Co politycy robią z pieniędzmi? Sądząc po oświadczeniach majątkowych – zjadają

Konrad Bagiński
Prof. Tomasz Grodzki, nowy marszałek Senatu ma Jaguara – ta wiadomość rozgrzała serca i umysły pracowników prawicowych mediów. Okazało się też, że ma spore oszczędności. A marszałek Sejmu, Elżbieta Witek ma tylko Fiata Tipo i 3500 zł na koncie. Tylko czy to dobrze, że Witek nie umie odłożyć grosza?
Elżbieta Witek - posłanka od 2005 roku, ma tylko 3500 zł oszczędności Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Od kilku dni głośno jest o majątku prof. Grodzkiego. Tuż przez tym, jak wygłosił orędzie do telewidzów, pracownicy „Wiadomości” TVP w pocie czoła przygotowali materiał, który miał go zdyskredytować. Bo marszałek Senatu ma 200 tys. złotych, 13 100 euro, 23 900 dolarów, 13 700 franków oszczędności, a także akcje spółek giełdowych na kwotę ponad 74 tys. złotych. Jest współwłaścicielem domu o wartości 480 tys. złotych, współwłaścicielem mieszkania o wartości 300 tys. złotych, a także działki budowlanej o wartości 175 tys. złotych. No a przede wszystkim na Jaguara XF (rocznik 2016), którego użytkuje w formie wynajmu długoterminowego.


"Wiadomości" zestawiły to bizancjum ze skromnością Elżbiety Witek, marszałkini Sejmu. Bo ze złożonego we wrześniu 2019 roku oświadczenia wynika, że ma ona Witek ma 3,5 tys. złotych oszczędności, mieszkanie o wartości 170 tys. złotych (wraz z mężem) oraz pół mieszkania ze spadku. Oboje jeżdżą wspólnym Fiatem Tipo w 2019 roku.

Kto jest bardziej zaradny?
Okazuje się, że na sztuczkę pracowników TVP nabrało się niewiele osób. Sami internauci przypomnieli, że prof. Grodzki jest wybitnym lekarzem o wieloletnim stażu, zajmuje się niesamowicie trudnymi przypadkami. Ale i Elżbieta Witek nie jest sejmowym beniaminkiem, w ławach PiS zasiada od 2005 roku, jej kariera nabrała tempa w roku 2015, gdy PiS wygrał wybory. Piastowała też funkcje ministerialne. Z pewnością nie przymiera głodem, jej zarobki wyszczególnione w oświadczeniu majątkowym są bardziej niż przyzwoite.

W swoim oświadczeniu majątkowym na koniec VIII kadencji Sejmu Elżbieta Witek wpisała zarobki z różnych państwowych instytucji. Wyszło (łącznie z emeryturą) 138,5 tysiąca złotych rocznie - czyli 11,5 tysiąca miesięcznie. Dodajmy, że jako posłanka nie musiała się martwić o transport i inne sprawy, fundowane parlamentarzystom przez podatnika.

Deklarowane przez nią 3500 złotych oszczędności nie jest więc chyba powodem do chwalenia się. Oczywiście nie znamy sytuacji życiowej marszałkini Sejmu, ale przez wiele lat w administracji państwowej i Sejmie nie udało się jej odłożyć większej sumy. To dziwna sytuacja, podobnie wyglądają zresztą oświadczenia majątkowe wielu innych polityków. Nie mają w miarę nowych samochodów, oszczędności. Co więc robią z pieniędzmi? Zarabiają przecież średnio 2-3 razy więcej, niż przeciętny obywatel. A mają mniej.