W myśleniu życzeniowym PiS nie ma sobie równych. Przyszłoroczny budżet opiera się na nadziejach

Katarzyna Florencka
Powrót do dochodów z VAT sprzed pandemii, o kilka miliardów większe dochody całego budżetu przy jednoczesnym spadku nakładów. Lektura stworzonego przez PiS projektu ustawy budżetowej na 2021 r. odkrywa przed nami magiczną krainę pełną kolorowych baśni, śmiałych życzeń i odważnych rycerzy z Urzędu Skarbowego.
Projekt budżetu na 2021 r. oparty jest na kilku śmiałych założeniach. Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Gazeta
Już przedwyborczo odmieniany przez wszystkie przypadki budżet bez deficytu nosił znamiona jazdy bez trzymanki w wykonaniu kreatywnego księgowego. Po tej sztuczce rząd musiał, widać, stwierdzić, że jeśli zbyt gwałtownie wzniesie się powyżej pewnego poziomu, naród zbiorczo nabawi się choroby wysokościowej. Projekt budżetu na 2021 r. to piękny przykład myślenia życzeniowego.

Śmiałe założenia

Według rządowych założeń, w przyszłym roku dochody budżetu wyniosą 403,7 mld zł i będą wyższe niż stworzone jeszcze przed pandemią prognozy na ten rok (wynosiły one 398,7 mld zł). Do tego nakłady spadną o 22 mld zł, co pozwoli zmniejszyć deficyt budżetowy do 82,3 mld zł.


Jak jednak zwraca uwagę portal forsal.pl, siła planów budżetowych oparta jest głównie na głębokim optymizmie rządu oraz resortu finansów i panującej tam wierze w utrzymanie dobrej kondycji rynku pracy.

PiS przewiduje m.in. że stopa bezrobocia w 2021 r. spadnie z 8 proc. do 7,5 proc, natomiast wzrost płac przyspieszy do 3,5 proc. Dzięki temu wpływy z PIT mają wynieść 68,1 mld zł – co jest kwotą większą od tej przewidywanej rok temu i oznacza, że wywołane przez koronawirusa straty w podatku dochodowym zostaną z miejsca odrobione.

Z kolei podatek VAT ma przynieść 181 mld zł: to więcej niż przewiduje nowelizacja tegorocznej ustawy budżetowej, ale równocześnie mniej niż wizualizował to sobie rząd przed Covidem. "Być może u podłoża tej prognozy jest założenie, że dochody z VAT w czasie dekoniunktury spadają szybciej, niż wynikałoby to z dynamiki wzrostu gospodarczego" – czytamy na portalu.

Tegoroczny deficyt

Rząd korzysta z tego, że w 2020 r. zawieszona jest stabilizująca reguła wydatkowa. W nowelizacji ustawy budżetowej przewidziany jest deficyt w wysokości aż 109 mld zł. Eksperci oceniają, że w ten sposób rząd może tworzyć sobie "poduszkę finansową" na trudną końcówkę roku – i sztucznie wzmocnić budżet na 2021 r.

Przesunięcie na aktualny rok części przyszłorocznych wydatków sprawiłoby, że przyszłoroczne finanse na pierwszy rzut oka będą wyglądały lepiej.

– To taka "sztuczna" konsolidacja. Będzie się czym chwalić, ale to tylko na papierze – zauważał niedawno Sławomir Dudek, główny ekonomista Pracodawców RP. – Trochę to jest niezrozumiałe, bo poprawi jedynie kasowy deficyt, ten unijny liczony przez Eurostat na szczęście jest na takie kombinacje odporny. O tym jednak dowiadujemy się zawsze z dużym opóźnieniem – stwierdził.