Będą śledzić dane o naszej lokalizacji. Nowe przepisy budzą wątpliwości ekspertów

Katarzyna Florencka
Śledzenie lokalizacji użytkowników jest jedną z kluczowych metod, które pozwoliły opanować epidemię COVID-19 w krajach takich jak Korea Południowa czy Tajwan. Metoda ta budzi w Europie duże kontrowersje, ale kolejne kraje rozważają jej wprowadzenie w tej czy innej formie. Nie inaczej jest u nas: rząd przygotowuje przepisy, które pozwolą mu zażądać od telekomów danych lokalizacyjnych Polaków.
Przepisy pozwalające rządowi na otrzymywanie danych o lokalizacji użytkowników mają wejść w życie w ramach nowelizacji tarczy antykryzysowej. Fot. Mieczysław Michalak / Agencja Gazeta
Jak informuje "Dziennik Gazeta Prawna", przepisy te mają być częścią nowelizacji tzw. tarczy antykryzysowej.

Według projektu ustawy, podczas stanu zagrożenia epidemicznego, epidemii lub klęski żywiołowej operator telekomunikacyjny będzie musiał dostarczyć ministrowi cyfryzacji dane z ostatnich 14 dni o lokalizacji telefonów komórkowych osób zarażonych koronawirusem lub objętych kwarantanną. Dodatkowo do ministra mają wówczas trafiać zanonimizowane dane o lokalizacji urządzeń końcowych wszystkich użytkowników.

Obawy ekspertów

To jednak nie koniec, ponieważ jeszcze większe uprawnienia w tym obszarze ma posiadać premier. Na wniosek ministra cyfryzacji będzie on mógł nakazać telekomom przekazanie innych danych o lokalizacji urządzeń końcowych. Zgoda samego użytkownika nie będzie wymagana, a "szczegółowy zakres danych, sposób i tryb ich przekazywania mogą zostać określone w umowie pomiędzy ministrem właściwym do spraw informatyzacji a operatorem".


Duże wątpliwości ekspertów budzi tutaj ogólność przygotowywanych przepisów.

– Ustawa powinna jasno precyzować cel zbierania danych, a nie tylko ogólnie wspominać o potrzebach analitycznych. Nie wiem też, w jakim zakresie dane miałyby być zanonimizowane. Poza tym jeśli premier w drodze decyzji administracyjnej wyda operatorowi polecenie o przekazaniu "innych danych", to tam nie ma już mowy o ich anonimizacji – stwierdza w rozmowie z "DGP" Krzysztof Izdebski z Fundacji ePaństwo.

Dane z Google

Jak pisaliśmy wczoraj w INNPoland.pl, Google opublikowało właśnie raport z danymi na temat lokalizacji użytkowników. Informuje on o tym, w jaki sposób ludzie się przemieszczają i czy siedzą w domach.

W raporcie "Community Mobility Report" porównano ruch z 16 lutego i 29 marca w sklepach, autobusach, metrze i na przystankach. Zostały uwzględnione dane lokalizacyjne z miliardów telefonów użytkowników z 131 krajów. Pochodzą one z telefonów użytkowników, którzy włączyli opcję historii lokalizacji. W analizie ujęte jest sześć kategorii: rekreacja, apteki i sklepy spożywcze, parki, dworce, miejsca pracy oraz domy.

Dane Google pozwalają na przykład sprawdzić, czy są w kraju miejsca, do których ludzie uczęszczają mimo zakazów. Dzięki takiej informacji zamknięto np. parki w San Francisco, bo te zanotowały spory wzrost odwiedzin w marcu.

Raport dla Polski z 29 marca pokazuje 78-procentowy spadek liczby wizyt w galeriach i restauracjach w porównaniu do wartości wyjściowej oraz 59-procentowy spadek wizyt w sklepach i aptekach. Aż 71 proc. osób mniej korzysta też z transportu publicznego.