Skutki inflacji pod kontrolą. W co inwestować, aby ochronić oszczędności?

Aleksandra Jaworska
Inflacja, która każdorazowo odbija się na naszych portfelach, zmusza do szukania alternatyw lokowania kapitału. Część ludzi szukała ratunku w metalach szlachetnych jak złoto, czy srebro, które od połowy ub.r. przestały drożeć i zarazem chronić przed inflacją. Wiele osób wybrało też kupno mieszkania, ale za popytem na nieruchomości podążyły niestety ceny.
Na sztuce można zarobić (fot. rawpixel/123RF.COM)

Artystyczna alternatywa dla oszczędności

Poza mieszkaniami, złotem, srebrem, czy funduszami inwestycyjnymi jest jeszcze jedna alternatywa dla inwestycji. Chodzi mianowicie o sztukę. Jak podaje Business, Insider tylko w tym roku liczba klientów największego domu aukcyjnego w Polsce Desa Unicum wzrosła o 24 proc. Co więcej, rośnie wartość transakcji, a spółka wybiera się właśnie na giełdę.

– Sztuka weszła też na masowy rynek, który zaczął działać "wirusowo". Zaczęła pojawiać się w różnych miejscach. Mamy już nawet 51 tys. klientów, z czego 10 tys. tegorocznych, którzy dopiero do nas trafili. A w ramach rynku sztuki jest bardzo dużo kierunków, w które można inwestować – tłumaczy Business Insiderowi Juliusz Windorbski, prezes Desy Unicum.


Tańsze dzieła można sprzedać w internecie, ale bywają także wystawiane na aukcjach stacjonarnych obok dzieł za miliony. Prezes Desy Unicum poleca chociażby plakaty, plansze komiksowe, design, młodą sztukę jako przykłady propozycji dla mniej zamożnych klientów.

Desa ma w aktualnej ofercie 18 tys. inkografii, w tym prace takich twórców jak: Edward Dwurnik, Rafał Olbiński, Tadeusz Dominik, Jan Dobkowski czy Waldemar Świerzy. Ceny kopii zaczynają się od 800 złotych, a kończą na 3 tys. złotych.

Niewidzialna rzeźba za 15 tys. euro

Jesteśmy przyzwyczajeni, że za kawał dobrej sztuki trzeba słono zapłacić. Na przykład - kilka lat temu obraz Paula Cezanne’a "Gracze w karty” katarska rodzina królewska kupiła od ówczesnego właściciela za 250 mln dolarów. Choć ta kwota przyprawia o zawrót głowy, to przynajmniej katarscy monarchowie zapłacili za sztukę, którą mogą powiesić sobie na ścianie.
W przeciwieństwie do kosztownych dzieł, które są na przykład... niewidzialne. Salvatore Garau sprzedał bowiem za 15 tysięcy euro dzieło zwane "Jestem" - niematerialną rzeźbę, która powstała i ostatecznie istnieje tylko w jego umyśle.

Nabywca, czyli nowy właściciel niematerialnej rzeźby, na potwierdzenie swojego zakupy otrzymał certyfikat autentyczności dzieła sztuki. Oprócz tego dostał od artysty instrukcje, w jaki sposób powinno ono być wyeksponowane - jak informował italy24news.com.