Lex-TVN: i co dalej? Obawy o zakup F-35, Ambramsów i inwestycje
Przyjęcie przez Sejm ustawy zwanej potocznie lex-TVN po raz kolejny wzbudziło obawy o przyszłość współpracy między Polską i USA. Nie wiadomo jeszcze po jakie argumenty sięgną Amerykanie, ale w starciu rządu PiS z administracją Joe Bidena zwycięzca może być tylko jeden.
Co Amerykanie mogą nam zrobić?
Obserwatorzy zwracają uwagę, że Polska próbuje kupić od USA sporą partię nowoczesnego uzbrojenia. Chodzi m.in. o samoloty F-35, czołgi Abrams czy systemy Patriot. USA wstrzymywały już dostawy broni dla krajów, które podpadły im politycznie lub biznesowo – na przykład Arabii Saudyjskiej czy Turcji. Bez ogródek i sentymentów zablokowały dostarczenie Rosji francuskich okrętów Mistral.https://natemat.pl/389011,przedstawiciel-usa-odpowiada-na-przyjecie-lex-tvnNie jest też tajemnicą, że Amerykanie mogą wycofać z Polski kilka tysięcy swoich żołnierzy. Takie plotki pojawiały się już wcześniej. Ich sprowadzenie PiS uznawał za swój wielki sukces.Inwestycje - opcja atomowa?
O wiele większym problemem może być dla Polski zawieszenie amerykańskich inwestycji w Polsce. USA to drugi co do wielkości inwestor w naszym kraju. Firmy zza oceanu wpompowały w nasz rynek 26 miliardów dolarów.W Polsce działa ok. 1500 amerykańskich firm, zatrudniających 300 tysięcy osób. Ich aktywa to prawie 55 miliardów dolarów. Do USA eksportujemy towary warte 12 miliardów dolarów rocznie. Wybrani najwięksi inwestorzy to CVC Capital Partners (właściciel Żabki), Goldman Sachs, International Paper, General Electric, Procter & Gamble, Amazon.com, Cargill.
Już kilka miesięcy temu Antony Blinken, sekretarz stanu USA ostrzegał, że lex-TVN "uderza w klimat inwestycyjny w Polsce".
Już raz przegraliśmy
Warto też przypomnieć, że w 2018 roku rząd PiS chciał wprowadzić w Polsce tzw. podatek cyfrowy. To dodatkowa danina, która miałaby objąć największe firmy technologiczne. Jest on potocznie zwany podatkiem GAFA (nazwa od pierwszych liter nazw spółek: Google, Amazon, Facebook, Apple) przyjęła Francja.W marcu 2019 roku premier Morawiecki był pewny tego, że podatek powinien obowiązywać w Polsce.
– Jeżeli ktoś w naszym pięknym kraju sprzedaje swoje produkty, usługi, to niech płaci od tego podatki, a nie rozlicza się minimalną, czasami mikroskopijną stawką – mówił Morawiecki.
Niedługo później podatek cyfrowy został zapisany w Aktualizacji Programu Konwergencji (APK), z założeniem, że w 2020 roku przyniesie do budżetu ponad 217 mln złotych. Potem został wpisany do założeń przyszłorocznego budżetu. I znajduje się tam do dziś – w każdym dokumencie rządowym dotyczącym budżetu na 2020 rok znajdują się zapisy dotyczące "opodatkowania przedsiębiorstw cyfrowych".
Co z tego wyszło? Kilka miesięcy później do Polski przyleciał wiceprezydent USA, Mike Pence. Po wizycie oznajmił, że Stany Zjednoczone "z głęboką wdzięcznością przyjęły odrzucenie" przez Polskę propozycji podatku od usług cyfrowych, "które utrudniły wymianę handlową pomiędzy naszymi krajami". Podatku nie mamy do dziś.