Repolonizacja systemu poboru opłat na autostradach miała być tańsza i lepsza. Nie wyszło

Patrycja Wszeborowska
Przejęcie nadzoru nad systemem e-myta przez służby państwowe miało nas uniezależnić od zagranicznych podwykonawców i obniżyć koszty jego funkcjonowania. Żaden z tych celów nie został osiągnięty – pisze środowy „Dziennik Gazeta Prawna”. Co więcej, Krajowy Fundusz Drogowy traci dodatkowe pieniądze na swobodnym przejeździe przez autostradowe bramki.
Repolonizacja systemu e-myta miała przynieść oszczędności. Operowanie systemem nadal znajduje się w rękach zagranicznych podwykonawców, a system, zamiast potanieć, podrożał. Fot. Tomasz Szambelan / Agencja Gazeta
Miażdżąca kontrola
Najwyższa Izba Kontroli (NIK) sprawdziła, jakie efekty przyniósł zeszłoroczny proces przejęcia systemu poboru e-myta przez państwo. Wyniki kontroli okazały się miażdżące.

– Opieszałość w podejmowaniu decyzji, brak wiedzy dotyczącej funkcjonowania nowoczesnych systemów poboru, błędy proceduralne, brak ludzi posiadających odpowiednie kompetencje – podsumowano w raporcie, do którego dotarł „DGP”.

Jak podaje dziennik, nie osiągnięto dwóch najważniejszych celów, które przyświecały repolonizacji systemu poboru opłat na drogach. Pierwszym było uniezależnienie się od podmiotów z kapitałem zagranicznym. Nie udało się - tak jak od początku jego istnienia, właścicielem systemu jest Skarb Państwa, a jego operatorem pozostało austriackie konsorcjum Kapsch TrafficCom. W dużej mierze zachowano również poprzednich podwykonawców.


Po drugie nie nastąpiło zapowiadane obniżenie kosztów funkcjonowania systemu o 20-30 proc., a wręcz przeciwnie - koszty wzrosły o 7,5 proc. NIK twierdzi, że jedynym sukcesem przeprowadzonej repolonizacji viaTOLL-u jest to, że nie doszło do przerwy w poborze e-myta.

Operator nadal zagraniczny
Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, wcześniej Elektronicznym Systemem Poboru Opłat za korzystanie z dróg (zwanym też e-mytem) zarządzał koncern Kapsch. O zakończeniu umowy firmy z Głównym Inspektoratem Transportu Drogowego, podlegającym Ministerstwu Infrastruktury, zdecydowało pragnienie obecnego rządu, by system został przejęty przez Skarb Państwa.

Problemy z przetargiem i brak chętnych operatorów systemu na rynku polskim sprawiły, że GITD operatorkę viaTOLL-u przekazał Instytutowi Łączności. Ten, z powodu braku czasu na przygotowania do przejęcia systemu, zlecił jego utrzymanie… konsorcjum Kapsch.

Jakby problemów z viaTOLL-em było mało, również w tym roku rządzący zdecydowali się na podniesienie bramek na wiodącej nad morze autostradzie A1 oraz innych płatnych trasach, o czym donosi „Rzeczpospolita”.

Brak pieniędzy w kasie
Choć swobodny przejazd przez bramki pacyfikuje zdenerwowanych i stojących w korkach kierowców, to równocześnie sprawia, że Krajowy Fundusz Drogowy traci pieniądze. W zeszłym roku z tytułu otwarcia bramek na A1 do kasy funduszu nie wpłynęło 3,4 mln zł.

Brak pieniędzy w KFD oznacza brak pieniędzy na remonty na drogach oraz budowę nowych. Przy obecnej trudnej sytuacji drogowej budowlanki, to istny strzał w stopę polskich autostrad.