Otwierane w pośpiechu szybkie drogi są większą szkodą niż pożytkiem. Kierowcy toną w korkach

Patrycja Wszeborowska
Chcesz szybciej dotrzeć na miejsce? Lepiej nie korzystaj z drogi szybkiego ruchu. Choć brzmi to absurdalnie, to nowo uruchamiane odcinki szybkich dróg wcale nie polepszają sytuacji na polskich drogach, a wręcz jeszcze ją pogarszają.
Kierowcy, zamiast być szybciej na miejscu dzięki nowej drodze, stoją w korkach. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
Utrudnienia na trasach
Jak donosi „Rzeczpospolita”, „uruchamiane w pośpiechu nowe odcinki szybkich dróg zaczynają przynosić kierowcom więcej kłopotów niż pożytku”. Tak stało się w przypadku otwartego odcinka nowej zakopianki czy fragmentu autostrady A1 koło Częstochowy.

Na 6-kilometrowym odcinku drogi ekspresowej S7 od Skomielnej Białej do Chabówki w ciągu zaledwie godziny powstały gigantyczne korki. Generalna Dyrekcja Dróg Krajowych i Autostrad (GDDKiA) radzi kierowcom, by korzystali z innej trasy, nawet ze starej zakopianki.

Fragmentaryczne drogi powodują kłopot, ponieważ jako że nie są oddane w całości, wciąż wymagają korzystania z objazdów. Z tego powodu kierowcy, którzy chcą nadrobić kilometry na nowej trasie, utykają w korkach.


Dziennik podaje również przykłady szybkich tras, na których nie można... szybko jechać. Wszystko z powodu przedwczesnego oddania nawierzchni do użytku i niedostatecznego przygotowania trasy. Przykładem jest droga ekspresowa S8 na odcinku Wyszków – Ostrów Mazowiecka z ograniczeniem prędkości do 100 km/h czy odcinek na trasie S8 pomiędzy Paszkowem a Radziejowicami z nakazem jazdy do 60 km/h.

Lodołamacz na taśmę
Tymczasem politycy PiS celebrują otwarcie każdego odcinka tras - na imprezach nie zabrakło przecinania wstęg i płomiennych deklaracji. Podobna farsa odgrywała się na pokazie lodołamacza „Puma”, podczas którego premier Mateusz Morawiecki obiecywał odbudowę polskiego przemysłu stoczniowego.

Wprawne oko uczestników wydarzenia zauważyło jednak, że kadłub lodołamacza, zamiast zespawany, został sklejony taśmą, a następnie pomalowany. W obecnym stanie statek nie utrzymałby się na wodzie.

Podobna sytuacja miała miejsce w zeszłym roku we wrześniu, z okazji kampanii wyborczej przed wyborami samorządowymi. Nowy dworzec autobusowy w Rzeszowie otworzono na pół dnia, by dokonać symbolicznego, hucznego otwarcia. W kilka godzin po ceremonii do obiektu ponownie wróciły ekipy budowlane, by kontynuować prace.