Chcesz bojkotować Turcję za agresję na Kurdów? "To dla nich bolesne jak ukąszenia komara"

Konrad Bagiński
Pomysły konsumenckiego bojkotu Turcji i tureckich produktów nabierają na sile. Część rodaków już deklaruje, że nie poleci tam na wczasy, inni dokładnie oglądają etykiety produktów w sklepach, by nie kupować ciuchów uszytych w tym kraju. Czy ten bojkot może Turcji zaszkodzić i być czymś więcej niż tylko gestem?
Ula Kitlasz podczas samotnego protestu pod turecką ambasadą przeciw rzezi Kurdów prowadzonej przez wojska tureckie na terenie Syrii. Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta
– Wszystko zależy oczywiście od skali. Jeśli bojkot byłby masową akcją społeczną i objął kraje europejskie, byłby dla Turcji bardzo poważnym problemem. Unia to bardzo ważny kierunek dla tureckiego eksportu. Z pewnością zabolałoby to Turcję, ale większym problemem dla tego kraju byłyby poważne sankcje nałożone przez kraje UE i Stany Zjednoczone – mówi w rozmowie z INNPoland.pl Adam Balcer, politolog i ekspert od spraw m.in. Bałkanów i Turcji.

Importujemy do Polski z Turcji towary warte 16,2 mld zł, przede wszystkim środki transportu i tekstylia. Jedna z tureckich firm budowała warszawskie metro, tureccy inwestorzy mają u nas trochę nieruchomości.


Co możemy zrobić Turcji?
Rośnie grupa Polaków, która zapewnia, że nie wybierze się do Turcji na wakacje. Tysiące, jeśli nie miliony z nas znają takie nazwy jak Alanya i Antalya. Lotnisko w tym drugim mieście pracuje pełną parą, przyjmując turystów pragnących odpocząć na tzw. tureckiej riwierze. Warto pamiętać, że odcinek wybrzeża nad Morzem Śródziemnym ma lekko licząc tysiąc kilometrów długości – od Alanyi do Çeşme.
W wielu miastach Polski odbywają się demonstracje przeciwko tureckiej agresji na Rożawę.Fot. Róża Sasor / Agencja Gazeta
Czy to może wyrządzić krzywdę Turcji? Może, choć w sieci można znaleźć sporo kontragrumentów: że tak naprawdę to nic nie zmieni, że ucierpią tylko hotelarze, a może i nawet sami Kurdowie, bo przecież oni pewnie też pracują w turystyce.

Argument o tym, że bojkot wczasów w Turcji negatywnie wpłynąłby na kurdyjską mniejszość jest naciągany. Tam, gdzie latają Polacy – czyli właśnie na tureckiej riwierze – Kurdowie mieszkają, ale olbrzymia większość z nich mieszka w tureckim Kurdystanie oraz w wielkich miastach. Adam Balcer mówi, że największym kurdyjskim miastem na świecie jest... Stambuł.

– Bojkot i sankcje zawsze uderzają w konkretnych ludzi. Ten argument zawsze się pojawia i to fakt, pogorszy się sytuacja zwykłych obywateli. Oczywiście agresja na Rożawę (de facto kurdyjskie państwo w północnej Syrii) jest popierana przez zdecydowaną większość Turków. Z drugiej strony kraj jest bardzo spolaryzowany. Partia rządząca dokonała tej agresji również na użytek wewnętrzny, bo poparcie dla niej spadło do 35 proc. A inwazja to świetny temat zastępczy, konsolidacja wokół "wodza" narodu i możliwość szantażowania opozycji oraz rozbicia jej współpracy z kurdyjską partią. Krytyka władz przez wielu Turków może pojawić się jeśli pogłębią się problemy ekonomiczne – przypomina Balcer.

Ekspert dodaje, że turecka gospodarka jest w kiepskiej kondycji. Nęka ją wysoka inflacja, lira w ostatnich latach bardzo osłabła i jest niestabilną walutą. Kraj ma ograniczone rezerwy finansowe, rosnące bezrobocie, duże zadłużenie w walutach obcych. Na dodatek – w przeciwieństwie do np. Rosji – Turcja nie ma poważnych zasobów surowców.

Sankcje gospodarcze
Zdaniem Adama Balcera o wiele bardziej dotkliwe dla Turcji byłyby sankcje gospodarcze. Ale nie takie, ostatnio nałożył na ten kraj Donald Trump.
Turcja gra z światem w polityczną grę. Jej stawką są wpływy w regionie oraz pieniądze na zatrzymanie fali imigrantów.Shutterstock.com
– One są dla Erdogana na razie jak bolesne ukąszenia komara. Mówimy o poważnych sankcjach dotyczących systemów finansowych, tureckich banków, posiadania przez tureckich urzędników i przedsiębiorstwa kont bankowych zagranicą , udziałów w firmach zagranicznych, pożyczek na Zachodzie, inwestycji zagranicznych w Turcji. Ostrzejsze sankcje proponuje choćby amerykański Kongres. Chodzi na przykład o to, by firmy i banki, które współpracują z ważnym dla Turcji przemysłem obronnym, ponosiły tego konsekwencje. Jednak, bojkot, jeśli byłby masowy, z pewnością Turcję bardzo by zabolał – mówi nam Adam Balcer.

Wakacje i produkty
Jeśli chodzi o niekupowanie produktów i niejeżdżenie na wakacje, to nie Polacy sprawiliby największe problemy Turkom, ale społeczeństwo i rząd niemiecki.

– Jest możliwe, że Niemcy się zmobilizują i przestaną kupować tureckie produkty, oczywiście podzielona turecka diaspora może próbować ratować sytuację, ale jest za mała, A Niemcy – i inne kraje – mogą przekonać się do bojkotu i sankcji nie tylko z powodu tego, co Turcja robi Kurdom. Przecież Turcy szukają ropy i gazu na wodach terytorialnych Cypru. Natomiast dla Amerykanów kluczowe znaczenie ma fakt, że Turcy kupili rosyjskie systemy rakietowe S400, łamią sankcje na Iran – wylicza Balcer.

Dodaje, że to właśnie Niemcy są największą grupą turystów w Turcji, sporo jest też Brytyjczyków i innych nacji. Polska jest dość ważnym rynkiem zbytu dla produktów tureckich i Polacy stanowią jedną z większych grup turystów, ale nie kluczową.

– Połączenie sankcji i bojkotu może doprowadzić do implozji gospodarki tureckiej, która ciągle jest w recesji. Wydawało się, że zaczyna powoli z niej wychodzić, ale reakcje międzynarodowe po inwazji na Rożawę powoduje, że zagrożenie dla tureckiej gospodarki jest znowu poważne – twierdzi.

Dodaje, że sama inwazja niedługo może stracić impet, gdyż do Rożawy weszły wojska syryjskie wspierane przez Rosję, a opuścili ją Amerykanie. Zatrzymanie operacji bez spektakularnego sukcesu może spowodować, że Turcy zaczną znowu przede wszystkim dostrzegać kiepską sytuację ekonomiczną. To zaś może mieć konsekwencje dla notowań partii Erdogana.