"Czujemy się ograbiani". Nagrał film z pustego zakładu pracy, takich jak on są tysiące
Łukasz Gubański przedsiębiorcą jest od ponad dekady. Z powodu epidemii koronawirusa dziś produkcja opakowań w jego zakładzie, Grupie Remi, stoi. Aby zasygnalizować władzom skalę problemu, z jakim właśnie zmaga się polski biznes, mężczyzna nagrał film, który jest dobitną odpowiedzią przedsiębiorców na rządową tarczę antykryzysową.
Tak, firmę założył mój ojciec w 1989 roku. Produkujemy opakowania, ekspozytory i palety jubilerskie. Dziś nie wiemy, co będzie z naszą przyszłością.
Dlaczego? Epidemia dała wam w kość?
W tym momencie produkcja w zasadzie nie istnieje. Choć prowadzenie biznesu wcale nie było łatwe przed tym nieszczęściem, dziś jest totalny zastój. Maszyny zalegają kurzem, w firmie są pustki, większość pracowników przebywa na urlopach.
Urlopy są dobrowolne czy przymusowe?
Dobrowolne. Pracownicy nie przychodzą, ponieważ obawiają się, że w drodze do pracy zakażą się koronawirusem. Część przychodzi w kratkę - jednego dnia nie ma nikogo, drugiego jest jedna, dwie osoby. Dziś w zakładzie są ze mną dwie współpracownice, które szyją pierwsze prototypy maseczek.
Więc zaczęliście produkować maseczki. Jak do tego doszło?
Jestem przedsiębiorcą od dekady, więc wiem, że muszę myśleć o przyszłości firmy z wyprzedzeniem. Myśl o rozpoczęciu produkcji maseczek pojawiła się w mojej głowie w okolicy drugiego tygodnia marca, kiedy ludzie zaczęli siedzieć w domach, a moim klientom ustała sprzedaż.
To był jedyny pomysł na to, jak przetrwać te ciężkie czasy?
Nie, rozeznawałem się w kilku opcjach. Zastanawiałem się, czy nie lepiej byłoby zająć się jakąś inną pracą, na przykład zostać kurierem, ponieważ posiadam busa. Jednak mam na względzie również moich pracowników, stąd opcja z maseczkami. Jeśli to nie wypali - a istnieje taka ewentualność, bo produkcja maseczek wcale nie jest taka prosta - będę musiał odesłać ludzi i zacząć myśleć o sobie.
Czemu produkcja maseczek nie jest prosta?
Jest praco- i czasochłonna, a my nie posiadamy wystarczającej liczby maszyn i ludzi, żeby ruszyć z hurtową produkcją. W ciągu godziny jednej osobie udaje się zrobić dwadzieścia parę masek. Jednak mimo, że zatrudniamy więcej osób, mamy tylko trzy stanowiska, przy których można je wykonywać. W zakładzie jest jeszcze prasa, więc może uda nam się ją jakoś wykorzystać i przyspieszyć proces wycinania wykroju. Niemniej nie spodziewamy się, że będzie to bardzo wydajne rozwiązanie.
Dodatkowym problemem są braki w zaopatrzeniu. Obecnie poszukuję gumek i stwierdzam, że praktycznie nie ma już polskich producentów. Całe zaopatrzenie w tekstylia obsługiwały Chiny.
– Może te obrazki przemówią decydentom do rozsądku. Jeżeli nie to #zawieszamjutro – pisze Gubański pod filmem. • YouTube.com / Łukasz Gubański
W swoim filmie apeluje pan do premiera o zniesienie ryczałtowego ZUS-u. Sądzi pan, że to pomoże przedsiębiorcom, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji?
Zdaję sobie sprawę, że istnieje coś takiego, jak odpowiedzialność przedsiębiorcy - ktoś musi płacić podatki, żeby państwo sprawnie działało. Jednak w obecnych okolicznościach, gdy nie mamy przychodów ani zamówień, to płacąc ZUS czujemy się, jakbyśmy byli ograbiani. Stąd też mój apel, żeby ulżyć przedsiębiorcom w tym trudnym momencie.
Andrzej Duda zaproponował, że mikroprzedsiebiorcy i samozatrudnieni będą zwolnieni z płacenia ZUS-u przez trzy miesiące, jeśli ich przychody spadły o 50 proc. w stosunku do lutego. To nie wystarczy?
Uważam, że nie. Jest to dobry ruch, jednak powinien objąć szersze grono i większy obszar czasowy. Nie chodzi bowiem o to, żeby część przedsiębiorców zwolnić z płacenia składek, a części kazać dalej płacić i analizować, kto stracił przychody, a kto nie. Przecież są przedsiębiorcy, którzy w marcu wciąż prowadzili biznesy i mają wysokie przychody, ale w kwestii dochodów dziś praktycznie zostają z niczym. Zresztą z takiego dzielenia przedsiębiorców rodzą się później różne dramaty - na przykład ktoś zarobił pięć złotych za dużo, by trafić do tej uprzywilejowanej, niepłacącej składek grupy. To rodzi pole do różnych manipulacji dla nieuczciwych.
Co więcej, my, przedsiębiorcy, nie mamy pojęcia, co przyniosą nam następne miesiące. Propozycja prezydenta miałaby więc więcej sensu, gdyby odnosiła się na przykład do marca zeszłego roku, a nie sytuacji sprzed miesiąca i objęła cały okres zagrożenia epidemiologicznego.
Co więc miałoby zastąpić ryczałtowy ZUS? Składki ZUS wyliczane od przychodu?
Przychody nie są właściwym odniesieniem. Jak ktoś zatrudnia ludzi, to zwykle ma duże przychody, bo musi mieć obrót, żeby w ogóle utrzymać firmę. Jednocześnie może mieć bardzo duże koszty. Lepszym rozwiązaniem byłoby udzielenie masowej ulgi wszystkim przedsiębiorcom, np. obniżyć je o 90 proc. Nie pomijałbym również kosztów pracowniczych, bo tu politycy często stosują pewną manipulację.
W jakim sensie?
Mówią, że obniżą ZUS przedsiębiorcom, tymczasem ktoś, kto zatrudnia kilka czy kilkanaście osób i daje miejsca pracy, tak naprawdę na tym nie skorzysta. Po obniżeniu ZUS-u dla przedsiębiorców koszty prowadzenia działalności praktycznie nie spadają, bo trzeba przecież opłacić pracowników.
Może jest jakieś światełko w tym tunelu? Iskra nadziei czy nuta optymizmu?
Mi trudno myśleć optymistycznie o swojej przyszłości. Łańcuchy dostaw są pozamykane, zatrzymał nam się eksport. Obawiam się, że moja firma będzie mieć poważne problemy i nie poradzi sobie z nimi tak łatwo w najbliższych miesiącach.
Wkrótce zacznie brakować niektórych produktów, które importujemy z zagranicy. Nie mam pewności, czy wszystkie surowce dla mojej bazowej produkcji będą dostępne. Część z nich kupowaliśmy we Włoszech. Nawet jak to wszystko się skończy, istnieje duże prawdopodobieństwo, że z powodu braku jakiegoś niezbędnego surowca nie będę mógł z powrotem ruszyć.