Kara za zakażenie się COVID-19... dla lekarzy. Dyrektorzy szpitali grożą pracownikom

Krzysztof Sobiepan
Potrącenie z pensji za kwarantannę, konsekwencje służbowe za zakażenie się COVID-19. Brzmi jak drakońskie zasady w prywatnej firmie, ale dotyczy lekarzy w szpitalach. Tych samych, którzy na co dzień pracują przecież z zakażonymi. Dyrektorzy takie bezprawne groźby stosują ustnie, lecz jeden z nich przesłał do personelu list, gdzie wytyka im "lekkomyślność".
Lekarzom zarzuca się "nieodpowiedzialność" zapominając o heroizmie. Fot. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta
Do dokumentu wysłanego kadrze jednego ze szpitali wojewódzkich dotarła "Rzeczpospolita". Jego dyrektor wskazuje, że w ośrodku "odnotowano niepokojącą ilość zakażeń SARS-CoV-2".

– Ustalono, że główną przyczyną transmisji wirusa między pracownikami w szpitalu są wzmożone kontakty zewnętrzne (m.in. imprezy zorganizowane). Wobec osób, które przyczyniły się, postępując w sposób lekkomyślny, do wystąpienia ognisk zakażenia w szpitalu, zostaną podjęte działania dyscyplinarne, zgodnie z kodeksem pracy – czytamy w liście.

Dyrektor odgraża się również, że ekstremalne przypadki mogą być karane z art. 161 kodeksu karnego, mówiący m.in. o narażeniu na zakażenie chorobą zakaźną wielu osób. Dodaje też, iż w przypadku umów cywilnoprawnych wszelkie kwarantanny i izolacje będą niepłatne.


Czytaj także: Ważne informacje od ZUS w sprawie COVID-19. Są niezbędne do wypłaty zasiłków chorobowych

– Groźby nagany czy konsekwencji służbowych wobec pracowników medycznych na kwarantannie są w szpitalach na porządku dziennym – mówi "Rz" dr Tomasz Imiela z Okręgowej Rady Lekarskiej w Warszawie. Dodaje jednak, że są one bezprawne, dlatego najczęściej przybierają formę ustnych ostrzeżeń.

Imiela wskazuje, że w polskiej służbie zdrowa niezwykle trudno jest zachować dystans społeczny, a placówki nie są przystosowane do spełniania rygorystycznych zasad właściwych dla pandemii choroby zakaźnej. Pomieszczenia są małe, a zapasy sprzętu ochrony osobistej – niewielkie.

Zapytana przez dziennik mecenas Aleksandra Powierża z Kancelarii Adwokacko-Radcowskiej Podsiadły-Gęsikowska Powierża uspokaja jednak pracowników służby zdrowia. Przepisy regulujące świadczenia na kwarantannie ustala bowiem inne prawo, więc szpital nie może dowolnie zmieniać zasad na własną modłę, nawet w przypadku umów cywilnoprawnych.

Dodatkowo praktycznie niemożliwe jest stwierdzenie, czy do zakażenia COVID-19 doszło podczas pracy w szpitalu, wytykanych medykom "kontaktów zewnętrznych" czy podczas codziennego życia, np. wizyty w sklepie.

Prof. Krzysztof Baran, kierownik Katedry Prawa Pracy i Polityki Społecznej Uniwersytetu Jagiellońskiego dodaje zaś, że kodeks pracy nie przewiduje odpowiedzialności dyscyplinarnej, tylko porządkową. Ekspert ocenia, że list nie ma znaczenia prawnego. Ma jedynie przypominać o obowiązkach i standardach zachowań w warunkach zarazy.

Kwarantanna: zasiłek czy wynagrodzenie chorobowe

Jak pisaliśmy w INNPoland.pl, wynagrodzenie chorobowe w przypadku koronawirusa płaci pracodawca, przez pierwsze 33 dni kwarantanny lub izolacji. W przypadku pracowników, którzy ukończyli 50. rok życia, ten okres to 14 dni. Płaca na kwarantannie wynosi co do zasady 80 proc. wysokości pensji. Mogą ją otrzymać wyłącznie osoby, które w wyniku kwarantanny lub izolacji zaprzestały pracy.

Gdy wyżej wspomniane dni się skończą, to ciężar wypłacania świadczeń bierze na siebie ZUS. Izolowany lub przebywający na kwarantannie otrzyma zasiłek chorobowy zamiast wynagrodzenia. Przysługuje on osobom odprowadzającym od swojej pensji składki na ubezpieczenie chorobowe w wysokości 80 proc. pensji.

Na zasiłek chorobowy mogą liczyć pracownicy płacący na ubezpieczenie chorobowe czyli osoby zatrudnione na umowie o pracę. Świadczący pracę na podstawie umowy zlecenia, otrzymają środki, jeśli przystąpiły wcześniej do dobrowolnego ubezpieczenia chorobowego.

Czytaj także: Pandemia poobniżała zasiłki Polaków. Ale mogą odzyskać swoje pieniądze