Pułapka na przedsiębiorców, którzy korzystali z "Tarczy". Niektórzy mogą musieć oddać pieniądze

Grzegorz Koper
Wielu przedsiębiorców chętnie korzystało z pomocy w ramach "Tarczy finansowej" PFR. Niestety okazuje się, że mało kto przewidywał problemy, które druga fala epidemii przyniesie jesienią.
Niektórzy przedsiębiorcy staną przed dylematem. Fot. Jakub Porzycki / Agencja Gazeta
"Dziennik Gazeta Prawna" zauważyła, że pieniądze w ramach "Tarczy" PFR wypłacało pod pewnymi warunkami. Środki trzeba oddać, jeśli zawiesi się działalność gospodarczą lub otworzy jej postępowanie restrukturyzacyjne czy upadłościowe w ciągu 12 miesięcy od ich otrzymania.

"DGP" zwraca uwagę, że niektórzy chcieliby zawiesić działalność w trakcie drugiej fali, gdy i tak nie obsługują klientów. Ale nie mogą tego zrobić, bo będą musieli oddać pieniądze. Zapytane przez gazetę PFR powiedziało, że środki z tarczy były niemałe i powinny zapewnić firmom byt do końca roku.


– Dane pokazują, że depozyty przedsiębiorstw są na wysokim poziomie, co świadczy o tym, że firmy mają bufor finansowy. Dodatkowo rząd zapowiedział wsparcie dla sektorów objętych restrykcjami wskutek jesiennej fali pandemii koronawirusa – "DGP" cytuje Michała Witkowskiego z funduszu.

To dotyczy barów, kawiarni i restauracji

Ta kwestia jest szczególnie paląca dla właścicieli lokalów gastronomicznych, którzy skorzystali z pomocy przy okazji pierwszej fali zakażeń. Teraz znowu mogą prowadzić jedynie dostawę na wynos, co dla wielu równia się bardzo dużym stratom. A wciąż muszą ponosić koszty stałe prowadzenia działalności.

Biorąc pieniądze w ramach tarczy finansowej, nie przewidywali obostrzeń, które pojawią się jesienią. A niedawno rząd zdecydował się na zamknięcie całej branży na dwa tygodnie z opcją przedłużenia, gdy sytuacja epidemiczna nie zostanie opanowana.

Czytaj także: Rząd zamyka wszystkie bary i restauracje! Fatalne wiadomości dla przedsiębiorców

I fitness

W podobnie trudnej sytuacji są kluby fitness i siłownie. Rząd znowu zdecydował się na ich zamknięcie, choć nie wyszły jeszcze na prostą po ostatnim lockdownie. Przedstawiciele branży byli w szoku i już wielokrotnie protestowali w całej Polsce.

Nie rozumieją dlaczego akurat ich obiekty stały się celem zamknięcia. Mówią, że nie znają żadnego ogniska zakażeń koronawirusem w klubach fitness, a sam ruch i dbanie o kondycje fizyczną, tylko pomoże Polakom utrzymać zdrowie.

Czytaj także: Fitness szuka sposobów na przetrwanie. Ta siłownia znalazła sposób jak działać normalnie