Jesteśmy przyzwyczajeni, że za dobry kawał sztuki trzeba słono zapłacić. Na przykład - kilka lat temu obraz Paula Cezanne’a "Gracze w karty” katarska rodzina królewska kupiła od ówczesnego właściciela za 250 mln dolarów. Choć ta kwota przyprawia o zawrót głowy, to przynajmniej katarscy monarchowie zapłacili za sztukę, która istnieje w rzeczywistym świecie i którą mogą powiesić sobie na ścianie. W przeciwieństwie do kosztownych dzieł, które są na przykład... niewidzialne.
Świat sztuki rozgrzała ostatnio elektryzująca wieść - Salvatore Garau sprzedał za 15 tysięcy euro dzieło zwane "Jestem" - niematerialną rzeźbę, która powstała i ostatecznie istnieje tylko w jego umyśle.
Astronomiczną kwotę za niewidzialną rzeźbę zainkasował Art-Rite, jeden z nielicznych włoskich domów aukcyjnych, który zajmuje się licytacjami wyłącznie sztuki współczesnej. Jak informuje Newsweek, "Io sono" nie jest pierwszą niewidzialną rzeźbą, jaką stworzył Salvatore Garau. Jej poprzedniczkę można "oglądać" na Instagramie, na którym Garau zamieścił film.
Rzeźbę pt. "Budda w kontemplacji" Włoch usytuował na Piazza della Scala w Mediolanie. Artysta przekonuje, że niewidzialne rzeźby służą rozwijaniu wyobraźni, bowiem każdy obserwator przedmiotu, którego nie ma, może w jego miejsce wykreować to, co podpowie mu wyobraźnia.
Nabywca, czyli nowy właściciel niematerialnej rzeźby, na potwierdzenie swojego zakupy otrzymał certyfikat autentyczności dzieła sztuki. Oprócz tego dostał od artysty instrukcje, w jaki sposób powinno ono być wyeksponowane - pisze italy24news.com.
Głównym wymogiem Garau jest zalecenie o umieszczeniu rzeźby w prywatnym domu na wolnej od przeszkód przestrzeni o wymiarach około 1,5 x 1,5 metra. Innych wymogów brak, ponieważ dzieło właściwie nie istnieje.
Zdaniem Michaliny Sablik, z warszawskiej Galerii Promocyjnej, tego typu działania zawsze budzą kontrowersje w masowych mediach, szczególnie jeśli wiążą się z wysokimi cenami aukcyjnymi. Jednak praca Garau wpisuje się bardzo dobrze w tradycję nurtów neoawandarowych, konceptualnych oraz nawet tradycji rodzimych, włoskich artystów z grupy Zero.
Chociaż dzieło Salvatore Garau w rzeczywistości nie istnieje, autor nie zgadza się z zarzutami, że jego rzeźba jest "niczym". Twierdzi wręcz, że to nic ma znaczenie.
– Jest to przykład dematerializacji sztuki, jaki następował w latach 60-tych oraz jest popularny współcześnie w dobie ekologizacji oraz walki z nadprodukcją w polu sztuki. Niemniej rozumiem, że może to być zabawne, dla kogoś patrzącego z zewnątrz, ponieważ przypomina bajkę "Nowe szaty cesarza" oraz może być odczytywane jako żart artysty – tłumaczy Michalina Sablik.
Efektem niewidzialności posłużyło się także Muzeum Sztuki Niewidzialnej i wystawiony przez nich obraz Praxis (Brainard i Delia Carey) “Fresh air”, finalnie sprzedany za 1,31 mln dolarów. Zdaniem muzeum “Fresh air” przypomina nieskończoną butlę tlenu. W głównym zamyśle zakłada, że bez względu na to, gdzie jest odbiorca, zawsze może on zaczerpnąć oddech przyjemnego i pachnącego powietrza.
Drogocenne dzieła sztuki
O ile dzieła impresjonistów podobają się większości ludzi na świecie i ich astronomiczne ceny nie budzą aż takich kontrowersji, niezwykle wysokie kwoty płacone za obrazy abstrakcyjne właściwie wywołują oburzenie każdorazowo.
Tak było i w 2014 roku, kiedy to rosyjski kolekcjoner zapłacił 186 milionów dolarów za dzieło pochodzącego z Rosji amerykańskiego malarza, Marka Rothko pt. "No. 6 (Violet, Green and Red)".
Dziś Mark Rothko uważany jest za jedną z najważniejszych postaci w sztuce drugiej połowy XX wieku, a kolekcjonerzy chętnie płacą za jego dzieła po kilkadziesiąt milionów dolarów. Malarz nie zdążył jednak nacieszyć się tym sukcesem. Od lat zmagał się z depresją i w 1970 roku popełnił samobójstwo.
Wysokie ceny na aukcjach sztuki osiągają nie tylko tradycyjnie malowane obrazy. Od kilkunastu lat kolekcjonerzy na świecie płacą coraz większe sumy za kawałki ścian. Na takich bowiem powierzchniach najczęściej tworzy słynny twórca graffiti, Banksy.
Jak dotąd najdroższą sprzedaną pracą Banksy’ego jest "Keep it spotless" - zapłacono za nią blisko 2 miliony dolarów. Obraz jest połączeniem znanego już z innego graffiti motywu zamiatającej pokojówki z zaczerpniętą z obrazu Damiena Hirsta kompozycją z kolorowych kropek.
Co na to Polska? – Roman Opałka, jeden z najbardziej znanych poza krajem polskich artystów, jest najlepszym przykładem ujarzmienia czasu. Pewnego razu siedział w kafejce czekając na znajomego. Z nudów zaczął rysować na serwetkach. Tak się wszystko zaczęło – wspomina w rozmowie z InnPoland marszand jednego z dużych, warszawskich domów aukcyjnych.
Od początku wszystkie realizacje Polaka wypełniały okres poszukiwań własnego języka, doświadczeń i eksperymentów. Twórczość oparta na malarstwie materii znalazła w końcu swoich sympatyków, zapewniając artyście międzynarodowy sukces.
Co wyjątkowego może zawierać w sobie rząd kolejno malowanych na płótnie cyfr? Jeden z obrazów Romana Opałki z mniej więcej połowy okresu tworzenia cyklu liczbowego wydał się dla nabywcy na tyle wyjątkowy, że wyjął z kieszeni dwa miliony złotych i kupił obraz, na którym namalowane są liczby między 2890944 a 2910059.
Sprzedany za ponad dwa miliony złotych obraz „Detal 2890944-2910059” z daleka wygląda jak szare płótno. Z bliska widać, że pomiędzy szarościami mamy kolejne liczby malowane na biało. Dziwne? Może bardziej - ponadczasowe i wiele warte.
Są na świecie ludzie gotowi zapłacić spore pieniądze nawet za tost, na którym widzą sylwetkę Matki Boskiej albo za świeczkę o zapachu waginy Gwyneth Paltrow. Jednak pomiędzy aukcjami dzieł sztuki a sprzedażą bardzo dziwnych przedmiotów, jest spora przestrzeń dla mniej szalonych kolekcjonerów.
Do takich należą też stroje, które kolekcjonerzy częściej traktują jako pamiątki kultury a rzadziej jako przykłady krawieckiego kunsztu. Jak do tej pory najdroższym strojem, jaki został sprzedany w domu aukcyjnym jest suknia, w której Marilyn Monroe 19 maja 1962 roku zaśpiewała "Happy Birthday Mr. President".
Długa, obcisła, wyszywana 2500 kryształkami suknia, kosztowała kolekcjonera w 1999 roku prawie 1,3 miliona dolarów.
Za nie mniejszą kwotę zostało sprzedane dzieło Duchampa. Jego “Fontanna” to tak naprawdę odwrócony i podpisany porcelanowy pisuar. Pomimo atmosfery skandalu dzieło zostało ostatecznie wylicytowane w 1999 roku za ponad 1,7 mln dolarów.
Banan przyklejony do ściany sprzedany za pół miliona złotych? To nie żart, ale wynik aukcji w Miami i inspiracja reklamowa dla późniejszych działań marketingowców, m.in z Burger Kinga.
Banan kupiony wcześniej na straganie został sprzedany za wymienioną już astronomiczną sumę, w tym - na oczach zgromadzonych w galerii Perrotin tłumu gości zjadł go nowojorski artysta David Datuma. Jak oświadczył, zrobił to, bo był głodny...
Do alei ekscentrycznych i wartych krocie dzieł sztuki należy również cyfrowy kolaż zdjęć pt. „The First 5000 Days” artysty znanego jako Beeple. Został on sprzedany za 69,3 milionów dolarów w Christie’s. Tak, tak, to nie literówka - ten "obrazek" istniejący wyłącznie w przestrzeni wirtualnej jest wart niemal 70 mln dolarów.
– Nie tylko Włoch szukając oryginalności osiągnął swój cel. Przykład jakkolwiek osobliwy pokazuje, że balansowanie na granicy artystycznego absurdu może być obok walorów oczywistych, doskonałym pomysłem na biznes i sposobem na znalezienie się na ustach całego świata – puentuje w rozmowie z INNPoland marszand.