Maseczka ekspedientki Dino wzbudziła popłoch wśród polskiej prawicy. "Strach iść z dzieckiem"

Katarzyna Florencka
Zdjęcie ekspedientki ze sklepu Dino w Pile (woj. wielkopolskie), która obsługiwała klientów w maseczce z hasłem "JBĆ PIS" wywołało gigantyczne poruszenie w polskim internecie. Prawica namawia do bojkotu i głośno domaga się oficjalnych przeprosin. Nie brakuje jednak głosów poparcia.
Krytykująca PiS maseczka ekspedientki Dino podzieliła internautów. Fot. mat. prasowe / Twitter
O sprawie jako pierwsze napisało Radio Poznań, do którego miał zgłosić się oburzony klient marketu. Na zdjęciu, które od tego czasu rozeszło się po mediach społecznościowych, widzimy ekspedientkę z plakietką Dino obsługującą klientów przy ladzie z mięsem. Kobieta, zgodnie z zasadami reżimu sanitarnego, ma założoną maseczkę – z tym, że na maseczce widnieje znane z protestów hasło "JBĆ PIS".

Czytaj także: "Mówimy: kobieta powinna mieć wybór". mBank odpowiada oburzonym wsparciem dla Strajku Kobiet

Maseczka ekspedientki Dino

Manifestacja poglądów ekspedientki wywołała prawdziwą burzę.


– Dla mnie to był szok. Ja nie jestem ani za PiS, ani PO czy Lewicą. Jestem neutralny, ale czegoś takiego nie toleruję. Po prostu źle mi się to kojarzy. Z dzieckiem bym tam szedł, to bym się bał, czy one czasami czegoś mi nie rzucą, czy nie wyzwą. Ja już się takich ludzi boję – stwierdził w rozmowie z portalem tvp.info anonimowy klient sieci.

W mediach społecznościowych pojawiły się nawołania do bojkotu i apele o oficjalne przeprosiny od sieci. "Oczekuję od firmy przeprosin i zapewnienia, że to się już nie powtórzy. Chyba, że pieniądze klientów, co popierają PIS, są gorsze i mamy u was nie kupować?" – pisze na Twitterze jeden z internautów.

Niektórzy już zdążyli się podzielić relacją ze swojego bojkotu: "Zrobiłem na mięsnym pełen wózek zakupów. Najdroższe wędliny, sery, dodatki ważone w pojemnikach. Ciężki że ledwo dopchałem do kasy i tam pozostawiłem. Dwaj moi koledzy też tak zrobili. Polecam. Ponoć to jest wojna, więc ruszmy tyłki, oni kościoły niszczyli" – apeluje inny użytkownik Twittera. Z kolei poseł PiS Jan Mosiński zapowiedział, że o sprawie zamierza porozmawiać z właścicielem sieci: "Co na to właściciel Dino? Zapytam w poniedziałek, mając nadzieję, że ta ekspedientka nie będzie już swoimi wulgaryzmami "reklamować" właściciela tej sieci" – napisał. Niestety, poseł nie poinformował o tym, co z rozmowy wynikło. Warto jednak zauważyć, że internecie nie brakuje głosów wsparcia dla sieci i jej pracownicy.

"W życiu nie byłam w Dino a tu proszę, całkiem niedaleko jeden. A zakupy przed świętami trzeba zrobić" – stwierdza jedna z internautek. W sieciach społecznościowych można znaleźć sporo głosów utrzymanych w podobnym tonie: wiele osób deklaruje, że zamierza od teraz zaglądać również do sklepów polskiej sieci.

Napisaliśmy do sieci Dino z prośbą o odniesienie do sprawy. Kiedy tylko otrzymamy odpowiedź, zaktualizujemy tekst.