Akcja Dzień Szpilek podzieliła internautów. Wyrazy uznania i oskarżenia o seksizm

Marcin Długosz
Już po raz drugi zorganizowali dzień szpilek, który miał na celu pomóc dzieciom zmagającym się z nowotworem. Nie wszyscy ciepło przyjęli akcję.
Dzień Szpilek opinie o akcji shutterstock.com

Podzielone opinie

Dzięki rozwojowi internetu pomaganie stało się łatwiejsze. Polacy niejednokrotnie to pokazali i pokazują nadal zbierając duże sumy pieniędzy dla osób potrzebującej drogiej i skomplikowanej operacji.

Jedną z form pomocy był II Ogólnopolski Dzień Szpilek, który miał miejsce 25 września. Organizatorem został sklep Moliera 2 oferujący luksusowe ubrania, akcesoria, obuwie, w tym właśnie szpilki.

Akcja charytatywna była stosunkowo prosta - wystarczyło wrzucić zdjęcie na Instagram z hashtagiem #DzienSzpilek. Butów nie było trzeba nawet ubierać, wystarczyło zrobienie fotografii samych szpilek. Z każdego takiego zdjęcia sklep Moliera 2 ma przekazać 2 zł na rzecz fundacji "Na Ratunek Dzieciom z Chorobą Nowotworową". W zeszłym roku, dzięki Instagramowej akcji zebrano 30 tys. zł - publikując ok. 15 tys. zdjęć. W akcję zaangażowały się znane osoby jak m.in. Anna Lewandowska, Katarzyna Sokołowska czy nawet zawodnik MMA Marcin Różalski. Kwotę jaka zostanie przekazana na rzecz fundacji poznamy 5 października.



Opinie o akcji są bardzo podzielone, ponieważ wiele osób zwraca uwagę, że akcja charytatywna dość mocno, zaciera granice między promocją sklepu, który został organizatorem. Jedna z osób dość skrupulatnie odniosła się do kwoty jaką zebrano w zeszłym roku.

– Maławo jak na zaangażowanie tysięcy dziewczyn i celebrytek. Maławo również jak na kampanię marketingową, w której wzięły udział osoby biorące czasem ponad 30 k za swoją jednorazową ekspozycję. Maławo też jeżeli weźmiemy pod uwagę, że koszty leczenia nowotworów to dziesiątki, a czasem setki tysięcy złotych rocznie na osobę. Maławo w końcu, jeżeli rzuci się okiem na ceny szpilek w tym butiku. Średnio: mniej więcej 2-3 tys. zł za parę (choć niektóre dojeżdżają do 8 tys). Sklep przekazał więc fundacji równowartość 10 par swoich średnich szpilek. Maławo – pisze w swoim poście Kamil Fejfer.

Bilbordy nie pomogły

Problematyczną sprawą jest rzeczywiście fakt, że ekwiwalent reklamowy byłby zdecydowanie wyższy niż suma pieniędzy jaką przekaże sklep. Dodatkowo jak zauważa sam autor postu buty czy ubrania w sklepie Moliera 2 przeciętnego Kowalskiego mogą przyprawić o bardzo duży ból głowy.

Jedni są za, a inni argumentują, że to typowa akcja marketingowa, która ma na celu zwiększenie sprzedaży. Patrząc na setki opinii widać element wspólny, który napędził firmie trochę złego PRu. Chodzi o reklamy, a raczej bilbordy, które rozmieszczone są m.in. w Warszawie. Oprócz dość słabej oprawy graficznej - wiele Pań zwraca uwagę, że hasła użyte w kampanii reklamowej są dość ordynarne.

– Nie wiem, czy dadzą komukolwiek jakieś pieniądze, ale jest to akcja marketingowa. Nastawiona na zysk marki przede wszystkim. Nie jest to akcja charytatywna - swój marketing opiera na seksistowskich hasłach, stereotypach płci i tym, co laski muszą sobie u nich kupić, żeby kolesie byli zadowoleni – dość ostro na swoim facebooku komentuje Karolina Więckiewicz.