Poczta chce zwrotu pieniędzy za wybory, które się nie odbyły. I ukrywa na co poszła cała ta kasa

Natalia Gorzelnik
Poczta Polska opisała faktury za majowe wybory jako objęte tajemnicą przedsiębiorstwa - donosi Gazeta Wyborcza. A to oznacza, że możemy nigdy nie dowiedzieć się za co konkretnie PKW ma jej oddać te 70 milionów…
Jacek Sasin nie poczuwa się do odpowiedzialności za wybory, które się nie odbyły. Fot. Adrianna Bochenek / Agencja Gazeta

“Demokracja kosztuje”

Rachunek za wybory, które się nie odbyły Poczta Polska wystawiła Państwowej Komisji Wyborczej już w październiku. Jak donoszą dziennikarze Gazety Wyborczej, teraz okazało się, że podyktowała dodatkowe warunki, czyli poufność.

Czytaj więcej: Chcą kasy za wybory, nie powiedzą publicznie kwoty. Tajny zwrot dla Poczty Polskiej

Przypomnijmy, chodzi o prezydenckie wybory korespondencyjne z 10 maja, które miały odbyć się listownie. Ostatecznie nic z tego nie wyszło, chociaż o sprawie druków kart przy wątpliwej podstawie prawnej huczało w całej Polsce.


Rekompensata gigantycznej kwoty, roztrwonionej na przygotowania do wyborów, których nie było, została przemycona w lipcowej nowelizacji ustawy o zmianie niektórych ustaw w celu zapewnienia funkcjonowania ochrony zdrowia w związku z epidemią Covid-19.

– Demokracja kosztuje – mówił potem z rozbrajającą szczerością Jacek Sasin, odpowiedzialny za wybory widmo. Teraz okazuje się, że jako podatnicy jesteśmy zobowiązani do demokratycznego ponoszenia kosztów, ale nie dowiemy się za co płacimy.

Czytaj więcej: W końcu zapytali Sasina o 70 mln rekompensaty za wybory widmo. Odpowiedź rozbraja

Za co Poczta domaga się zwrotu?



– Stanowisko Poczty jest analizowane pod względem prawnym. PKW chce wiedzieć, czy faktycznie wyborcze wydatki to informacje, które jako tajemnica przedsiębiorstwa nie mogą zostać ujawnione – dowiedzieli się nieoficjalnie dziennikarze GW.

Prawnicy PKW mają teraz sprawdzać przesłane przez Pocztę faktury i przeanalizować, czy wszystkie uwzględnione wydatki słusznie podciągnięto pod organizację wyborów.

Jak się okazuje, Poczta podliczyła wszystko bardzo skrupulatnie. – Chcą zwrotu za worki, maseczki, przyłbice, płyny do dezynfekcji, czyli sprzęt wielokrotnego użytku, który Poczta może nadal wykorzystywać – wylicza informator Gazety.

PKW będzie też badać, jakie są podstawy prawne do przelania pieniędzy. Kłopotliwe dla Poczty jest to, że zaczęła wydawać pieniądze bez umowy, która gwarantowałaby zwrot wyborczych kosztów z budżetu. Odpowiedzialny za całe zamieszanie Jacek Sasin tłumaczył, że dokumentu nie można było sporządzić, gdyż ani on, ani Poczta nie wiedzieli w maju, na jaką kwotę mieliby podpisać umowę.

Czytaj więcej: Tego jeszcze nie grali. Sasin nagrodzony za "szczególny wkład w rozwój gospodarczy Polski