Wielki wyścig światowych supermocarstw. Zachód przestaje być Chinom potrzebny

Leszek Sadkowski
Chińczycy stają się coraz bardziej samowystarczalni w każdej dziedzinie życia, a świat Zachodu powoli przestaje być im potrzebny do rozwoju, bo to, czego chcieli lub musieli się nauczyć, w dużej mierze już się nauczyli. Teraz chcą odbudować swoją ekonomiczną potęgę - a to powoduje zwarcie i konflikt z USA.
Do 2035 roku Chiny chcą być społeczeństwem innowacyjnym. 123rf.com
Na stulecie Komunistycznej Partii Chin, czyli do lipca 2021, ma się zmienić model zarządzania Chinami i rozwoju kraju z dotychczas opartego na eksporcie – na model oparty na silnym rynku wewnętrznym.

Drugi cel prezydenta Xi Jinpinga dotyczy 2049 roku, gdy przypada stulecie Chińskiej Republiki Ludowej. Chiny, jak przed wiekami, chcą być wielką cywilizacją, największą na świecie, przed Stanami Zjednoczonymi.

I są na dobrej ku temu drodze, statystyki wyraźnie pokazują, że USA są przez Chiny cały czas gospodarczo doganiane, a pod kilkoma względami, np. siły nabywczej pieniądza czy łącznego PKB, są już - lub właśnie się stają - największą gospodarką świata.


A obecny kryzys, który silnie uderzył w Amerykę i cały Zachód jeszcze tylko ten nieodwracalny proces przyspieszy.

Po trzecie, na ostatnim XIX zjeździe KPCh Xi Jinping dodał jeszcze jeden cel – do 2035 roku Chiny chcą być społeczeństwem innowacyjnym, choć tak naprawdę w znacznej już części nim są.

- Z punktu widzenia USA są więc zagrożeniem gospodarczym i handlowym, a chcą być technologicznym. Stąd też uwaga Waszyngtonu poświęcona Huawei i innym chińskim firmom technologicznym - ocenia Bogdan Góralczyk, profesor w Centrum Europejskim UW, były ambasador.

Do tego Chińczycy tworzą też z sukcesami dwa tzw. Jedwabne szlaki, czyli geostrategiczne projekty rozszerzania chińskich wpływów na świecie. I robią to dobrze wizerunkowo zyskując coraz większą sympatię świata.

„Zmierzch Zachodu”

Góralczyk uważa, że musimy głębiej zastanowić się nad kondycją całego Zachodu, bo sytuacja skłania do pytań o stan demokracji liberalnej, rynkowego kapitalizmu oraz o dominację Zachodu w świecie.

- Być może nie jest to jeszcze „zmierzch Zachodu”, który już dawno temu wieszczył Oswald Spengler, ale pewne jest jedno: Historia wróciła. Teza Francisa Fukuyamy, głośna tuż po upadku komunizmu, zgodnie z którą nie ma alternatywy ani dla liberalnej demokracji, ani niewidzialnej ręki rynku, właśnie się na naszych oczach z hukiem rozsypuje - uważa Góralczyk

I dodaje, że nieposkromiony rynek przyniósł nam zmiany w naszych zachowaniach i etosie, niebywałe rozwarstwienie, połączenie czy nawet „zblatowanie” elit władzy i pieniądza, a równocześnie wielkie poczucie krzywdy, niedowartościowania i zapomnienia po stronie klasy średniej czy młodego pokolenia, słusznie nazwanego prekariatem.

Pułapka Tukidydesa

Warto przypomnieć, że już w 2015 r. Graham Allison z Uniwersytetu Harvarda określił, iż mamy obecnie znów do czynienia z tzw. Pułapką Tukidydesa.

Czyli z sytuacją jak w starożytnej Grecji, kiedy pretendent do hegemonii, Ateny, starły się z dotychczasowym hegemonem – Spartą.

- Dzisiaj Spartą są USA, a Atenami – szybko rosnące w siłę Chiny. Najgorsze jest to, że eksperci z Harvarda zbadali pod tym kątem okres z lat 1500–2010 i wyszło im, że takich przypadków było ogółem 16, z czego aż 12 skończyło się zbrojnym konfliktem i wojną - przypomina Góralczyk.

Chińskie ożywienie

Tymczasem najważniejszym wydarzeniem w Chinach były ostatnio „Dwie Sesje”, czyli równoległe, doroczne obrady Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (parlamentu) i Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin (ciała doradczego parlamentu).

- Pierwszy kwartał br. był dla chińskiej gospodarki wręcz katastrofalny. Ale już drugi świadczy o ożywieniu gospodarczym i stopniowym powrocie do tendencji wzrostowej - ocenia Andrzej Liang, Polak od lat mieszkający w Chinach.

Wiadomo, że przez pandemię wzrosło bezrobocie w miastach, a inflacja w pierwszych trzech miesiącach roku przekroczyła poziomy notowane w 2019 roku (ok. 3 proc.).
Liang uważa, że wiele zmiennych i wiele nieprzewidywalnych czynników sprawia, że trudno definitywnie przewidywać rozwój wydarzeń.

Nie wiadomo bowiem, jaka będzie kondycja gospodarki światowej w kolejnych kwartałach i jak poważnie w wyniku pandemii ucierpi handel międzynarodowy. Nie wiadomo też, kiedy wygaśnie ostatnie ognisko epidemii.

- Dlatego po raz pierwszy od początku lat 90, kiedy zaczęto liczyć chińskie PKB, zrezygnowano z wyznaczenia tegorocznego celu wzrostu dla gospodarki ChRL. W dalszych miesiącach należy skoncentrować się na powrocie do normalnego funkcjonowania państwa w sferze gospodarczej, jak i społecznej - dodaje Liang.

Priorytetem jest oczywiście zapewnienie stabilnego zatrudnienia i standardu życia wszystkim mieszkańcom kraju więc rząd będzie nadal stymulował gospodarkę.

Dlatego przewiduje deficyt budżetowy w br. na poziomie 3.6 proc. PKB (w ub.r. 2.8 proc.), a bank centralny ma wesprzeć działania na rzecz zwalczania ekonomicznych i społecznych skutków epidemii poprzez wyemitowanie specjalnych bonów skarbowych o łącznej wartości 1 bln RMB (czyli ok. 580 mld zł podczas gdy cały polski budżet to ponad 400 mld zł).

Premier Chin zapowiedział zaś dalszą redukcję podatków i opłat administracyjnych o kolejne 500 mld RMB (ok. 288.6 mld zł), dzięki czemu przedsiębiorstwa uzyskają ok. 2.5 bln RMB (ok. 1.45 bln zł) dodatkowych środków w swoich budżetach.

O tym, że sytuacja szybko się poprawia świadczy też choćby to, że w kwietniu br. wzrosła w Chinach sprzedaż samochodów luksusowych do 277 tys. sztuk, o 11 proc. więcej w porównaniu z kwietniem 2019.

Wojna handlowa trwa

Tymczasem Biały Dom zamroził relacji z Chinami, a cała ta nieformalna wojna trwa już od wielu miesięcy. Jest to wojna na płaszczyźnie handlowej (cła i ograniczenia w handlu), technologicznej (Huawei kontra Stany i ich potęga) oraz militarnej.

Mówiąc krótko, USA chcą po prostu zatrzymać rozwój Chin, w których słusznie upatrują konkurenta mającego zdetronizować Amerykę jako światowego lidera.

Może być już jednak za późno - rośnie oto bowiem nowy potentat kolejnej rewolucji przemysłowej (lub raczej technologicznej) i to on zaczyna rozdawać karty w tej grze. Tym bardziej, że ma już nowoczesne sieci 5G i inne kluczowe technologie.

Ale Amerykanie wciąż w dużej części kontrolują światowy handel, głównie na morzu. Po to właśnie Chińczycy wymyślili nowe szlaki lądowe biegnące z Azji do Europy - tu nikt im niczego nie zabroni.

Są to nowe wersje dawnych szlaków jedwabnych, wersje nowoczesne i głęboko przemyślane. Bo celem Pekinu jest wypchnięcie nieprzewidywalnej ostatnio Ameryki z Azji i Europy, a sami Amerykanie robią wiele żeby tak się właśnie stało.
USA chcą zatrzymać rozwój Chin, w których upatrują konkurenta mającego zdetronizować Amerykę jako światowego lidera.123rf.com

Nowy ład światowy i koronawirus


USA wycofały się ostatnio z wielu porozumień wielostronnych w dużej mierze dzięki Donaldowi Trumpowi.
W kontekście owego nowego ładu międzynarodowego trzeba postrzegać punkty zapalne w regionie Azji Wschodniej gdzie mamy punkty zapalne – spory terytorialne, m. in. Japonii i Chin czy Chin i Wietnamu.

Tymczasem światowa gospodarka skurczy się w tym roku o ponad 3 proc. Najsilniej dotknięte zostaną kraje najbardziej dotąd rozwinięte i najbogatsze, głównie w Europie i Ameryce, choć gospodarki zamożnej Australii i Nowej Zelandii ucierpią jeszcze mocniej. Wzrosną za to niektóre kraje Azji i Afryki.

Podobnie mocno jak Europa tegoroczny kryzys odczują obie Ameryki. I tak np. PKB USA obniżyć się może w tym roku nawet o blisko 6 proc., a Kanady o 6,2 proc.

Najbardziej rozwinięte kraje świata stracą bardzo dużo, nikt nie ma w tym przypadku wątpliwości. Za to te, które najcierpliwiej goniły najbogatszych, dzięki pandemii mocno skrócą do nich dystans.

W tym przypadku chodzi o gospodarkę Chin, która najwcześniej została dotknięta pandemią koronawirusa i Indii, czyli dwóch najludniejszych krajów świata. MFW szacuje, że mimo tego, iż w I kwartale br. gospodarka Chin skurczyła się o 6,8 proc. rok do roku, to w całym 2020 osiągnie wzrost o 1,2 proc.

To znacznie skróci ich dystans do Zachodu, a głównie USA, które jako ostatnie mogą być jeszcze równorzędnym partnerem dla Państwa Środka. Ale wydaje się, że ten wyścig już ma nowego zwycięzcę, a pandemia i technologie kreują nam właśnie nowego lidera światowej gospodarki.

Można powiedzieć, że historia dzieje się na naszych oczach.