Przejście z OFE do IKE słono kosztuje. Eksperci: opłata przekształceniowa to kradzież
Polacy są nieufni, jeśli państwo ma zarządzać ich prywatnymi pieniędzmi. Ostatnio głośna jest 15 proc. opłata przekształceniowa przy przechodzeniu z OFE na nowe IKE. Eksperci nazywają ja nawet "kradzieżą", bo zabierana jest nam z góry. Znów pojawia się też pytanie o PPK i to, czy rząd zdecyduje na zagarnięcie tych środków w przyszłości.
PPK jak OFE i IKE? Polacy nie zaufają władzy z oszczędnościami
Maciej Samcik z bloga subiektywnieofinansach.pl nie szczędzi słów dla głośnej ostatnio transformacji OFE do nowego IKE lub ZUS. Twierdzi, że 15 proc. opłata przekształceniowa w pierwszym przypadku jest bliżej kradzieży niż "równowagi podatkowej", o której mówią politycy.Danina jest bowiem pobierana od razu przy przenosinach, a nie przy wypłacie świadczenia emerytalnego, jak ma to miejsce np. w nowym IKZE. Wydaje się, że rząd w pewien sposób liczy na szybkie zgarnięcie kasy do budżetu. Czemu politycy chcą "na cito" zgarnąć niemałą sumę od ludzi, którzy nie są jeszcze nawet emerytami?
"Dlaczego – do jasnej cholery – podatek od nowego IKE ma być pobierany od razu, na długo przed wypłatą tych pieniędzy w formie dodatkowej emerytury? Jak to nazwać inaczej, niż kradzieżą?" – retorycznie pyta Samcik.
Autor bloga zastanawia się też, czy władze niedługo zaczną żądać zapłaty z góry też w innych przypadkach. Np. podatek "Belki" pobierze w pierwszym dniu zakładania lokaty, a nie na koniec. PIT też może przecież pobierać z góry, szacujac ile wyniesie np. w 2021 r. biorąc pod uwagę zeszłoroczne zarobki.
Czy warto zainwestować w PPK, opinie
W komentarzach wpisu blogowego nie brakuje też przytyków, że sprawa z OFE jest tak właściwie ostatnim gwoździem do trumny wizerunku oszczędnościowego programu PPK, który jeszcze niedawno rząd ostro reklamował jako absolutną przyszłość dla oszczędzania Polaków. Cóż z tego, jeśli nikt nie jest zbyt ufny wobec tego rozwiązania. Nawet jeśli państwo kusi, że niemało nam dołoży do zbieranych oszczędności."No i jak tu się dziwić małej popularności PPK. Sam pomysł jest świetny, ale przykład podany w felietonie pokazuje, że temu państwu nie można ufać, i to w żadnym aspekcie. Być może PPK to nie to samo co OFE – pełna zgoda. Ale gdy rządowi zaczyna brakować pieniędzy, to nie ma takich rzeczy, z których nie da się ściągnąć brakujących milionów. I to w sposób najbardziej bezczelny z możliwych – celnie pisze jeden z czytelników bloga
"Mam wrażenie, że za jakieś 7-10 lat PPK staną się ofiarą podobnej taktyki, co OFE. Nasi rządzący coś wymyślą, nawet jakby to nie do końca miało być zgodne z Konstytucją – dodaje kolejny internauta.
PPK – kalkulator mówi, że rezygnacja się nie opłaca
W dyskusji sam Samcik rozwiewa jednak wątpliwości – jeśli ktoś jest w stanie dać wiarę PPK, to na papierze to bardzo dobra inwestycja. Co więcej, wypisanie się z niej wiąże się z bolesnymi stratami dla "nieufnej" osoby.Jeśli daliśmy PPK szansę, to na koniec 2020 r. przeciętnie mieliśmy na koncie od od 2,662 zł do nawet 2,916 zł. Więc jeśli wypisaliśmy się z systemu z argumentem "nie, bo nie", to można sobie nieco popluć w brodę.
Podsumowując ów raport Samcik wskazuje, że przeciętny pracownik, zyskał od 1,215 zł do 1,468 zł. To ogromne 84-101 proc. zwrotu na inwestycji. Przypomnijmy, że nawet przed pandemią Covid-19 i znaczącą obniżką ofert na lokacie liczyć mogliśmy na mało imponujące kilka procent.
PPK, czy warto przystąpić
O PPK wielokrotnie pisaliśmy już w INNPoland.pl. Kolejną niezależną i także pochlebną dla PPK analizę zapewnił bowiem Grzegorz Chłopek z Instytutu Emerytalnego.Ekspert także wziął na tapetę "modelowego Polaka" zarabiającego średnią krajową. Zakładał też uśrednione wyniki inwestowania pieniędzy w PPK. Osoba, która w ciągu roku dała sobie "zabrać" z pensji 1289 zł w ciągu całego roku i na koniec 2020 r. zażądała zwrotu wszystkich pieniędzy zebranych na koncie, dostałaby do ręki 2172 zł.
Oznacza to, że po uwzględnieniu kwestii podatkowych nasz uśredniony pracownik dostałby o 719 zł więcej, niż wpłacił. Stopa zwrotu z PPK wynosiła więc aż 95 proc.
"Nie ma obecnie lepszego i bardziej pewnego sposobu oszczędzania, w której zwrot w ciągu roku może sięgnąć nawet 50 proc. Tak naprawdę ludzie nie powinni mieć dylematu czy uczestniczyć w PPK – dylematem powinno być raczej czy wypłacać sobie co pewien czas środki i kupić podczas promocji typu ceny bez VAT np. lodówkę czy komputer za 55 proc. oryginalnej ceny" – podkreśla Chłopek.
Czy państwo przejmie pieniądze z PPK?
Skoro rzucili się już na 15 proc. z OFE, to czemu władza nie miałaby przejąć pewnego pięknego dnia wszystkich środków z PPK – zastanawia się wielu Polaków.Jak się okazuje, PiS ma dużo łatwiejsze sposoby na skoki na kasę, a środki w PPK są względnie bezpieczne.
– Pieniądze z PPK trafiają do prywatnych instytucji finansowych, które należą do tych samych grup kapitałowych, co banki przechowujące nasze oszczędności. Więc trudno mówić o takim ryzyku, jakie było przy OFE – mówił Samcik, tym razem na antenie TOK FM.
Specjalista zwrócił uwagę, że jeśli się uprzeć, to nigdy nie można bezwzględnie wykluczyć rozwiązania, że kiedyś rząd znacjonalizuje wpłaty na PPK, depozyty czy nieruchomości. Byłaby to jednak droga pod górkę.
– Środki w PPK są w miarę bezpieczne. Jeśli rząd będzie potrzebował pieniędzy, to jest kilka mniej skomplikowanych sposobów na ich zdobycie niż nacjonalizacja prywatnych oszczędności ludzi – podsumowuje autor bloga subiektywnieofinansach.pl.
Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl