I kolejna godzina zmarnowana. Tak sprawisz, że gadatliwy kolega z pracy się przymknie
Spotkania, statusy, calle. To absolutna klasyka korpogatunku, choć rozlewa się poza największe firmy. Co ma wspólnego? Potworne marnowanie czasu i produktywności. Tymi grzecznymi trikami sprawisz, że gadatliwy kolega z twojego zespołu się zamknie i przestanie marnować wasz czas.
Ale to Cuban, ma ten luksus, może sobie na to pozwolić. Nam, szeregowym pracownikom, pozostaje tylko zagryźć zęby, wziąć laptopa pod pachę, uzbroić w cierpliwość i udać się do kolejnej salki konferencyjnej. Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, spotkania to jedna z głównych bezsensownych czynności w pracy, na które marnujemy zaskakująco dużo czasu.
Najgorsi są pracownicy gadatliwi, którzy do tego mają tendencję do uciekania w dygresje i "dryfowania". W każdej organizacji, niemal w każdym zespole się taki znajdzie.
Reszta uczestników spotkania przewraca w milczeniu oczami, ilekroć gadatliwy zabiera głos. Bo to nie czas i miejsce na pogaduszki, od tego jest w końcu kuchnia i firmowy ekspres do kawy. Żeby tylko był irytujący, ale zwykle odbiera ochotę do mówienia innym, którzy mają do powiedzenia coś na temat. Jak zatem utemperować gadatliwego współpracownika?
Szybsze, produktywne spotkania
To już robota lidera danego zespołu. To w jego interesie jest, by współpracownikom zapewnić jak najlepsze warunki do pracy, a cały zespół działał jak szwajcarski zegarek, bez opóźnień.
Jak pisze CNN, są na gadatliwych sposoby, które jednocześnie nie są niegrzeczne. Niby proste, a jakoś nieznane, skoro korpospotkania owiane są tak złą sławą.
Po pierwsze, agenda. A agendy, jak to mają w zwyczaju, dyskusji nie podlegają. Należy stworzyć zarys spotkania, po co je organizujemy, jakie szczegółowo tematy mamy tam poruszyć i wreszcie - ile czasu powinno zająć omówienie poszczególnych segmentów. Lub też narzucić limit wypowiedzi, minuta bądź dwie, jak w debacie telewizyjnej. Albo jeszcze inaczej - zakomunikować uczestnikom spotkania, że chcesz usłyszeć opinię każdego, ale nie może zabrać głosu więcej niż trzy razy.
I z kartką, bezlitośnie, jak pilot wycieczki, sprawdzać i korygować kurs spotkania. Co ważne - wcześniej należy wytłumaczyć pracownikom, dlaczego chcemy formułę spotkań zmienić. Jak zresztą każdą zmianę, jaką wprowadzamy.
Z agendą czy bez, zmiany nie dzieją się od razu, agenda to za mało, by gadatliwy pracownik wreszcie popracował nad zwięzłością komunikacji. Dlatego lider zespołu powinien uzbroić się w grzeczne przerywniki i argumenty-wytrychy, które nikogo nie urażą. Koniec końców ten gadatliwy pracownik może chce się po prostu wykazać, może nie jest świadomy, jak odbierają go inni ludzie. A w pracy każdy ma się czuć dobrze, nie tylko ci, którzy komunikują się zwięźle.
Jeśli uczestnik spotkania zaczyna dryfować lub wnikać zanadto w szczegóły, lider powinien go skorygować, ale też dać coś na zachętę. Takim stwierdzeniem może być np. "to ważne detale, popracujemy nad nimi później, teraz skupmy się na głównym problemie". Naturalnie istnieje ryzyko, że trafił nam się niereformowalny osobnik i tak delikatne sugestie do niego nie trafiają.
Można mu przerwać obcesowo lub z pozycji przełożonego, ale po co podcinać mu skrzydła? Lepiej powiedzieć coś w stylu: "jeśli mogę ci przerwać, to świetna myśl, przyślij mi później swoje uwagi na temat jej realizacji". Szef nie musi pytać, czy może przerwać, jest w końcu liderem, ale taka słowna szermierka robi dużą różnicę w motywowaniu pracowników i tym, czy czują się potrzebni.