Rzuciła pracę programistki, żeby opiekować się cudzymi kotami. I świetnie na tym wyszła

Katarzyna Florencka
Co zrobić ze zwierzakiem kiedy wyjeżdżamy na urlop? Jest to dylemat chyba każdego właściciela: można zostawić podopiecznego u rodziny, poprosić znajomych o doglądanie… Albo też zapłacić za to profesjonalistom.
Profesjonalni petsitterzy nie tylko zajmują się zwierzakiem pod nieobecność właściciela, ale mogą też na przykład zabrać go do weterynarza. Fot. Krzysztof Ćwik / Agencja Gazeta
Petsitting, czyli po prostu opieka nad zwierzętami, to termin dość znany – ale kojarzony raczej z koleżeńską przysługą niż z pomysłem na biznes. A jednak, coraz łatwiej ostatnio trafić na oferty firm, które podczas naszej nieobecności mogą zająć się naszymi pupilami. W jaki sposób? Opowiada nam o tym Joanna Szopińska, właścicielka warszawskiej firmy Do góry kotami.

– Nasza wizyta trwa od 45 do 60 minut. W tym czasie zawsze obowiązkowo myjemy miski, wymieniamy jedzenie i wodę, sprzątamy kuwety i sprawdzamy, czy wszystko jest w porządku w mieszkaniu – wymienia w rozmowie z INNPoland.pl Joanna Szopińska. – Resztę tego czasu spędzamy natomiast z kotami. To już od nich zależy, na co pozwolą: z jednymi się bawimy, z innymi przytulamy, jeszcze inne wolą zachowywać dystans – opowiada.


Z każdej wizyty właściciel zwierzaka otrzymuje raport: krótki opis przebiegu całego spotkania, a także zrobione wtedy zdjęcia czy filmy. Klienci firmy naszej rozmówczyni to głównie właściciele kotów – wiele z tych zwierząt po prostu nie najlepiej czuje się zmieniając miejsce pobytu, w związku z czym lepiej opiekować się nimi na ich terenie – ale chętnie podejmuje się też opieki nad innymi „stacjonarnymi” zwierzakami, jak np. króliki.

Fani kotów na Facebooku
Jak wspomina Joanna Szopińska, koty pojawiały w jej życiu od zawsze – nawet wtedy, gdy nie podejrzewała, że po latach będzie się nimi zajmować profesjonalnie. Studiowała bowiem kierunki ścisłe, m.in. informatykę.

– Przez pewien czas pracowałam w zespole programistycznym. Bardzo tę pracę lubiłam, ale jednak czegoś mi brakowało – wspomina Joanna Szopińska.

Została administratorką dużej, skupiającej kilkadziesiąt tysięcy osób, facebookowej grupy dla właścicieli kotów. – Zauważyłam wtedy, że na grupie pojawia się bardzo dużo pytań o to, czy ktoś ma do polecenia zaufaną osobę do opieki nad kotami. I w ten sposób zaczęłam myśleć, że w czymś takim mogłabym się odnaleźć – wspomina.

Początkowo Joanna Szopińska opieką nad zwierzętami zajmowała się po godzinach. Zainteresowanie okazało się jednak na tyle duże, że po jakimś czasie rzuciła pracę programistki i postanowiła poświęcić się w stu procentach petsittingowi. Cały czas powiększa zresztą swój zespół. – Plan jest taki, że na koniec roku firma będzie zatrudniać siedmiu pracowników – dodaje.

Czegoś takiego brakowało
Jak przyznaje nasza rozmówczyni, reakcje na jej biznes – który wciąż nie jest jednak rzeczą zupełnie codzienną – są różne.

– Najczęściej spotykam się z zaskoczeniem; wiele osób po prostu nie zdaje sobie sprawy z tego, że taki zawód jak petsitter istnieje – opowiada. – Na szczęście w większości przypadków jest to zaskoczenie pozytywne. Zdarzają się na przykład osoby, które naprawdę przez długi czas nie wyjeżdżały z domu na dłużej, bo nie miały z kim zostawić kota – mówi Szopińska.

Największy ruch w interesie jest rzecz jasna w okresach świątecznych, w wakacje czy w majówkę – wtedy, gdy najwięcej osób wyjeżdża i najtrudniej jest znaleźć opiekę dla zwierzaka tradycyjnym pytaniem „hej, wpadniesz raz dziennie i dasz kotu jeść?”. Ale Do góry kotami ma również spore grono stałych klientów i na brak pracy nawet w mniej ruchliwych okresach nie narzeka.

– Mamy też klientów, których koty są przewlekle chore. Zwłaszcza oni szukają kogoś doświadczonego, kto nie będzie się bał takiego chorego kota i będzie wiedział, jak mu w razie czego pomóc – mówi Joanna Szopińska. – Powiedziałabym więc, że z naszych usług najczęściej korzystają świadomi opiekunowie, którym zależy aby ten kot podczas tej opieki dostał coś więcej niż tylko miskę z jedzeniem.

Jak zostać petsitterem?
To właśnie profesjonalizm jest tutaj słowem-kluczem. – Nie ma jednego ustalonego sposobu, nawet w gronie naszych opiekunów ludzie mają przeróżne doświadczenia. Sądzę, że najbardziej liczy się praktycznie doświadczenie w pracy z kotami połączone z ciągłym poszerzaniem wiedzy teoretycznej – stwierdza nasza rozmówczyni.

Przydatny jest również profesjonalny kurs dla petsitterów, obejmujący m.in. takie aspekty jak zachowania i zwyczaje zwierząt czy pierwsza pomoc. — Bardzo cenne doświadczenie, zarówno praktyczne, jak i teoretyczne daje działalność w fundacjach opiekujących się bezdomnymi zwierzętami — stwierdza Joanna Szopińska.

Rola petsittera nie kończy się bowiem na nałożeniu karmy do miski. Często opiekun staje się dla właścicieli zwierzaków pierwszym telefonem, kiedy zaczyna się dziać coś złego.

– Ludzie ufają nam, tworzymy z nimi bliską relację, ponieważ wchodzimy do ich domów, zajmujemy się ich ukochanymi zwierzętami – podkreśla Joanna Szopińska. – Aby nie zawieść tego zaufania, musimy mieć obszerną wiedzę na różne tematy. I nawet jeśli sami nie potrafimy problemu rozwiązać, to powinniśmy wiedzieć, gdzie pokierować właściciela zwierzęcia – wyjaśnia.