Ważny wyrok polskiego sądu. Nie zostawił na ustawie dezubekizacyjnej suchej nitki

Konrad Bagiński
Sąd nakazał przywrócić rentę byłemu esbekowi, bo uznał, że tzw. ustawa dezubekizacyjna jest sprzeczna m.in. z Konwencją o ochronie praw człowieka i podstawowych wolności. Podobnych spraw na wokandach są tysiące. Na obniżeniu świadczeń byłym ubekom PiS miał zaoszczędzić 1,2 mld złotych.
Ustawa zakłada obniżki emerytur funkcjonariuszy służb i policjantów, którzy choć jeden dzień przepracowali w Służbie Bezpieczeństwa, instytucji podlegającej komunistycznemu MSW, lub specsłużbach MON. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Ustawą dezubekizacyjną objęto ponad 38 tys. osób. Radykalnie obcięto im świadczenia – emerytury, ale i policyjne renty inwalidzkie oraz rodzinne. Około 26 tysięcy osób wysłało do Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA odwołanie od decyzji pozbawiających je znacznej części emerytury czy renty.

Teoretycznie każda z tych osób może odwołać się odwołać do sądu od decyzji dyrektora Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA. Ale sądy nie są skore do rozpatrywania tych spraw. Nie czyni tego również Trybunał Konstytucyjny, który od ponad półtora roku nie może wypowiedzieć się w sprawie konstytucyjności przepisów ustawy. Do tej pory zapadło jedynie kilka wyroków, większość sędziów postanowiła poczekać na orzeczenie TK. Sprawy się więc ciągną.


Sędzia nie chciał czekać
Ale nie u sędziego Marka Przysuchy z Częstochowy, który wydał wyrok przywracający rentę byłemu esbekowi.

– Wyrok, który wydałem, jest po prostu stosowaniem w praktyce konstytucyjnej zasady państwa prawa. A ustawa dezubekizacyjna to jawna obraza ustawy zasadniczej. Dlatego postanowiłem orzekać. Myślę jednak, że w obecnej sytuacji w niektórych sędziach wykształcił się mechanizm obronny, panuje strach przed stosowaniem konstytucji i jest on bardzo realny – stwierdził sędzia, cytowany przez Dziennik.pl.

W częstochowskim procesie nie ujawniono żadnych dowodów przestępczej działalności byłego funkcjonariusza. Pan Zenon, bo o nim mowa, ma 73 lata. Od 1976 r. pracował w milicji, w wydziale dochodzeniowo-śledczym, potem z powodów zdrowotnych przeszedł do pracy za biurkiem – zaoferowano mu etat w Biurze "W" MSW, które zajmowało się kontrolą korespondencji.

Do czasu wprowadzenia ustawy pobierał 2400 zł renty. Teraz ma na życie niespełna 900 zł. Śladem Marka Przysuchy mogą pójść inni sędziowie, mający dość czekania na orzeczenie Trybunału Konstytucyjnego, który przeciąga sprawę. Sprawa została wniesiona lutym 2018 r., lecz termin rozprawy nie został wyznaczony do dziś.

Odpowiedzialność zbiorowa się nie sprawdza
Ustawa zakłada obniżki emerytur funkcjonariuszy służb i policjantów, którzy choć jeden dzień przepracowali w Służbie Bezpieczeństwa, instytucji podlegającej komunistycznemu MSW lub specsłużbach MON. Nie mogą oni otrzymywać więcej niż średnia emerytura, czyli ok 1600 złotych brutto.

Gdy PiS forsowało tę ustawę, ostrzegano, że odpowiedzialność zbiorowa nigdy nie oznacza nic dobrego. Opozycja i organizacje pozarządowe alarmowały, że nowe przepisy o dezubekizacji dotkną także tych, którzy żadnej dezubekizacji nie wymagają. Jak się okazało, dotknęły np. informatyków pracujących przy systemie PESEL, tłumaczy, sekretarki.