Wielki wyścig światowych supermocarstw. Zachód przestaje być Chinom potrzebny
Chińczycy stają się coraz bardziej samowystarczalni w każdej dziedzinie życia, a świat Zachodu powoli przestaje być im potrzebny do rozwoju, bo to, czego chcieli lub musieli się nauczyć, w dużej mierze już się nauczyli. Teraz chcą odbudować swoją ekonomiczną potęgę - a to powoduje zwarcie i konflikt z USA.
Drugi cel prezydenta Xi Jinpinga dotyczy 2049 roku, gdy przypada stulecie Chińskiej Republiki Ludowej. Chiny, jak przed wiekami, chcą być wielką cywilizacją, największą na świecie, przed Stanami Zjednoczonymi.
I są na dobrej ku temu drodze, statystyki wyraźnie pokazują, że USA są przez Chiny cały czas gospodarczo doganiane, a pod kilkoma względami, np. siły nabywczej pieniądza czy łącznego PKB, są już - lub właśnie się stają - największą gospodarką świata.
A obecny kryzys, który silnie uderzył w Amerykę i cały Zachód jeszcze tylko ten nieodwracalny proces przyspieszy.
Po trzecie, na ostatnim XIX zjeździe KPCh Xi Jinping dodał jeszcze jeden cel – do 2035 roku Chiny chcą być społeczeństwem innowacyjnym, choć tak naprawdę w znacznej już części nim są.
- Z punktu widzenia USA są więc zagrożeniem gospodarczym i handlowym, a chcą być technologicznym. Stąd też uwaga Waszyngtonu poświęcona Huawei i innym chińskim firmom technologicznym - ocenia Bogdan Góralczyk, profesor w Centrum Europejskim UW, były ambasador.
Do tego Chińczycy tworzą też z sukcesami dwa tzw. Jedwabne szlaki, czyli geostrategiczne projekty rozszerzania chińskich wpływów na świecie. I robią to dobrze wizerunkowo zyskując coraz większą sympatię świata.
„Zmierzch Zachodu”
Góralczyk uważa, że musimy głębiej zastanowić się nad kondycją całego Zachodu, bo sytuacja skłania do pytań o stan demokracji liberalnej, rynkowego kapitalizmu oraz o dominację Zachodu w świecie.- Być może nie jest to jeszcze „zmierzch Zachodu”, który już dawno temu wieszczył Oswald Spengler, ale pewne jest jedno: Historia wróciła. Teza Francisa Fukuyamy, głośna tuż po upadku komunizmu, zgodnie z którą nie ma alternatywy ani dla liberalnej demokracji, ani niewidzialnej ręki rynku, właśnie się na naszych oczach z hukiem rozsypuje - uważa Góralczyk
I dodaje, że nieposkromiony rynek przyniósł nam zmiany w naszych zachowaniach i etosie, niebywałe rozwarstwienie, połączenie czy nawet „zblatowanie” elit władzy i pieniądza, a równocześnie wielkie poczucie krzywdy, niedowartościowania i zapomnienia po stronie klasy średniej czy młodego pokolenia, słusznie nazwanego prekariatem.
Pułapka Tukidydesa
Warto przypomnieć, że już w 2015 r. Graham Allison z Uniwersytetu Harvarda określił, iż mamy obecnie znów do czynienia z tzw. Pułapką Tukidydesa.Czyli z sytuacją jak w starożytnej Grecji, kiedy pretendent do hegemonii, Ateny, starły się z dotychczasowym hegemonem – Spartą.
- Dzisiaj Spartą są USA, a Atenami – szybko rosnące w siłę Chiny. Najgorsze jest to, że eksperci z Harvarda zbadali pod tym kątem okres z lat 1500–2010 i wyszło im, że takich przypadków było ogółem 16, z czego aż 12 skończyło się zbrojnym konfliktem i wojną - przypomina Góralczyk.
Chińskie ożywienie
Tymczasem najważniejszym wydarzeniem w Chinach były ostatnio „Dwie Sesje”, czyli równoległe, doroczne obrady Ogólnochińskiego Zgromadzenia Przedstawicieli Ludowych (parlamentu) i Ludowej Politycznej Konferencji Konsultatywnej Chin (ciała doradczego parlamentu).- Pierwszy kwartał br. był dla chińskiej gospodarki wręcz katastrofalny. Ale już drugi świadczy o ożywieniu gospodarczym i stopniowym powrocie do tendencji wzrostowej - ocenia Andrzej Liang, Polak od lat mieszkający w Chinach.
Wiadomo, że przez pandemię wzrosło bezrobocie w miastach, a inflacja w pierwszych trzech miesiącach roku przekroczyła poziomy notowane w 2019 roku (ok. 3 proc.).
Liang uważa, że wiele zmiennych i wiele nieprzewidywalnych czynników sprawia, że trudno definitywnie przewidywać rozwój wydarzeń.
Nie wiadomo bowiem, jaka będzie kondycja gospodarki światowej w kolejnych kwartałach i jak poważnie w wyniku pandemii ucierpi handel międzynarodowy. Nie wiadomo też, kiedy wygaśnie ostatnie ognisko epidemii.
- Dlatego po raz pierwszy od początku lat 90, kiedy zaczęto liczyć chińskie PKB, zrezygnowano z wyznaczenia tegorocznego celu wzrostu dla gospodarki ChRL. W dalszych miesiącach należy skoncentrować się na powrocie do normalnego funkcjonowania państwa w sferze gospodarczej, jak i społecznej - dodaje Liang.
Priorytetem jest oczywiście zapewnienie stabilnego zatrudnienia i standardu życia wszystkim mieszkańcom kraju więc rząd będzie nadal stymulował gospodarkę.
Dlatego przewiduje deficyt budżetowy w br. na poziomie 3.6 proc. PKB (w ub.r. 2.8 proc.), a bank centralny ma wesprzeć działania na rzecz zwalczania ekonomicznych i społecznych skutków epidemii poprzez wyemitowanie specjalnych bonów skarbowych o łącznej wartości 1 bln RMB (czyli ok. 580 mld zł podczas gdy cały polski budżet to ponad 400 mld zł).
Premier Chin zapowiedział zaś dalszą redukcję podatków i opłat administracyjnych o kolejne 500 mld RMB (ok. 288.6 mld zł), dzięki czemu przedsiębiorstwa uzyskają ok. 2.5 bln RMB (ok. 1.45 bln zł) dodatkowych środków w swoich budżetach.
O tym, że sytuacja szybko się poprawia świadczy też choćby to, że w kwietniu br. wzrosła w Chinach sprzedaż samochodów luksusowych do 277 tys. sztuk, o 11 proc. więcej w porównaniu z kwietniem 2019.
Wojna handlowa trwa
Tymczasem Biały Dom zamroził relacji z Chinami, a cała ta nieformalna wojna trwa już od wielu miesięcy. Jest to wojna na płaszczyźnie handlowej (cła i ograniczenia w handlu), technologicznej (Huawei kontra Stany i ich potęga) oraz militarnej.Mówiąc krótko, USA chcą po prostu zatrzymać rozwój Chin, w których słusznie upatrują konkurenta mającego zdetronizować Amerykę jako światowego lidera.
Może być już jednak za późno - rośnie oto bowiem nowy potentat kolejnej rewolucji przemysłowej (lub raczej technologicznej) i to on zaczyna rozdawać karty w tej grze. Tym bardziej, że ma już nowoczesne sieci 5G i inne kluczowe technologie.
Ale Amerykanie wciąż w dużej części kontrolują światowy handel, głównie na morzu. Po to właśnie Chińczycy wymyślili nowe szlaki lądowe biegnące z Azji do Europy - tu nikt im niczego nie zabroni.
Są to nowe wersje dawnych szlaków jedwabnych, wersje nowoczesne i głęboko przemyślane. Bo celem Pekinu jest wypchnięcie nieprzewidywalnej ostatnio Ameryki z Azji i Europy, a sami Amerykanie robią wiele żeby tak się właśnie stało.
USA chcą zatrzymać rozwój Chin, w których upatrują konkurenta mającego zdetronizować Amerykę jako światowego lidera.•123rf.com
Nowy ład światowy i koronawirus
USA wycofały się ostatnio z wielu porozumień wielostronnych w dużej mierze dzięki Donaldowi Trumpowi.
W kontekście owego nowego ładu międzynarodowego trzeba postrzegać punkty zapalne w regionie Azji Wschodniej gdzie mamy punkty zapalne – spory terytorialne, m. in. Japonii i Chin czy Chin i Wietnamu.
Tymczasem światowa gospodarka skurczy się w tym roku o ponad 3 proc. Najsilniej dotknięte zostaną kraje najbardziej dotąd rozwinięte i najbogatsze, głównie w Europie i Ameryce, choć gospodarki zamożnej Australii i Nowej Zelandii ucierpią jeszcze mocniej. Wzrosną za to niektóre kraje Azji i Afryki.
Podobnie mocno jak Europa tegoroczny kryzys odczują obie Ameryki. I tak np. PKB USA obniżyć się może w tym roku nawet o blisko 6 proc., a Kanady o 6,2 proc.
Najbardziej rozwinięte kraje świata stracą bardzo dużo, nikt nie ma w tym przypadku wątpliwości. Za to te, które najcierpliwiej goniły najbogatszych, dzięki pandemii mocno skrócą do nich dystans.
W tym przypadku chodzi o gospodarkę Chin, która najwcześniej została dotknięta pandemią koronawirusa i Indii, czyli dwóch najludniejszych krajów świata. MFW szacuje, że mimo tego, iż w I kwartale br. gospodarka Chin skurczyła się o 6,8 proc. rok do roku, to w całym 2020 osiągnie wzrost o 1,2 proc.
To znacznie skróci ich dystans do Zachodu, a głównie USA, które jako ostatnie mogą być jeszcze równorzędnym partnerem dla Państwa Środka. Ale wydaje się, że ten wyścig już ma nowego zwycięzcę, a pandemia i technologie kreują nam właśnie nowego lidera światowej gospodarki.
Można powiedzieć, że historia dzieje się na naszych oczach.