Szef wymaga multitaskingu? To szkodliwe dla psychiki i mózgu

Jakub Tomaszewski
Matka Natura zaprojektowała większość z nas m.in. do rozumnego myślenia, odczuwania empatii, zdolności rozpoznawania co moralnie poprawne, a co nie. Zabrakło nam jednak tego, czego współczesna cywilizacja tak często od nas oczekuje. Multitasking, tak doceniany przez wiele korporacji, jest dla gatunku ludzkiego nienaturalny, a dla większości jego przedstawicieli nawet szkodliwy.
Działanie wielozadaniowe może prowadzić do zmian w budowie mózgu i uzależnień neuralnych. Flickr / Keith Williamson / CC BY 2.0
Zdaniem Earla Millera z MIT, nasze mózgi nie są zaprojektowane do multitaskingu. Ich konstrukcja jest taka, by dobrze radziły sobie z jedną rzeczą naraz, a bombardowanie „systemu operacyjnego” człowieka wieloma informacjami w tym samym czasie może go tylko spowolnić.

– Nasze mózgi tak naprawdę niezbyt dobrze sobie radzą z wieloma zadaniami podejmowanymi w tym samym czasie. Kiedy ludzie myślą, że „multitaskują”, z technicznego punktu widzenia jedynie szybko przełączają się między poszczególnymi czynnościami. Za każdym razem, kiedy to robią, ponoszą pewne koszty poznawcze – mówi w rozmowie z Inc.com neuronaukowiec z Massachusetts.


Multitasking jest nienaturalny

Tego samego zdania jest dr Konrad Maj, Kierownik Centrum Innowacji Społecznych i Technologicznych "HumanTech" na SWPS. – To nienaturalny stan dla naszego umysłu, kiedy musimy przełączać się między zadaniami. Człowiek od zarania dziejów, jak się nad czymś skoncentrował, np. malował obraz na ścianie jaskini, nie dzwonił mu co kawałek telefon, ani nie grał telewizor w tle, a na Facebooku nie było nowych powiadomień – tłumaczy ekspert w rozmowie z INNPoland.pl.

– Ale nie musimy się cofać do średniowiecza, by zobaczy, że multitasking, to wynalazek ostatnich kilkunastu, może 20 lat. Jeszcze w PRL-u ludzie siadali przed telewizorem, by obejrzeć jakiś ciekawy serial i skupiali się tylko i wyłącznie na tym – dodaje.

Jak twierdzi nasz rozmówca, kiedyś to my szukaliśmy informacji, teraz informacje szukają nas. Dziennik telewizyjny sprzed 30 lat był tak skonstruowany, że podawał dłuższe bloki informacyjne co do jednego wątku. W jednym materiale nie było tylu bodźców. Mimo, że to był serwis pełen propagandy, dawał więcej okazji do przetrawienia informacji, refleksji na jego temat.

Wielozadaniowość wyrabia niekorzystne nawyki

Stałe przełączanie się między zadaniami wyrabia niekorzystne nawyki mózgu. Szczególnie wtedy, kiedy kończymy jakieś drobne zajęcie, pokroju wysłania maila, czy odpowiedzi na komunikatorze. Nasz organizm dostaje dopaminowy strzał, taki hormon-nagrodę, że właśnie doprowadziliśmy coś do końca.

Mózgi uwielbiają dopaminę, dlatego podpowiadają nam, byśmy częściej przełączali się między drobnymi zadaniami, by mogły wyprodukować więcej dopaminy. Niebezpieczne błędne koło się zamyka, a my pogłębiamy się w szkodliwym przekonaniu, że zrobiliśmy kawał dobrej roboty, w rzeczywistości nie robiąc prawie nic. W każdym razie nic wymagającego krytycznego myślenia.

Uzależnienie neuralne

Niektórzy naukowcy mówią w kontekście częstego sprawdzania telefonu czy skrzynki mailowej o neuralnym uzależnieniu. Takie nawyki obniżają jakość i wydajność pracy. Multizadaniowość utrudnia organizację myśli i selekcjonowanie nieistotnych informacji.
Multitasking jest często wymagany przez pracodawcówFlickr / Thom Cochrane / CC BY 2.0
Spadek wydajności to mało? Spójrzmy w takim razie na wyniki badań przeprowadzone na Uniwersytecie w Londynie, które wykazały u multitaskujących osób wyraźny spadek IQ. Porównywalny do tego, jaki dotyka ludzi nagminnie niedosypiających lub nadużywających marihuany.

Inne badania wykazały u osób pracujących w trybie wielozadaniowym wzrost kortyzolu. Częste „zmiany biegów”, na jakich pracuje nasz mózg, nie dość, że pompują w nasze żyły spore ilości hormonu stresu, to jeszcze nadmiernie męczą fizycznie oraz psychicznie.

– Multitasking wymaga stałego bycia na tzw. „stendbaju”, czyli w stanie ciągłej gotowości. To powoduje wzrost poziomu hormonu stresu we krwi, bo jest podobne do sytuacji sprzed około 50 tys. lat, gdy siedząc sobie spokojnie w swojej jaskini, nasz przodek usłyszał jakiś niepokojący dźwięk. Aktywizował się, jego zmysły się wyostrzały, ale towarzyszył temu lęk. Bycie pod ostrzałem różnych bodźców alarmujących jest bardzo męczące. A my tak mamy pracując na komputerze z otwartymi zakładkami: Facebook, Twitter, email… itd. – wyjaśnia Maj.

Zmiany mogą być permanentne

Niedawne badania przeprowadzone na Uniwersytecie Sussex polegały na obrazowaniu magnetycznym mózgów osób, które sporo czasu spędziły „multitaskując”, np. pisząc wiadomości tekstowe w trakcie oglądania telewizji. Wyniki rezonansu magnetycznego wykazały znacznie mniejszą gęstość połączeń neuronalnych w przedniej korze mózgowej. To obszar odpowiadający m.in. za empatię oraz kontrolę emocji.

– Największą ceną, jaką płacimy za wielozadaniową rzeczywistość, są problemy z pamięcią. Zarówno ta krótkotrwała, jak i długotrwała w toku badań okazuje się słabsza u tych osób, które marnują swoje zasoby poznawcze do częstego przełączania się z zadania na zadanie – tłumaczy ekspert.

– Drugim potężnym kosztem jest spadek efektywności naszej pracy. Szacuje się, że częste multitaskingowanie obniża naszą wydajność w pracy nawet do 40 proc. – dodaje.

Inne koszty behawioralne


– Do tego dochodzi automatyzm w działaniu. Przetwarzamy informacje na bardzo płytkim poziomie. To dlatego ludzie mają skłonność do popełniania błędów, dają sobą manipulować, albo dokonują absurdalnych wyborów politycznych, mimo niemal nieograniczonego dostępu do informacji, a w zasadzie przez niego. Po prostu mamy kłopot z odróżnianiem źródeł wiarygodnych od niewiarygodnych, informacji ważnych od nieważnych – twierdzi ekspert.

Wielozadaniowość obniża gęstość neuronów


Wiemy, że w wyniku funkcjonowania w trybie wielozadaniowości spada gęstość neuronów w płacie czołowym. To zmiany na płaszczyźnie fizjologicznej. Czy w związku z tym możemy się spodziewać, że funkcjonowanie w cywilizacji o uwadze powierzchownej może pociągnąć za sobą dalsze dostosowywanie się naszych mózgów? Czy jest szansa, że za kilka pokoleń będziemy ewolucyjnie lepiej przystosowani do trybu wielozadaniowego?

– Obawiam się, że ewolucja nie dogoni zmian technologicznych i cywilizacyjnych. To znaczy, jeśli za 200, 300 lub kilkaset lat nasze mózgi będą bardziej przystosowane do multitaskingu, to i tak nam to niewiele da, bo złożoność świata może być wtedy większa. Jeśli nawet będziemy bardziej wielozadaniowi, to i tak będziemy przystosowani zaledwie do obecnych czasów – uważa ekspert.

Ewolucja mózgu nie pójdzie w stronę wielowątkowości

Zdaniem doktora Maja, ewentualna ewolucja naszych mózgów w stronę multitaskingowania odbywać się będzie na zasadzie szybszego przełączania i sprawniejszego restartu, nie zaś faktycznego rozwoju umiejętności symultanicznego wykonywania kilku czynności naraz.

By nie dać się zapędzić w ślepy zaułek ciągłego rozpraszania i chronicznego sprawdzania powiadomień i wiadomości, doktor Maj radzi, by podzielić to, co mamy zrobić, na pewne jednostki czasowe. Warto ustalić sobie rygor, że np. przez godzinę zajmujemy się jedną czynność, a przez kolejną - inną.

Za słaba hydraulika

Z multitaskingiem związane są pewne ograniczenia natury anatomicznej naszego mózgu. Najzwyczajniej w świecie, czasami nie wyrabia hydraulika.

– Chodzi o przepustowość naczyń krwionośnych. Wielozadaniowość wiąże się aktywowaniem różnych, czasami skrajnych części naszego mózgu. W multitaskingu pewien obszar naszego mózgu jest aktywowany na chwilę, napływa do niego krew. Następnie przełączamy się na inne zadanie, uruchamiając inną część mózgu i tak dalej. To jest stałe przełączanie się na inne programy, tego nie znosi żadne urządzenia elektroniczne, tak samo i nasz mózg – opowiada Maj.