Banki ściągają kasę z czego tylko mogą. Słono zapłacimy za nasze własne pieniądze

Katarzyna Florencka
Pandemia sprawiła, że bezpłatne konta bankowe bardzo szybko zaczęły odchodzić w niepamięć. Musimy się mieć mocno na baczności, jeśli nie chcemy przypadkiem zapłacić bankowi za takie rzeczy, jak np. niewłaściwa liczba transakcji kartą, przechowywanie na koncie zbyt małej kwoty czy... próba uzyskania pomocy na infolinii.
Działające w Polsce banki zdecydowały się na wprowadzenie szeregu dodatkowych opłat. Fot. 123rf.com
Oczywiście darmowe konta bankowe zazwyczaj wiązały się z pewnymi obostrzeniami – jak np. konieczność wydania określonej kwoty za pomocą karty lub zobowiązanie do regularnych wpłat – jednak za sprawą koronawirusa obostrzenia te weszły właśnie na zupełnie nowy poziom. Niektóre z nich są bardzo nieoczywiste i stanowią dobry argument, aby nie ignorować maili z banków z nowymi tabelami prowizji.

Opłaty w bankach

Piątkowa "Gazeta Wyborcza" podaje kilka przykładów nowych rozwiązań, które wprowadziły działające w Polsce banki.

Spore zmiany zaszły np. w cenniku banku Citi Handlowego. Od 20 sierpnia posiadacze konta Citi Priority będą musieli się mieć na baczności: za prowadzenie konta będzie trzeba zapłacić aż 49 zł miesięcznie – chyba że na koncie będziemy utrzymywać 30 tys. zł lub co miesiąc będzie na nie wpływać 5 tys. zł. Oprócz tego będziemy musieli wydawać miesięcznie 500 zł za pomocą kardy debetowej.


Dodatkowe warunki stawiane będą też klientom m.in. Alior Banku (transakcje na 300 zł, miesięczne wpływy 1500 zł) czy Santandera (wydanie 500 zł lub 5 transakcji kartą).

Uważać trzeba będzie również jeśli zdecydujemy się zadzwonić na infolinię. W Citi Handlowym za skorzystanie z niej zapłacimy 9 zł, a w Getin Banku od października aż 10 zł.

Niskie stopy procentowe

Wszystkie te atrakcje są pokłosiem decyzji Rady Polityki Pieniężnej o obniżeniu referencyjnej stopy procentowej do najniższego w historii poziomu 0,1 proc. Co do tej decyzji nie ma jednomyślności nawet w samej Radzie: ostatnio członek RPP Eugeniusz Gatnar stwierdził, że , trudno jest znaleźć jakiekolwiek pozytywne skutki utrzymywania stopy referencyjnej na aktualnym niskim poziomie. – Tak niska stopa procentowa osłabia sektor bankowy – zauważył ekonomista.

Do tego wielu z nas nie odczuło pozytywnych efektów obniżki. Choć niskie stopy procentowe powinny oznaczać dla kredytobiorców niższe raty kredytów, niektóre banki przeliczając oprocentowanie kredytu w oparciu o nowe stawki referencyjne obniżają je jedynie do ustalonego w umowie progu – np. do 2 lub 3 proc.

Jednocześnie spadają oprocentowania na lokatach i kontach oszczędnościowych. Banki zatem nie dość, że nie obniżają odpowiednio oprocentowania kredytów, to jeszcze ukracają oprocentowanie w depozytach. Przeciętne lokaty oferują dziś mniej niż 0,5 proc. rocznie.

Przypomnijmy, że od końca maja kredyty nie mogą być oprocentowane powyżej 7,2 proc., a odsetki ustawowe wynoszą 3,6 proc. To efekt obniżek stóp procentowych. Dla banków to spory problem, bo kurczy się ich marża odsetkowa, co przekłada się na niższe przychody.