Eko? Wolne żarty! Nie daj się nabrać na "roślinne" przystanki, to zagrywka reklamowa
Jest moda, biznes reaguje. Aktualnie mamy - słusznie zresztą - zwiększony nacisk na kwestie ekologiczne i bardzo dobrze, bo firma za firmą bierze to sobie do serca. Ale są też takie, które pozornym działaniem chcą się podpiąć pod modę i trochę przy niej ogrzać. Przykładem jest "roślinny" przystanek marki Palmolive.
Sęk w tym, jak pisze Jan Baran, że to pseudoekologia i zagrywka PR. To skandynawski chrobotek, zaimpregnowany, który jest po prostu martwą naturą i żadnych właściwości już nie ma.
Przechodzimy dalej obok takiego przystanku, ale w mózgu zostaje zakodowane skojarzenie marka-proeko. Tymczasem są lepsze przykłady komercyjnych działań, które są jednocześnie prawdziwie ekologiczne. Dość wspomnieć głośną ostatnio papierową butelką Carslberga czy usuwanie plastikowych słomek z sieci gastronomicznych. A co z firmami, które siłą rzeczy żyją z produkcji plastiku? Te też dokładają starań, by ten szkodliwy wymiar działalności ograniczyć. Tu pisaliśmy, co w swoich laboratoriach robią inżynierowie Nestle.
Na koniec ekologia to nie tylko aktualna moda. W INNPoland.pl pisaliśmy, że życie w sposób bardziej przyjazny środowisku wcale nie musi być drogie.