Te dane porażają. Do końca 2020 r. prawie połowa pielęgniarek będzie mogła przejść na emeryturę

Patrycja Wszeborowska
Do końca przyszłego roku aż 44 proc. polskich pielęgniarek uzyska uprawnienia emerytalne. To oznacza, że prawie połowa aktualnie pracujących pielęgniarek będzie mogła przejść na emeryturę. Gdy seniorzy zaczną lawinowo odchodzić z pracy, służbę zdrowia czeka zawał — ostrzega portal prawo.pl.
Młodych pielęgniarek przybywa za wolno. Pod koniec 2020 roku aż 44 proc. aktywnych zawodowo pielęgniarek uzyska uprawnienia emerytalne. Fot. Przemysław Skrzydło / Agencja Gazeta
44 procent emerytek
Według danych Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych, które przywołuje serwis, 44 proc. aktualnie pracujących pielęgniarek do końca 2020 r. będzie mogło przejść na emeryturę. To prawie 103 tys. osób. Obecnie w podmiotach leczniczych pracuje 233 tys. pielęgniarek i ponad 28 tys. położnych. W następnych latach co roku ok. 10 tys. specjalistek będzie osiągać uprawnienia emerytalne, co jeszcze bardziej spotęguje deficyt kadrowy.

— Taki odpływ specjalistek oznacza dramat dla systemu ochrony zdrowia – podkreśla w rozmowie z portalem Zofia Małas, prezes Naczelnej Izby Pielęgniarek i Położnych. – Nie będzie miał kto ich zastąpić. Co roku dyplomy otrzymuje ok. 5 tysięcy pielęgniarek i położnych, a żeby je zastąpić, musielibyśmy co roku na studia pielęgniarskie przyjmować 8 tysięcy osób.


Ratunek ze strony seniorek
Dziś sytuacja nie jest jeszcze tragiczna, ponieważ wiele pielęgniarek, które teraz są w wieku emerytalnym, wciąż pracuje. W ten sposób system jeszcze jakoś się trzyma. Jeśli jednak pielęgniarki odejdą, to w najbliższych latach służbę zdrowia czeka poważny kryzys.

Równie nieciekawie sytuacja wygląda wśród lekarzy. Według ostatnich danych Naczelnej Izby Lekarskiej w Polsce pracuje ponad 137 tys. lekarzy, z czego 4,4 tys. ma od 66 do 70 lat, a 6,5 tys. przekroczyło 71 rok życia.

Jak wynika z zeszłorocznego badania Stowarzyszeń Pielęgniarek Cyfrowych, większość polskich pielęgniarek dzieli swoje życie między dwie prace. Aż 61 proc. z nich po 12 godzinach dyżuru na etacie idzie do drugiej pracy. Muszą to robić, bo zarobki są niskie, a pracy w szpitalach jest zatrważająco dużo