Klinika zwinęła manatki i zostawiła pacjentów na lodzie. Mają niedokończone leczenie

Patrycja Wszeborowska
Pacjenci warszawskiej kliniki ortodontycznej Beyli, oferującej przezroczyste nakładki na zęby do leczenia zgryzu, mają nie lada problem. Firma zwinęła bowiem biznes i pozostawiła swoich klientów w połowie leczenia, urywając wszelki kontakt.
Pacjenci kliniki Beyli nie zostali poinformowani o zamknięciu firmy. Nawet setka klientów mogła pozostać bez opieki ortodontycznej w trakcie leczenia Unsplash.com

Beyli przestało istnieć

– Czuję się kompletnie oszukana przez Beyli. Połowa leczenia przebiegała bez problemów i w świetnej atmosferze. Aktualnie nikt nie odbiera telefonu, nie odpowiada na maile i wiadomości. Miesiąc temu próbowałam się skontaktować ze wszystkimi pracownikami przez LinkedIn i dowiedziałam się, że nikt z nich już tam nie pracuje, wyłącznie dzięki ich dobrej woli i uprzejmości umówiono mnie na skan po połowie leczenia i otrzymałam informację, że niebawem dostanę drugą połowę nakładek. Od tamtego czasu minął miesiąc – pisze zdenerwowana pacjentka kliniki w opinii Google na temat firmy ortodontycznej.


Od początku lipca klinika Beyli przestała odpowiadać na telefony i maile, wyłączyła stronę internetową i zamknęła na cztery spusty gabinet przy Nowym Świecie w Warszawie. O sytuacji w firmie pierwszy poinformował portal money.pl – autorka tekstu jest jedną z poszkodowanych przez Beyli.

Klienci, pozostawieni samym sobie w połowie leczenia, nie zostali poinformowani o zakończeniu działalności firmy. Na nakładki wydali po kilka, a nawet kilkanaście tysięcy złotych. Jedna z pacjentek w rozmowie z serwisem wskazuje, że w klinice zostawiła 12 tys.

– Całe przedsięwzięcie przypomina tonący okręt, z którego wszyscy zdążyli się ewakuować, zostawiając klientów na pokładzie – zauważa portal, który skontaktował się z lekarzami (nie pracują), zarządem (ustąpił w marcu), wspólnikiem (zrezygnował z końcem marca), a koniec końców z właścicielem. Dopiero tu udało się uzyskać jakiekolwiek informacje na temat statusu Beyli. Do portalu odezwał się prawnik właściciela, który przekonuje, że nie jest to oszustwo, a jedynie „niefortunny zbieg wypadków” związany z epidemią COVID-19.

– Beyli Holding GmbH obecnie pracuje nad wypracowaniem rozwiązań zapewniających kontynuację rozpoczętych procesów leczenia. Ze wsparciem niemieckiego producenta alignerów, lekarzy oraz partnerów, Beyli Sp. z o.o. robi wszystko co w jej możliwości, aby pacjenci nie utracili swoich pieniędzy – poinformował właściciel spółki w oświadczeniu dla serwisu.

Problemy polskich firm

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, w połowie lockdownu rządzący założyli, że z polskiego rynku zniknie około 200 tys. mikrofirm. Tyle przedsiębiorstw miało nie otrzymać umorzenia pożyczek z banków. Głównie chodziło o działalności jednoosobowe i samozatrudnionych.