Kreatywność restauracji nie zna granic. By obejść zakazy, ze służbowej Wigilii zrobią zawody

Natalia Gorzelnik
W związku z obostrzeniami wynikającymi z pandemii, restauracje i bary są zamknięte. To w teorii. W praktyce właściciele lokali ratują się jak mogą. I prześcigają w kreatywnych pomysłach na obchodzenie przepisów. Wielu z nich swoją szansę na przetrwanie widzi w wigiliach pracowniczych. Bo polskie firmy z tradycyjnego, dorocznego spotkania rezygnować nie zamierzają.
Wiele firm nie wyobraża sobie świąt bez pracowniczego spotkania przed świętami. (zdjęcie poglądowe) Fot. Franciszek Mazur / Agencja Gazeta
O sprawie pisze Money.pl. Dziennikarze portalu dzwonili do restauracji w całej Polsce i pytali o możliwość zorganizowania wigilijnej imprezy.

– Możemy zorganizować spotkanie pracownicze połączone z zawodami w rzutki – zapowiedział menadżer lokalu w jednym z “dużych miast wojewódzkich”. Warunki? Co najmniej 15 uczestników, bo przy mniejszej liczbie gości się nie opłaca. – Można organizować zawody, więc takie spotkanie będzie w pełni zgodne z prawem – przekonywał.

Ze względów bezpieczeństwa jedzenie miałoby być serwowane na plastikowych talerzykach. A uczestnicy “zawodów” musieliby podpisać oświadczenie, że nie mają żadnych symptomów choroby i w ostatnich dwóch tygodniach nie kontaktowali się z zakażonymi osobami.


Podobną sprawą zajmowała się Katarzyna Florencka z InnPoland. Ona kontaktowała się z hotelarzami, którzy oferują wigilie “wyjazdowe”. Za prawną "podkładkę" służy tutaj możliwość przyjmowania gości w podróżach służbowych.

– Oczywiście, nasza restauracja otwarta jest tylko dla gości hotelowych – przekazała nam pracowniczka niewielkiego hotelu pod Trójmiastem. Zapewniła jednak, że po dokonaniu tej formalności z organizacją imprezy nie będzie żadnego problemu. Na potrzeby pracowniczej wigilijki zaproponowała nawet osobną salę.

Czytaj więcej: Pandemia pandemią, ale z wigilii firmowej nie zrezygnują. Polskie firmy obchodzą obostrzenia

Czy “zawody w rzutki” są legalne?

– Przepisy są, wbrew pozorom, jasne. Spotkania mogą się odbywać w gronie do pięciu osób, a restaurator nie jest żadnym związkiem sportowym, który może organizować zawody. To, że ktoś wymyślił sobie jakąś konstrukcję i w jej myśl nagina przepisy, wcale nie oznacza, że jeśli sprawa trafi do sądu, to będzie on w stanie się wybronić – nie pozostawia wątpliwości rzecznik Głównego Inspektoratu Sanitarnego Jan Bondar.

W rozmowie z portalem przyznał, że słyszał już o wielu kreatywnych sposobach na obejście przepisów m.in zatrudnieniu gości w celu recenzowania dań. Rzecznik apeluje do przedsiębiorców, by przemyśleli, czy taka kreatywność na pewno im się opłaca.

– Za naruszanie przepisów inspektor może wymierzyć karę w przedziale od 10 do 30 tys. zł. Nawet jeśli zdecyduje się na środkową wartość, to i tak jest to kwota, której wielu przedsiębiorców może nie udźwignąć – zaznacza Bondar.