Takich benefitów też potrzebujemy? Z tą aplikacją wypłatę możesz mieć na życzenie

Karolina Pałys
Stwierdzenie “od pierwszego do pierwszego” już niedługo może stracić na popularności, a marzenie o wynagrodzeniu wypłaconym na żądanie — faktem. Wystarczy, że przekonacie swojego pracodawcę do zainteresowania się Flexee, pierwszą na polskim rynku aplikacją typu salary-on-demand.
unsplash
Jak precyzuje prezes Flexee, Andrzej Nowak, już niedługo pośrednictwo szefa nie będzie potrzebne. Prawo do dysponowania swoją wypłatą w czasie rzeczywistym otrzyma każdy z nas. W rozmowie z INN:Poland tłumaczy, jak to możliwe.

Jak często wypłaca pan sobie wypłatę?

Zgodnie z tym, jak działa polski rynek, czyli raz w miesiącu.

Dlaczego?

Ktoś mnie kiedyś zapytał, czy pracownicy byliby gotowi na to, żeby wypłacać sobie szybciej wynagrodzenia. I odpowiedź brzmi: oczywiście, że tak. To pracodawcy nie są na to gotowi.

Najważniejszy powód jest taki, że musieliby mieć płynność finansową. W biznesie najpierw trzeba rozliczyć wszystkie przychody, ściągnąć faktury, opłacić koszty… Pracownik jest w tym systemie na końcu.

Po drugie, trzeba być przygotowanym operacyjnie. Mowa tu o wszelkich procesach administracyjnych, kadrowych itd. Proszę sobie wyobrazić pracownika, który idzie poprosić o zaliczkę. Przez ile osób on się musi przebić, żeby ją dostać? Kierownik, następnie dyrektor, potem może też dyrektor regionalny, kadry, księgowa, dyrektor finansowy… W cały ten proces zaangażowana jest masa osób. U nas użytkownik po prostu klika “Wypłać” i dostaje pieniądze.

Przyczepię się do tej gotowości. Tygodniówki są na świecie popularne, choćby w UK. Naprawdę nie jest tak, że to kwestia bardziej kulturowa niż fiskalna?

To na pewno jest kwestia kulturowa, tylko pytanie, co by się musiało stać, żeby w Polsce zaszła taka zmiana? Myślę, że nawet jeśli pracodawca chciałby taki system wprowadzić, to nie będzie w stanie. Napotka zbyt duże problemy, które są poza nim.

Bo żeby zapłacić wcześniej pracownikom, on sam musi dostać wcześniej pieniądze od kontrahentów. Klientowi z kolei nie jest to na rękę, bo on ma swoje koszty do uregulowania.

Ale skąd pewność, że my, pracownicy, chcemy dostawać pieniądze kilka razy w miesiącu? Te 30 dni pomiędzy wypłatami działa jak swego rodzaju bufor — trzyma nas w ryzach, nie pozwala wydać wszystkiego od ręki.

Nie do końca tak jest. Czy wie Pani, że duża część społeczeństwa ma problem z tym, że dostaje jeden zastrzyk gotówki w miesiącu? Mają problemy z zarządzaniem budżetem. Jeden większy przelew wynagrodzenia zwiększa ochotę na nieprzewidziane wydatki, w krótkim terminie od jego otrzymania. To naprawdę spory problem dotyczący zarządzania kosztami. Dodatkowo, nasz produkt świetnie wypełnia niszę potrzeb płynnościowych: to może być sfinansowanie leczenia, ale też złapanie świetnej okazji typu wymarzone buty w promocji.

To jest właśnie nasza grupa docelowa: ludzie, którzy nie chcą, czy nie mogą czekać do wypłaty. Świetnym porównaniem są usługi na żądanie: Netflix, Uber, Pyszne.pl, Spotify – ludzie chcą mieć dostęp do wszystkiego “tu i teraz” i to za pomocą aplikacji. Dlaczego właściwie nie mieliby mieć dostępu do swojego wynagrodzenia? Użytkownicy Flexee pokazują nam, że dokładnie tego potrzebują i bardzo chętnie wypłacają sobie np. po 100, 200 złotych co jakiś czas. Nawet codziennie. A że wypłatę dostają w kilka sekund od kliknięcia, tym bardziej staje się to dla nich wygodną opcją na żądanie.

Potrzebę sygnalizują też pracodawcy. Flexee to świetny benefit. Karta na siłownię już nie jest tak atrakcyjna. Dzisiaj znacznie łatwiej przyciągnąć pracownika, używając argumentu wypłaty wynagrodzenia częściej niż raz w miesiącu. Nasi klienci traktują Flexee jako argument biznesowy, pomagający w rekrutacji. Rynek pracownika odradza się po pandemii, więc takich argumentów pracodawcy będą potrzebować coraz więcej.

Kiedy dostrzegł pan potencjał tego typu rozwiązań?

Pracowałem w różnych organizacjach. W niektórych pełniłem funkcje kierownicze czy zarządcze. Pamiętam pracowników, którzy przychodzili po pożyczki, bo mieli problemy płynnościowe. I jak się okazało, nie tylko ja ich dostrzegłem.

Kiedy zaczęliśmy pracę nad Flexee, moi współpracownicy przyznali, że mieli podobne sytuacje w swoich organizacjach: najczęściej tam, gdzie zatrudnia się pracowników od najniższego do średniego szczebla.

Na osobach żyjących od pierwszego do pierwszego opiera się rynek pożyczkowy. Nie dysponując produktem takim jak Flexee, nie mają wyboru: muszą iść po chwilówkę. U nas, jeśli pojawia się taka potrzeba, można sobie wypłacić pieniądze po przepracowaniu nawet kilku dni.
Andrzej Nowak, CEO FlexeeFot. materiały prasowe
W przypadku pożyczek dość istotną kwestią jest oprocentowanie. A w przypadku Flexee?

To zależy, o jakim modelu mówimy, bo budujemy naszą technologię w oparciu o dwa. Pierwszym jest oferta skierowana do pracowników we współpracy z ich pracodawcami, którzy udostępniają Flexee w ramach wspomnianych już benefitów pracowniczych.

Tu rozliczamy się bezpośrednio z firmą. Flexee wypłaca pieniądze pracownikom, a raz w miesiącu rozlicza się fakturą zbiorczą z pracodawcą. Koszt wypłat też z reguły pokrywa pracodawca, choć istnieje możliwość, że część opłat będzie ponosił również pracownik. Przykładowo: pracodawca może pokryć dwie wypłaty w miesiącu, a trzecią i kolejną — pracownik.

To pierwsza opcja. Jaka jest druga?

Korporacyjny model, czyli salary-on-demand w tej czystej postaci, wywodzi się z krajów anglosaskich. Tam już działają spółki podobne do Flexee, bazujące właśnie na wspomnianym wyżej modelu. My od początku chcieliśmy dostarczać aplikację Flexee każdemu pracownikowi, w związku z czym w drugiej ofercie kierujemy nasz produkt również do pracowników, z których pracodawcami nie wiąże nas współpraca.

W tym modelu zachodzą zupełnie inne procesy, zupełnie inna analiza ryzyka kredytowego. Sposób działania aplikacji jest jednak taki sam. Co do rozliczeń — dokonujemy ich bezpośrednio z użytkownikiem.

Odpowiadając na pytanie o opłaty - tutaj zależą one od kilku czynników, głównie od wyniku analizy ryzyka. Wyznajemy jedną zasadę. Zero ukrytych kosztów. Jedna, jasna opłata za wypłatę. Użytkownik dokładnie wie, ile zapłaci za usługę.

Widełki?

Jeżeli mowa o widełkach, to mogę śmiało powiedzieć, że nie będzie to więcej niż 5 zł za każde wypłacone 100zł.

Jak będą wyglądać rozliczenia w tym modelu — użytkownicy będą przelewać wam pieniądze na koniec miesiąca? Będziecie je ściągać z konta?

Pracownik po otrzymaniu wypłaty może ją nam przelewać lub to my możemy ją ściągać automatycznie z jego konta. Cały proces może odbywać się automatycznie, ale jeśli użytkownik będzie chciał mieć taki zakres kontroli, to płatności będzie mógł każdorazowo zatwierdzać. Dajemy mu wybór, bo chcemy, by czuł się z nami bezpiecznie.

Taką możliwość poniekąd już mamy — można przecież brać te chwilówki, o których pan wspomniał. Dlaczego więc korzystać z Flexee?

U nas wszystkie procesy są w pełni zautomatyzowane. Po ściągnięciu aplikacji rozpoczyna się proces weryfikacji — w pełni automatycznie, w tle, bez konieczności angażowania użytkownika. Nie trzeba wypełniać formularzy, przesyłać dokumentów, wychodzić z domu.

Pozytywna weryfikacja sprawia, że od razu otrzymujemy dostęp do pieniędzy i mamy go już zawsze. Kiedy tylko pojawia się potrzeba, klikamy i w tym samym momencie pieniądze znajdują się na naszym koncie.

I teraz porównajmy ten mechanizm z wnioskowaniem o pożyczkę: nawet biorąc pod uwagę, że w tym przypadku też załatwimy formalności przez internet, to jednak każdorazowo wypełniamy masę formularzy, dodajemy wiele załączników. Nie wspominając nawet o wysokich kosztach… W przypadku Flexee formalności dopełniamy tylko raz, później wszystko odbywa się automatycznie.
Mat. prasowe


Kto może być waszym klientem? W przypadku pracodawców pewnie duże korporacje?

Nie tylko. To mogą być nawet firmy zatrudniające kilkanaście osób, tym bardziej że nasz produkt nie jest drogi. Co więcej, jak każdy koszt, pracodawca może go sobie odliczyć. Teoretycznie większym problemem może być integracja z systemami IT pracodawcy, ale tu też mamy różne, elastyczne rozwiązania, jak gotowe integracje z kluczowymi systemami płacowo-księgowymi. Ale możemy równie dobrze działać na prostych plikach excelowych bez konieczności integracji. Wracając do pytania: Flexee może mieć każda firma i każda korporacja. Mała, duża, nie ma to znaczenia.

A w przypadku klientów indywidualnych?

Tak samo. Z Flexee może korzystać każdy, kto ma pracę. Warunkiem koniecznym jest posiadanie wpływów z wynagrodzenia. To jest idea tego produktu.

Forma zatrudnienia jest nieistotna: umowa o pracę, zlecenie, umowy o dzieło, wpływy z jednoosobowej działalności — jeśli mamy dochody, możemy korzystać z Flexee.

Nie ma żadnych obostrzeń?

Obostrzeniem jest oczywiście analiza ryzyka, która jest przeprowadzana automatycznie na podstawie np. analizy ryzyka fraudu w sieci przez użytkownika czy analizy wpływów i wydatków na podstawie historii z rachunku bankowego użytkownika. Potencjalny użytkownik zostanie zweryfikowany na przykład pod względem zalegania ze spłatą zadłużenia.

Czy można samodzielnie ustalać sobie limity “wynagrodzenia” wypłacanego przez Flexee?

To znów zależy od modelu operacyjnego. W przypadku współpracy z pracodawcami i integracji z ich systemami płacowymi automatycznie mamy dostęp do informacji na temat wysokości wynagrodzeń.

Oczywiście, pracodawca może ustalić tu pewne ograniczenia i dać poszczególnym pracownikom dostęp tylko do jakiejś części wypłaty. Przykładem mogą być osoby zatrudnione na kasach, które pod koniec miesiąca muszą rozliczyć się z różnic. W ich przypadku pracodawca może ustalić, że za pośrednictwem Flexee będą mieli dostęp do, powiedzmy, 80 proc. wynagrodzenia. W przypadku klientów indywidualnych wszystko zależy od wpływów na konto. Na ich podstawie ustalany jest limit.

Jakie są dalsze plany rozwoju Flexee? Czy planujecie wdrożenia za granicą?

Na razie udało nam się pozyskać klienta na rynku włoskim. Przygotowujemy więc aplikację pod kątem prawnym. Na każdym rynku trzeba spełniać lokalne regulacje do prowadzenia tego typu działalności, ale nie wydaje mi się, żeby proces ten był bardziej skomplikowany niż u nas. Nawet powiedziałbym, że nasz rynek jest jeszcze mocniej uregulowany.

Od samego początku zresztą myśleliśmy o Flexee jako o produkcie globalnym. Popyt na tego rodzaju usługę jest wszędzie, dlatego zbudowaliśmy go w taki sposób, aby był skalowalny na rynki zagraniczne. Ale wszystko po kolei: najpierw zajmiemy się rynkiem polskim, włoski już mamy w zasięgu, potem przyjdzie czas na kolejne.

Artykuł powstał we współpracy z Flexee.