Niemcy wyrżnęli manekinem na hulajnodze w auto. Oglądanie tego crash testu aż boli

Konrad Bagiński
Lubisz pędzić elektryczną hulajnogą po mieście? Zobacz, co może się stać, gdy na twojej drodze niespodziewanie pojawi się przeszkoda. Oglądanie filmu z crash testów wykonanych przez niemiecką organizację jest bolesne, ale może uświadomi kilku osobom poziom zagrożenia.
Na 100 osób trafiających dziennie na dyżur urazowo-ortopedyczny, 1/3 stanowią pacjenci po wypadkach na hulajnogach elektrycznych. Foto: fka GmbH / YouTube.com (screen)
W ostatnich miesiącach aż jedna trzecia pacjentów trafiających na warszawskie urazówki to osoby po wypadkach na hulajnogach. Czasem kończy się tylko na stłuczeniach i zwichnięciach, często są to jednak bardzo poważne urazy. Lekarze opowiadają o potrzaskanych w drobny mak żuchwach, pęknięciach kości twarzoczaszki, skomplikowanych, wielogodzinnych operacjach i miesiącach rehabilitacji.

Elektryczne hulajnogi postanowili zbadać Niemcy. Zrobiła to organizacja fka we współpracy z Instytutem Inżynierii Motoryzacyjnej (ika) Uniwersytetu RWTH Aachen. Badacze przeprowadzili serię testów i pokazali możliwe scenariusze kolizji pojazdów i hulajnóg w celu podniesienia świadomości na temat możliwego problemu bezpieczeństwa.
W teście użyto zwykłej, dostępnej na rynku hulajnogi i rozpędzono ją do całkiem przeciętnej prędkości 25 km/h.


Bardzo łatwo zrobić sobie krzywdę
O efektach wypadków na elektrycznych hulajnogach opowiadał portalowi naTemat.pl Marcin Socha, chirurg szczękowy ze Szpitala Klinicznego Dzieciątka Jezus w Warszawie. Socha "składał" już twarz 19-latka, który roztrzaskał ją śmigając 25 km/h na hulajnodze. Lekarz twierdzi, że nie ma dnia bez wypadku z udziałem tego środka transportu.

– W przypadku wypadków osób na hulajnodze mamy do czynienia naprawdę z całym spektrum obrażeń. Od stłuczeń i rozcięć skóry, języka, po pęknięcia kości, złamania, złamania z przemieszczeniem, do takich złamań z rozkawałkowaniem. I trzeba dodać, że to nie są zwykłe złamania, bo jeśli ucierpi nasza twarz, to ucierpieć mogą ważne organy odpowiadające za nasze zmysły – mówił Socha dziennikarzom.

Dodał, że do spektrum wypadków zalicza się na przykład złamania oczodołów. W ich przypadku może dość do uszkodzenia gałki ocznej lub przemieszczenia zawartości oczodołu do zatoki szczękowej, co skutkować może zaburzeniami widzenia, ze ślepotą włącznie. A niektóre złamania, szczególnie obejmujące stawy skroniowo-żuchwowe, tzw. zawiasy żuchwy, mogą prowadzić do trwałego upośledzenia ruchomości żuchwy, czyli możemy przestać dobrze żuć pokarmy, a nawet mówić z powodu przewlekłych zespołów bólowych.

– Dodatkowo operacja takich złamań grozi realnym ryzykiem powikłań, np. porażeniem nerwów twarzowych, co jest ogromnym kalectwem, brak mimiki , brak możliwości zamykania powiek, potem utrata widzenia wskutek owrzodzenia odsłoniętej permanentnie twardówki i rogówki. Bardzo złożony problem – mówił chirurg.

W Polsce największą liczbę poszkodowanych stanowią osoby w wieku 35-50 lat, aktywne zawodowo, które wsiadają na hulajnogi bez żadnego przygotowania. I nie mówimy tu o profesjonalnym przygotowaniu sportowym, ale o zwykłej umiejętności posługiwania się środkiem transportu rozwijającym dużą prędkość na nierównych, a przede wszystkim pełnych innych uczestników ruchu chodnikach.

Na dodatek obecnie na rynku brakuje polis ubezpieczeniowych, które chroniłyby interes osoby kierującej wypożyczoną hulajnogą elektryczną. A wypadki z ich udziałem zdarzają się coraz częściej. Mimo że właścicielem pojazdu jest firma, to za szkody odpowiada kierowca. Rekordowe odszkodowanie w Polsce wyniosło 2,5 mln zł.