To najmodniejszy kierunek koronawakacji wśród Polaków. A nawet nie wiedzą, co się tam dzieje

Mateusz Czerniak
Masz już dosyć obostrzeń i zamierzasz odpocząć od Polski w zagranicznych kurortach? A najlepiej nie chcesz wydać zbyt dużo i dlatego w oko wpadł ci Zanzibar w Tanzanii, do którego bilety nie kosztują majątku? Zatrzymaj się tutaj. To nie jest najlepszy pomysł.
Popularny wśród celebrytów Zanzibar nie jest dobrym kierunkiem na wakacyjną podróż. Unsplash.com



Nie naśladuj Wieniawy, Kurdej-Szatan czy Kukulskiej

Zanzibar zaczarował Polaków i z impetem wdarł się do czołówki ich ulubionych wakacyjnych celów.

– Zdecydowanie wyróżnia się Zanzibar, który spektakularnie awansował na 3. miejsce i jest tuż za Egiptem oraz Turcją – mówiła w grudniu o najpopularniejszych kierunkach podróży Klaudyna Fudala, rzeczniczka portalu Wakacje.pl w rozmowie z WP.


Kierunek ten stał się popularny m.in. dzięki zainteresowaniu celebrytów. Zanzibar w tym i ubiegłym roku odwiedziły m.in. Barbara Kurdej-Szatan, Julia Wieniawa, Agnieszka Dygant, Iwona Pavlović, Natalia Kukulska, Izabela Kuna, Joanna Racewicz i Marieta Żukowska.

Zanzibar to największa wyspa należąca do archipelagu o tej samej nazwie, największa na Oceanie Indyjskim. Należy w całości do Tanzanii. Turystów przyciąga tam przede wszystkim niesamowita egzotyczna przyroda i niesamowicie słoneczna pogoda – doskonała dla miłośników tzw. plażingu – ciekawa kuchnia oraz postkolonialna estetyka miasta Stone Town. A i ceny są dość kuszące, jak na lot do "raju". Według Skyscannera lot w obie strony z Polski na Zanzibar oscyluje w granicach 2,3 tys. złotych.

Przyciąga też jeszcze jedna rzecz – rzekomy brak pandemii koronawirusa na wyspie.

Raj na (płaskiej) Ziemi. Dla antycovidowców

Tyle że to fikcja. Tanzania nie przezwyciężyła pandemii, ale po prostu ją… zignorowała. Ostatnie teksty na koronawirusa przeprowadzono tam w kwietniu ubiegłego roku. Wtedy też zaczęto luzować koronawirusowe obostrzenia aż do zupełnego ich zniesienia. Jak to się stało i co było tego powodem?

– Pod koniec kwietnia miejscowe władze stwierdziły jednak, że testy na koronawirusa, które zostały dostarczone z zagranicy, są wadliwe – stwierdził w rozmowie z Onetem ambasador Polski w Tanzanii Krzysztof Buzalski.

Buzalski opisał, że służby prezydenta Johna Magufuli oddały kilka próbek do zbadania i wyniki testu okazały się pozytywne. Administracja prezydenta kilka dni później ujawniła, że były to próbki pobrane m.in. z owocu papai i od kozy, czego nie wyjawiono wcześniej testującemu laboratorium.

Wtedy wybuchł skandal i prezydent zdecydował, że kraj przestanie wykorzystywać testy z zagranicy, a ponieważ nie ma własnych, w ogóle nie będzie prowadzić masowego testowania.

W efekcie w Tanzanii zdiagnozowano zaledwie 509 przypadków wirusa i 21 zgonów, a jedynym wymaganiem wobec turystów wjeżdżających do kraju jest okazanie negatywnego testu na koronawirusa. Na samym lotnisku w Tanzanii obowiązuje pomiar temperatury ciała, noszenie maseczek, zachowanie dystansu i odkażanie rąk, ale już poza lotniskami te wymogi inie obowiązują.

Dodatkowo kraj zupełnie zrezygnował z programu szczepień, a zamiast tego zalecił inne, delikatnie mówiąc bardzo wątpliwe metody przeciwdziałania koronawirusowi.
Czytaj także: Szczepionka przeciw Covid-19 powstała w rekordowym tempie. Wyjaśniono, dlaczego

Szczepionki? A gdzie tam – zioła i modlitwy

Na początku lutego ministra zdrowia Tanzanii, Dorothy Gwajima zaleciła obywatelom większą dbałość o higienę i stosowanie inhalacji wodnych. Fidelice Mafumiko, rządowy doradca, stwierdził natomiast, że dobrym sposobem na chorobę jest ziołolecznictwo.

W końcu sam prezydent kraju John Magufuli, ogłosił, że to modlitwy do Boga pokonały koronawirusa w Tanzanii.

Jednak Bóg musi w takim razie nie przepadać za niektórymi politykami tego kraju, ponieważ dwa tygodnie temu zmarł Seif Sharif Hamad, jeden z najważniejszych polityków Tanzanii – partia przyznała, że powodem był koronawirus. Śmierć poniósł także główny sekretarz prezydenta, ale w tym przypadku nie ujawniono przyczyny zgonu.

Także minister finansów Tanzanii, dementując w telewizji plotki o tym, że zachorował na COVID-19… dostał nagłego ataku kaszlu.

MSZ odradza

Teraz podróże do Tanzanii odradza nawet Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Ambasasda Polska w tym kraju przypomina w komunikacie, że "ostatnie oficjalne dane dotyczące COVID-19 władze Tanzanii upubliczniły 29 kwietnia 2020 roku" a "brak szerokiego testowania i bieżących informacji o liczbie zarażonych ze strony lokalnych władz uniemożliwiają ocenę faktycznego zagrożenia epidemicznego w tym kraju". W oświadczeniu możemy też przeczytać, że "wg informacji nieoficjalnych zagrożenie takie zarówno w Tanzanii kontynentalnej, jak i na Zanzibarze, jest poważne".

Dlatego jeśli zamierzaliście się wybrać na Zanzibar, to lepiej jednak polećcie do jakiegoś innego kraju. Takiego, który rzeczywiście dba o bezpieczeństwo turystów i obywateli.