Czekałam na tramwaj 27 minut. Jednak zamiast pozywać przewoźnika, zrobiłam coś innego

Patrycja Wszeborowska
Znacie to uczucie, gdy tramwaj, na który czekacie, uparcie się nie pojawia, a wy – nie chcąc, broń Boże, go przegapić – rezygnujecie z prób nadgonienia czasu i ratowania się kilkoma innymi przesiadkami? Trwacie więc uparcie na przystanku i do łez wypatrujecie sobie oczy za maszyną, która ani myśli się pojawić. Brzmi znajomo? Dla mnie nawet za bardzo – dziś spędziłam 27 minut czekając na tramwaj, który zawiezie mnie do pracy.
Zdarza się, że autobusy i tramwaje jeżdżą, jak chcą. W takich sytuacjach pomocne są aplikacje Fot. Adam Stępień / Agencja Gazeta

Prawie półgodzinne oczekiwanie

Poniedziałek 29 czerwca przywitał mnie wakacyjnym rozkładem jazdy w warszawskim ZTM. I choć w stolicy mieszkam całe swoje dorosłe życie, to wieść o tym, że przez najbliższe kilka tygodni będę musiała dojeżdżać do pracy rzadziej kursującymi tramwajami i autobusami, co roku jest tak samo zaskakująca i nieprzyjemna.

Wakacyjny „prezent” od warszawskiego przewoźnika przyjęłam zatem ze zrezygnowanym westchnieniem rozpaczy i przez resztę tygodnia nastawiałam sobie budzik na 10 minut wcześniej niż zwykle, koniec końców wydłużając moją podróż do pracy do 1 godziny 10 minut w jedną stronę.


Tak jest. Należę do tych nieszczęśliwców, którzy bardzo długo dojeżdżają do pracy. Co więcej, w trakcie mojej podróży jadę aż trzema różnymi środkami komunikacji – autobusem, metrem oraz tramwajem. Rzadszy rozkład jazdy boli zatem niczym uderzenie pięścią w splot słoneczny.

Tym większa była moja dzisiejsza frustracja, gdy wylądowawszy na przystanku tramwajowym, okazało się, że mojego blaszanego rycerza nie ma na horyzoncie. I nie było przez niemal następne pół godziny. Koniec końców do pracy dotarłam spieczona od słońca (przystanek jest wprost doskonale oświetlony), spóźniona i zestresowana.

Autobusy i tramwaje w czasie rzeczywistym

Z pomocą przyszła mi koleżanka z pracy, która zasugerowała, bym następnym razem zainstalowała sobie w telefonie którąś z aplikacji informujących o odjazdach LIVE i rzeczywistym położeniu warszawskich autobusów i tramwajów. Wstyd przyznać, ale wcześniej nie korzystałam za bardzo z tych programów, wierząc, że są uciążliwe w obsłudze z powodu reklam oraz zjadają baterię i pamięć. Poza tym miałam przecież Google Maps, które sprawdzały się dosyć dobrze w wielu sytuacjach.
Aplikacja BusLive, korzystając z lokalizacji sprawdza, jakie dostępne połączenia komunikacji miejskiej znajdują się w pobliżu.BusLive / screenshot

Jej rekomendacją była appka BusLive, która ukazuje w czasie rzeczywistym pozycję GPS pojazdów komunikacji miejskiej. „Zapomnij o nieaktualnych rozkładach, planuj przesiadki z uwzględnieniem rzeczywistej sytuacji drogowej” – reklamuje się aplikacja w sklepie Play.

BusLive okazał się strzałem w dziesiątkę. Nie dość, że posiada funkcję wybrania konkretnych linii autobusowych i tramwajowych, dzięki czemu mogę śledzić interesujące mnie połączenia, to ma również funkcję radaru, ukazującą wszystkie pojazdy w okolicy w czasie rzeczywistym, jak również informację o okolicznych wypożyczalniach Vozilla, Traficar czy rowerów miejskich.

Jedyną wątpliwość wzbudziła prośba aplikacji o wykonywanie połączeń telefonicznych i zarządzanie nimi – tajemnicą jest, w jakim celu. Użytkownicy w komentarzach skarżą się także na coraz częstszy „problem z danymi operatora przewozów” w godzinach szczytu. Sprawdzenie tej kwestii jest jeszcze przede mną.

Zachęcona świeżo zainstalowaną aplikacją, stwierdziłam, że przeszukam internet, by sprawdzić, czy znajdę podobne opcje. Na pierwszym miejscu w wyszukiwaniu znalazła się znana chyba wszystkim poruszającym się komunikacją miejską Jakdojade.pl.

Program również informuje o odjazdach LIVE i rzeczywistym położeniu pojazdów, jak również przewiduje opóźnienie oraz dokładny czas, kiedy autobus czy tramwaj przyjedzie na przystanek. Nie pamiętam tej opcji z czasów, gdy korzystałam z aplikacji jako studentka.
Aplikacja Jakdojade.pl jest chyba najbardziej znaną wśród pasażerów komunikacji miejskiej.Jakdojade.pl / screenshot

Podczas gdy w 48 polskich miastach działa Jakdojade.pl, Trójmiasto ma swoją własną aplikację – Zdążuś. Program również informuje o odjazdach autobusów i tramwajów w czasie rzeczywistym, jednak obejmuje jedynie przystanki w Gdańsku, Gdyni, Sopocie i okolicach. Nie jest dostępny na telefonach z systemem iOS.

Wśród popularniejszych aplikacji do sprawdzania połączeń komunikacji miejskiej znajduje się również mobileMPK. Dzięki niej użytkownik może wyszukać interesujące go połączenia oraz na bieżąco znaleźć informacje o tym, czy dana linia przyjedzie na przystanek o czasie, czy się spóźni i o ile. Ta aplikacja także dostępna jest wyłącznie w wersji dla Androida.
Aplikacja mobileMPK również informuje o spóźnieniach tramwajów i autobusów, wykorzystując do tego dane GPS.mobileMPK / screenshot

Odszkodowanie od przewoźnika komunikacji miejskiej

Uzbrojona w nowo zainstalowane na telefonie programy czuję się przygotowana na kolejne niemiłe niespodzianki, które szykuje dla mnie miejski przewoźnik. Czas zweryfikuje, które spodobają mi się najbardziej i na stałe zagoszczą w porannych podróżach do pracy.

Mimo to dość przykry jest fakt, że wszystkie te aplikacje powstały, gdyż spóźnialstwo autobusów i tramwajów jest traktowane jako coś normalnego, jako zło konieczne, do którego wszyscy musimy się przystosować. Jako taką nadzieję na zmianę daje jedynie świeżo wygrana sprawa sądowa Tymona Radzika z przewoźnikiem komunikacji miejskiej Arriva Bus – mężczyzna otrzyma odszkodowanie od firmy za konieczność skorzystania z Ubera z powodu niepunktualności autobusu.

Choć nawet i to zwycięstwo pasażera nad spóźnialskim przewoźnikiem nie jest do końca światełkiem w tunelu. Świadczy o tym m.in. dotycząca tej sprawy opinia ekspertów w money.pl. – Gdyby tylko 1 proc. pasażerów postanowił dochodzić swoich praw, to po pierwsze sądy utknęłyby w sprawach, a po drugie transportowcy podnieśliby ceny usług – zwracali uwagę specjaliści od transportu.