Jak odpowiedzieć, by nie dać się "zagiąć"? Pytania-pułapki na rozmowach kwalifikacyjnych

Dawid Wojtowicz
Pracodawcy wymyślają coraz to nowsze metody, by sprawdzić kandydatów. Niektórzy proszą o odegranie scenek, inni dają do wykonania zadania we współpracy z... konkurentami o stanowisko, a jeszcze inni udają wyjątkowo marudnego klienta. Jednak nic nie przebija kreatywności rekruterów w wymyślaniu dziwnych pytań, które tylko z pozoru nie mają sensu. To tzw. pytania-pułapki.
Niektóre pytania podczas rozmów o pracę są podchwytliwe (fot. Pexels / Edmond Dantès)

Czy kiedyś ukradłeś/aś coś z pracy?

James Reed, autor książki "Why You: 101 Interview Questions You'll Never Fear Again" oraz prezes Reed Group, HR-owej firmy w Europie, jako świetny przykład pytania-pułapki na rozmowie w sprawie pracy wskazuje "Ukradłeś/aś kiedyś długopis z pracy?". Teoretycznie każda odpowiedź na nie wiedzie na manowce.

Z jednej strony, jeśli będziemy się zarzekać, że nigdy nic nie ukradliśmy, wyjdziemy przed rekruterem na kłamcę, bo w końcu każdemu zdarzyło się zabrać z pracy długopis czy jakiś inny drobiazg, może z roztargnienia albo przez pomyłkę, ale jednak. Z drugiej, udzielenie odpowiedzi, że zdarzyło nam się ukraść to i owo albo to dla nas chleb powszedni, nie zabrzmi najlepiej, delikatnie mówiąc.
Pytanie o kradzież długopisu z miejsca pracy to jedno z tych najdziwniejszych zadawanych na rozmowach rekrutacyjnych, ale wbrew pozorom mających sensDaniel Álvasd / Unsplash
Według autora książki o najdziwniejszych pytaniach rekrutacyjnych należy odpowiedzieć przede wszystkim szczerze i naturalnie, ale w sposób wiarygodny bez pozostawienia pola do domysłów, które zachęciłyby rekrutera do podjęcia konfrontacji. Jaką więc odpowiedź proponuje ekspert? Mniej więcej w takim stylu:


Skłamałbym, gdybym powiedział, że nigdy bezmyślnie nie zabrałem ze sobą jakiegoś długopisu z pracy, ale zazwyczaj trafiał on z powrotem na moje biurko, chyba że go gdzieś zostawiłem. Ale nie mam w domu magazynku pełnego firmowych spinaczy i długopisów, jeśli o to chodzi.

Dzięki takiej odpowiedzi rekruterzy najpewniej uznają, że zrozumieliśmy intencję pytania, a jednocześnie, że nie mijamy się z prawdą.

Czy miałeś/aś konflikt z szefem z poprzedniej pracy?

To kolejna groźna pułapka na potencjalnego kandydata do pracy. Bo przecież nie wypada mówić o byłym pracodawcy w negatywnym świetle, ale też chyba nie ma co udawać, że praca w poprzedniej firmie był jak utopijna rzeczywistość, wolna od sprzeczek, innego spojrzenia na pewne sprawy czy niezadowolenia z określonych sytuacji.

Z pewnością nie można pozwolić sobie na narzekanie na byłego pracodawcę, rozbudowaną krytykę, w której wylejemy z siebie nasze żale i pretensje do dawnego szefa. Nawet jeśli będzie w tym dużo prawdy, nie wolno tego zrobić, aby nie sprawiać wrażenia osoby, która w przyszłości w podobny sposób wypowie się na temat pracy, o którą obecnie się stara. Czyli pracownika z gatunku "nielojalny skarżypyta".

Jednocześnie zarzekanie się, że współpraca z byłym pracodawcą przebiegała bez zastrzeżeń, była czystą przyjemnością i rozumieniem się bez słów, wytworzy w rekruterze przekonanie, że koloryzujemy rzeczywistość, aby uniknąć udzielenia prawdziwej odpowiedzi, która wymagałaby od nas asertywnego podejścia. Wszak to naturalne, że w środowisku pracy, tak jak w każdym innym, występują konflikty.

Najlepiej więc odpowiedzieć, że tak jak wszędzie, zdarzały się pewne różnice zdań, ale zawsze szukaliśmy z nich najlepszego wyjścia i nie reagowaliśmy na nie zbyt emocjonalnie. Nie opowiadajmy więc o konfliktach, bo to brzmi zbyt poważnie, ale nie uciekajmy też od prozy życia. I nie wskazujmy jako winnego szefa, oceniajmy po prostu sytuację. Najważniejsze, że koniec był szczęśliwy dla każdej ze stron.

Co byś zrobił/a, gdybyś jutro wygrał/a milion?

W ten sposób przyszły pracodawca sonduje, czy jedyną naszą motywacją do pracy są pieniądze. Bo jeśli po wygraniu miliona euro czy dolarów, rzucilibyśmy pracę w diabły, to znaczy, że w firmie nic nas nie trzyma poza zarobkami. Nie mają więc dla nas znaczenia rozwój zawodowy, relacje z ludźmi, chęć tworzenia czegoś wspólnego czy praca jako idea sama w sobie.

Ale przeginanie w drugą stronę, czyli że wszystko zainwestowalibyśmy w firmę, w której obecnie pracujemy, byłoby mało przekonujące. Rekruter szybko przejrzałby, że chcemy się mu przypodobać swoim daleko posuniętym altruizmem wobec przyszłego pracodawcy. A to mało wiarygodne, skoro go jeszcze dobrze nie znamy.

Jak więc odpowiedzieć na to pytanie-pułapkę? Powiedzmy coś z sensem, co pokaże, że bogactwo to dla nas nie wszystko, a my traktujemy pieniądze odpowiedzialnie jako środek do celu. A może nim być rozwój osobisty, spełnienie jakiegoś marzenia własnego czy rodziny, wsparcie charytatywne czy też dalsze inwestowanie, a najlepiej amalgamat wszystkich tych koncepcji, każdej z umiarem.

Więcej ciekawych informacji znajdziesz na stronie głównej INNPoland.pl