Samozatrudnieni muszą stracić przywileje, nawet jeśli odbierze je PiS. Odpowiadam oburzonym [OPINIA]

Mateusz Czerniak
Wielką burzę wywołały kolejne przecieki dotyczące Nowego Ładu, który ma głównie uderzyć w osoby prowadzące jednoosobową działalność gospodarczą, czego dużą część stanowią osoby na fikcyjnym samozatrudnieniu. Wywołało to oburzenie wśród takich osób. Mnie mimo wszystko nie wzruszają ich łzy.
Nowy Ład ma uderzyć głównie w samozatrudnionych. To może być faktycznie "dobra zmiana", ale diabeł tkwi w szczegółach. Jakub Orzechowski / Agencja Gazeta



Według doniesień “Dziennika Gazety Prawnej" Nowy Ład ma zawierać zmiany podatkowe, które zostaną wdrożone w trzech krokach – po pierwsze planowana jest likwidacja lub znaczne zmniejszenie odliczenia w PIT składki zdrowotnej, oraz uczynienie jej proporcjonalnej do dochodu dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą. Drugim ruchem ma być podwyżka kwoty wolnej do 30 tys. zł. Trzeci krok to podniesienie kwoty, od której wpada się w drugi próg podatkowy z obecnych 85 tys. zł do 120 tys. zł.

To pierwsze ma szczególnie uderzyć w samozatrudnionych. “DGP", napisało, że “zmiany w zasadach opłacania składki zdrowotnej oznaczać będą rewolucję dla osób prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą".

I ten właśnie aspekt przecieków wywołał oburzenie samych zainteresowanych, czyli ludzi prowadzących jednoosobową działalność gospodarczą, ale często de facto będących po prostu pracownikami innych firm.

– Już od paru dobrych lat prowadzę własną działalność w Warszawie i, prawdę mówiąc, cały czas jest pod górkę. Kłody pod nogi najczęściej rzucają mi właśnie instytucje państwowe, więc ostatnie wieści po prostu mnie wkurzyły – stwierdziła w rozmowie z nami Ania prowadząca jednoosobową działalność gospodarczą w Warszawie, zajmująca się komunikacją i public relations.

I właściwie w ogóle mnie taka reakcja nie dziwi. Patrząc na sposób traktowania budżetu przez rząd Zjednoczonej Prawicy, oczywiste jest, że ludzie nie chcą płacić wyższych podatków, czy składek.
Czytaj także: Samozatrudnieni wściekli na pomysł z Nowego Ładu. "Nie chcę opłacać kiełbasy wyborczej PiS"
Skoro na czele Ministerstwa Zdrowia, które odpowiada za całą ochronę zdrowia Polaków, stał człowiek, który wykorzystuje swoją pozycję, żeby jego brat mógł zarobić miliony… no to jak to państwo mogłoby wzbudzać zaufanie?

Podobnie ze słynnymi 2 mld na TVP, głośną niedawno sprawą zawrotnej kariery prezesa PKN Orlen Daniela Obajtka oraz jego ludzi, czy podatkiem medialnym, którego projekt był ordynarnym politycznym narzędziem.

Zresztą napisałem o tym cały felieton.

Eksperci mówią jasno

Ale to wszystko nie zmienia jednak rzeczy, z której zdać muszą sobie korzystający z samozatrudnienia, którzy zarabiają spore pieniądze – płacone przez nich niskie podatki są elementem patologicznego systemu w Polsce, który mniej obciąża stosunkowo zamożnych, a bardziej średniaków i nisko zarabiających. I to nie są jakieś wymysły red. Czerniaka z INNPoland, ale przeanalizowana przez wielu ekonomistów kwestia.

Weźmy np. diagnozę Polskiego Instytutu Ekonomicznego na temat podstawowych wyzwań podatkowych stojących przed polskim rynkiem pracy. Jakie to wyzwania? Jednym z nich jest właśnie fikcyjne samozatrudnienie, wynikające z dużej różnicy w opodatkowaniu umów o pracę i jednoosobowej działalności gospodarczej. Warto tutaj również wspomnieć, że z przecieków wynika, że Nowy Ład ma odnosić się również do innych dwóch wyżej wymienionych problemów – wysokiego opodatkowania niskich płac (zwiększenie kwoty wolnej od podatku) i nieaktualnych progów podatkowych (podwyższenie drugiego progu).

Na potrzebę głębokich reform wskazuje także Instytut Badań Strukturalnych, który w swoim raporcie na temat systemu podatkowo-składkowego w Polsce, pisze o jego regresywności.

"Polski system podatkowy jest regresywny – bardziej obciąża osoby o niskich dochodach niż osoby o wysokich dochodach. Konsumpcja jest z natury opodatkowana (mowa tu o podatkach takich jak np. VAT i akcyza – przyp. red.) regresywnie. Aby to zrównoważyć, większość państw UE stosuje progresywne opodatkowanie pracy (wyższe dla wysokich zarobków). Polska jest tu wyjątkiem – opodatkowanie pracy jest liniowe, czyli takie samo dla niskich i wysokich zarobków. W przypadku własnej działalności gospodarczej im bardziej dochodowa firma, tym mniejsze obciążenie zysków" – czytamy w raporcie.

W istocie obciążenie podatkowo-składkowe JDG jest regresywne - większą część dochodu w podatkach i składkach płacą działalności niskodochodowe niż wysokodochodowe.
Raport Instytutu Badań Strukturalnych zatytułowany "Kogo obciążają podatki w Polsce?"Instytut Badań Strukturalnych
Dodatkowo według GUS-u w ubiegłym roku liczba pracujących na JDG wzrosła o aż 123 tys. do 3073 tys. Liczba ta rośnie tak szybko, jak nigdy wcześniej. Instytut wyjaśnia też, że “wysokodochodowe firmy są znacząco niżej opodatkowane niż umowy o pracę. To skłania osoby o wysokich zarobkach do fikcyjnego samozatrudnienia – w rezultacie osoby te płacą często niższe podatki niż pracownicy o niskich dochodach”.
Czytaj także: Co kryje "Nowy Ład" Morawieckiego? Ta rewolucja jest potrzebna [OPINIA]
To, że niskie opodatkowanie wysokodochodowych jednoosobowych działalności gospodarczych jest jedną z patologii polskiego systemu składkowo-podatkowego, to nie jest żaden wymysł PiS-u, który ma zrównać z ziemią polską klasę średnią. To jest już dawno stwierdzony przez ekspertów fakt.

Diabeł tkwi w szczegółach

Czy PiS Nowym Ładem naprawi tę i inne wyżej wspomniane na grafice PIE patologie? Nie wiem i w tym momencie nie wie tego nikt, bo znamy zbyt mało szczegółów i liczb dotyczących programu. Faktem jest jednak, że potrzebne są reformy, które skończą patologię niskiego opodatkowaniw wysokodochodowych JDG, a co za tym idzie fikcyjnego samozatrudnienia. I to jest rzecz, z którą zamożni samozatrudnieni muszą się pogodzić i która nie ma nic wspólnego z PiS-em.

Co do samych rozwiązań, które ma zawierać Nowy Ład, to proporcjonalność składki zdrowotnej dla JDG wydaje się rozwiązaniem sensowym. Teraz kiedy jest ona płacona ryczałtem, obciąża tak samo każdego pracującego na własny rachunek - i tego, który zarabia mało (w ich przypadku składka jest dużym wydatkiem) i tego, który zarabia bardzo dużo. M.in. w efekcie tego opodatkowanie JDG jest regresywne. Natomiast jeśli chodzi o zmniejszenie możliwości odliczania w PIT tej składki bądź w ogóle likwidację takiej możliwości, to wszystko zależy od liczb. Całkowita likwidacja według ekspertów dałaby efekt odwrotny od zamierzonego i uderzyła także w nisko zarabiających.
Czytaj także: Self made man to mit. Ciężka praca nie wystarczy, bo bieda jest dziedziczna
Kluczowe jest oczywiście to, czy zwiększone wpływy z tytułu składki zdrowotnej rzeczywiście zostaną przeznaczone na finansowanie ochrony zdrowia. Mamy bowiem w Polsce fatalną sytuację pod tym względem.

Zgodnie z najnowszymi dostępnymi danymi Eurostatu (na 2018 r.) Polska jest jednym z państw najmniej wydających na ochronę zdrowia w UE. Jest tak zarówno w relacji do PKB (6,33 proc.), jak i w przeliczeniu na jednego mieszkańca (830 euro). W przypadku tej pierwszej statystyki zajmujemy 24 miejsce na 27 krajów członkowskich UE, a w przypadku drugiej 25. Średnia unijna w relacji do PKB, to 9,87%.

Więc jeśli te wpływy nie zostaną tam skierowane, a zamiast tego popłyną np. na sfinansowanie zwiększenia kwoty wolnej, to będzie to fatalne. A i sam pomysł podniesienia kwoty wolnej można krytykować. Eksperci wskazują, że lepsze byłoby zwiększenia kosztów uzyskania przychodu, co po pierwsze byłoby znacznie tańsze, a po drugie mogłoby zwiększyć aktywizację zawodową.

Więc jak już wspomniałem, diabeł tkwi w szczegółach, których jeszcze nie znamy. Ale już teraz wiem jedno – będę się cieszył, nawet jeśli to PiS naprawi system podatkowy w tym kraju.