Rząd w końcu oficjalnie przyznaje. Wszyscy górnicy wylądują na bruku
Rząd nareszcie przyznał to, co od dawna było tajemnicą poliszynela – branża górnicza musi zostać zlikwidowana i, co za tym idzie, wszyscy górnicy stracą pracę. Można by było nawet pochwalić to wyznanie za szczerość, gdyby nie fakt, że wcześniej latami PiS mamił górników kłamstwami, zamiast przygotowywać dla nich projekt przebranżowienia.
Słowa wiceministra są przede wszystkim pierwszą tak wyraźną zmianą retoryki w tej sprawie. Pierwszym tak otwartym przyznaniem czegoś, co wisiało w powietrzu od dawna i było wypierane zarówno przez populistyczną kiełbasę wyborczą ze strony Zjednoczonej Prawicy, jak i płonne nadzieje na to, że ciągle będzie, jak było zawsze, ze strony górników.
Inną sprawą jest, że Soboń z tym "wspólnym głosem ze stroną społeczną", jeśli stroną społeczną są górnicy, może się mocno zdziwić.
Na pewno można tę sprawę było załatwić tak, jak zostałaby załatwiona w każdym cywilizowanym państwie – powiedzieć górnikom prawdę i zapewnić ich, że będzie się pracować nad programem, który pozwoli im się przebranżowić i mieć bezpieczną przyszłość.
Bo nikt nie wyobraża sobie zostawienia 80 tys. ludzi na bruku, bez żadnej poduszki bezpieczeństwa. Ale czy właśnie teraz nie zrobi tego PiS?
Obiecanki-cacanki, a górnikom radość
A obietnice były wielkie i pompatyczne.3 lata temu prezydent Andrzej Duda świętował w małopolskich Brzeszczach z górnikami Barbórkę.
– Proszę się nie martwić: dopóki ja pełnię w Polsce urząd prezydenta, nie pozwolę na to, aby ktokolwiek zamordował polskie górnictwo – ogłaszał. – Ona [energetyka – przyp. red.] nadal będzie się opierała na węglu, oczywiście będziemy realizować mix energetyczny, będziemy realizować naszą strategię, ale węgiel w Polsce jest i będzie – rozwiewał wątpliwości górników. I podkreślił dumnie, że "węgiel to największy skarb Polski".
Podobnie było na szczycie klimatycznym, gdzie prezydent powiedział, że "użytkowanie własnych zasobów naturalnych, czyli w przypadku Polski węgla i opieraniu o te zasoby bezpieczeństwa energetycznego nie stoi w sprzeczności z ochroną klimatu i z postępem w dziedzinie ochrony klimatu". Co jest oczywiście klimatyczną bzdurą.
Czytaj także: Elektrownia jądrowa pod twoim domem? Rząd wybrał 4 lokalizacje. Wyjaśniamy, czy to bezpieczne
Duda nie odpuścił sobie także zeszłorocznej Barbórki i napisał z jej okazji list skierowany do pracowników Polskiej Grupy Górniczej, w którym stwierdził, że "jeszcze przez długie lata, nawet w dobie zmian związanych z globalnym kryzysem klimatycznym, podstawą bezpieczeństwa energetycznego naszego kraju będzie pozostawał właśnie węgiel". Podobny list wysłał także premier Mateusz Morawiecki, który napisał w nim: "Jako największe w Europie przedsiębiorstwo górnicze i największy producent węgla kamiennego przyczyniacie się Państwo do utrzymania bezpieczeństwa energetycznego Rzeczypospolitej".
Mowa-trawa, mowa-węgiel
Cztery lata temu premier podobne stwierdzenia intonował podczas swojego exposé.– Dzisiaj węgiel jest podstawą naszej energetyki, nie chcemy i nie możemy z niego rezygnować. To ważne dla Śląska i Zagłębia, ale to również ważne dla całej Polski – mówił. Dwa lata później powiedział za to na antenie TVP Katowice, że likwidacja energetyki opartej na węglu to "ogromne ryzyko dla całego polskiego przemysłu", odnosząc się w ten sposób do takiego postulatu Koalicji Obywatelskiej.
Natomiast piastujący do 2019 r. stanowisko ministra energii Krzysztof Tchórzewski, mówił w 2015 roku tak: – Polska nie ma alternatywy. [...] Jeżeli Polska będzie się rozwijać, to może się okazać, że tego węgla będzie w dalszej przyszłości zbyt mało. Natomiast dopóki go wystarcza, to trzeba budować elektrownie węglowe o wysokiej sprawności, co przełoży się również na redukcję emisji dwutlenku węgla.
Stwierdził też, że "od energetyki węglowej nie odejdziemy i ona jeszcze przez dziesiątki lat będzie podstawą naszej gospodarki".
A może o ile to koniec górnictwa w Polsce, to rząd zamierza oprzeć energetykę na węglu z Rosji? Tylko tutaj trzeba byłoby wytłumaczyć słowa ministra aktywów państwowych Jacka Sasina z zeszłego roku, który powiedział, że "spółki Skarbu Państwa nie będą już sprowadzać węgla z zagranicy". I skonfrontować ten fakt z górnikami.
Chyba że z tą całą sprawą górnictwa, to po prostu jakoś tak głupio wyszło, bo jak to powiedział wyżej wspomniany Sasin, rząd "był zaskoczony tempem zmian polityki klimatycznej UE"?'
Pytanie jednak brzmi: kto jeszcze w jakiekolwiek tłumaczenia w tej sprawie uwierzy?