Wysokość emerytury może być zależna od liczby dzieci? Znamy stanowisko resortu
Nie dalej, niż wczoraj, pisaliśmy o osobliwym pomyśle ekipy rządzącej na rozwiązanie dwóch zbliżających się bolączek polskiego społeczeństwa naraz. Tym dziwnym posunięciem rząd miał pracować jednocześnie nad podtrzymaniem przy życiu systemu emerytalnego i zapobiec starzeniu się społeczeństwa. Na ten moment jednak Ministerstwo Rodziny nad takim projektem ustawy nie pracuje.
Rozwiązanie, nad którym według osoby cytowanej przez „Wyborczą” rząd już pracuje, miałoby polegać na tym, że – im więcej masz dzieci, tym dostaniesz większą emeryturę. I odwrotnie, nie masz dzieci, na starość dostaniesz grosze – pisał dziennik
Jak by to miało działać
– Zupełnie spokojnie można sobie wyobrazić sytuację, w której pracujące dzieci przekazują cześć swoich dochodów rodzicom. Np. każde dziecko jest zobowiązane przekazać 1 proc. swojej pensji na rzecz każdego z rodziców – czytaliśmy wczoraj w dzienniku wypowiedź osoby związanej z rządem.
Wyjaśnialiśmy również zasady, na jakich miałby funkcjonować nowy system emerytalny. Powtarzając za rozmówcą „Gazety” - Jeśli ktoś ma jedno dziecko i zarabia ono średnią krajową (5604 zł brutto), to ma dodatkowo 50 zł, a gdy ma 8 dzieci pracujących, to 400 zł. Ten procent byłby odliczany od podatku, a rodzic miałby prawo do dopisania tej kwoty do dochodu lub dopisania do kapitału emerytalnego.
U naszych południowych sąsiadów faktycznie system emerytalny jest pośrednio powiązany z liczbą dzieci. Bynajmniej jednak wysokość emerytury w Czechach nie zależy od liczby zstępnych w pierwszym pokoleniu. Ma natomiast wpływ na wiek emerytalny kobiet. Bezdzietne zyskują uprawnienia w wieku 63,5 lat, matki pięciorga dzieci kończąc 59. rok życia.
Psucie pieniądza
Zabiegi wokół impulsu demograficznego PiS podejmuje już od 2016 roku. Jednak, jak pisaliśmy niedawno w INNPoland, wysiłki w celu zwiększenia dzietności wydają się nie odnosić zakładanych skutków. Ludzie nie chcą dalszego rozdawnictwa publicznych pieniędzy i większość obywateli opowiada się przeciwko 600 plus.
Być może to za sprawą impulsu inflacyjnego, jaki powoduje tak duży zastrzyk pieniądza w finansowym krwiobiegu państwa. Wszak po kilku latach funkcjonowania 500+ za owo świadczenie można kupić znacznie mniej pieluch i śpioszków, a jego beneficjenci powoli zaczynają rozumieć, że dali się kupić za własne pieniądze, które na domiar złego coraz szybciej tracą realną siłę nabywczą.