesie) lub oprzeć na podnóżkach z przodu. Ja preferuję to drugie rozwiązanie, jakoś łatwiej mi się wówczas kontroluje skuter na zakrętach.
Fot. Paweł Kalisz / naTemat
Ponad 27 tysięcy złotych to nie jest mało, nawet jak na skuter z silnikiem o pojemności 300 ccm. W zamian dostajemy pojazd o niepoślednim wyglądzie i osiągach aż za dobrych do jazdy po mieście. Nawet to, że wygląda jak mniejsza siostra może być zaletą, bo nie rzuca się tak bardzo w oczy. Czy warto? Moim zdaniem tak i tak jak wspomniałem na początku, żałuję, że trzeba się było rozstać.
Artykuł powstał przy współpracy z firmą Yamaha.