Sprawdziłam, jak o północy wygląda Biedronka. Nocne zakupy to mistyczne doświadczenie

Katarzyna Florencka
Jak bezpiecznie robić zakupy w czerwonej strefie – to problem, z którym w tym momencie zmaga się wielu z nas. Część sieci handlowych, na czele z Biedronką, zdecydowała się powrócić do rozwiązania znanego z wiosennego lockdownu: sklepów otwartych przez całą dobę. Czy opłaca się robić zakupy w środku nocy? Postanowiłam to sprawdzić.
Ponad 400 Biedronek w całej Polsce działa całodobowo z powodu pogarszającej się sytuacji epidemiologicznej. Fot. INNPoland
Od kilku dni ponad 400 Biedronek w całym kraju zmieniło się w sklepy całodobowe, inne wydłużyły godziny otwarcia – podobnie zrobiło zresztą wiele działających w Polsce sieci handlowych. W teorii mamy dzięki temu możliwość zrobienie zakupów szybko i sprawnie, bez obaw, że trafimy na kolejki, limit klientów czy godziny dla seniorów. Czy to prawda? Już wam mówię.

Czytaj także: Zakupy spożywcze online to prawdziwy hit. Sprawdzamy, gdzie się najbardziej opłacają [RANKING]

Nocne zakupy w Biedronce

Wydłużenie godzin pracy sklepów to nie nowość, ale tak się złożyło, że wiosną ani razu nie było potrzeby, abym z nich musiała skorzystać. Przyszła jednak jesień, liczba nowych zakażeń niebezpiecznie szybuje, do sklepów powróciły limity i zdarzyło mi się już raz czy dwa stanąć w kolejce przed wejściem. Dlaczego więc nie sprawdzić czy nocne zakupy nie są dobrą alternatywą?


Zajrzałam na stronę Biedronki, upewniłam się, że jeden z moich najbliższych sklepów jest całodobowy, spakowałam plecak – i grubo po godzinie 23 ruszyłam w drogę, ostro ziewając.
Fot. INNPoland
Zaraz przy wejściu do sklepu moim oczom ukazał się widok, do którego raczej ostatnimi czasy nie przywykłam: dwa stosiki wolnych wózków, które sugerowały, że wewnątrz raczej nie trafię na hordę klientów spragnionych pierogów i naklejek na Fajniaki.

Nie myliłam się. Oprócz mnie, około północy po sklepie kręciła się tylko garstka ludzi: dwie pary z wypełnionymi po brzegi koszykami, buszująca po stoisku z warzywami pani w średnim wieku i starszy pan, pogodnie gawędzący z podliczającym jego zakupy kasjerem.

Nie był to co prawda cały sklep dla mnie – ale ludzi było na tyle mało, że spokojnie mogłam unikać kogo chciałam, zajmując się własnymi sprawami. Gdybym była w stanie dotrwać do 2 czy 3 nad ranem, zapewne byłoby pod tym względem jeszcze lepiej.

A co z asortymentem? Cóż, to mnie chyba zaskoczyło najbardziej. Sami zresztą zobaczcie:
Fot. INNPoland
Zdecydowanie nie było na co narzekać. Warzywa, nabiał, mięso czy kasze i makarony – wszystko było dostępne. Owszem, największy problem był z pieczywem, ale tego akurat się spodziewałam: w nocy nie ma pewnie ani wystarczająco dużo klientów, ani personelu żeby usprawiedliwić wypiek na bieżąco. Wciąż jednak mogłam kupić chleb, bagietkę czy kilka bułek – jest to wybór, o jakim nawet nie śnię zjawiając się w sklepie o godz. 19 przed początkiem długiego weekendu.

Czy warto robić zakupy w nocy?

Z małym zaskoczeniem stwierdzam, że rzeczywiście warto. Nie jest to rzecz dla każdego, ale jeśli tylko jesteśmy w stanie utrzymać się na nogach i mamy możliwość przetransportowania większych zakupów – to zdecydowanie można udać się do sklepu w nocy.

Pomyślcie tylko: tygodniowe zakupy bez potykających się o wasz wózek ludzi, kolejek wchodzących w alejki czy walki o dostęp do warzyw. Dodatkowym bonusem jest to, że w aktualnej sytuacji takie zakupy są po prostu bezpieczniejsze. Pamiętajcie tylko, żeby kupić dużo kawy na następny dzień.