Rząd nie chce przyznać, ile zapłacił za ostatnią rekonstrukcję. Tłumaczenie jest kuriozalne
Jesienna rekonstrukcja rządu, po której z 20 resortów pozostało tylko 14, miała zwiększyć efektywność ministerstw, równocześnie zmniejszając koszty. Niestety, nie jest nam dane przekonać się, jak ten plan poszedł w praktyce: kancelaria premiera rękami i nogami broni się przed podaniem kosztów rekonstrukcji.
Czytaj także: Jarosław Kaczyński wróci do rządu? Zarobi tam kwoty, jakich inni emeryci nie widują
Koszty rekonstrukcji rządu
O to, ile kosztowała rekonstrukcja rządu, zapytała Kancelarię Prezesa Rady Ministrów posłanka Hanna Gill-Piątek z Ruchu Polska 2050. Zainteresowała się m.in. tym, jakie dokładnie były koszty zmian i czy niektóre resorty nie zostały zmniejszone wyłącznie na papierze.Jak pisze "Rzeczpospolita", KPRM przechytrzyło jednak posłankę i odmówiło odpowiedzi na jej pytania. W piśmie, które otrzymała Gill-Piątek, kancelaria tłumaczy, że przygotowanie odpowiedzi na jej zapytanie wymagałoby zaangażowania urzędników, którzy są potrzebni do "walki z epidemią".
Nagrody dla ministerstw
Jeszcze przed zeszłoroczną rekonstrukcją rząd przyznał w ministerstwach łącznie 15,5 mln zł nagród. Najhojniej nagradzała swoich pracowników była już minister rozwoju Jadwiga Emilewicz. To do jej resortu popłynęło 12 milionów złotych z publicznych pieniędzy, z czego 6 milionów na odchodne.– Dostali je tylko urzędnicy, którzy wykonywali bardzo ciężką pracę przy tarczach antykryzysowych – twierdziła Emilewicz. Z kolei Ministerstwo Zdrowia broni się zaś, że fundusze na ponad pół miliona nagród pochodziły z "wygenerowanych oszczędności".
Czytaj także: "Mierni, oj mierni. Ale jacy wierni!" Internauci komentują 15,5 mln nagród dla rządu