Przez dwa lata 31 tys. Polaków może dostawać 1300 zł miesięcznie za nic. Ekspert: To utopia

Iga Kołacz
20 maja 2022, 09:54 • 1 minuta czytania
Na Warmii i Mazurach zapowiedziano program pilotażowy, gdzie w ramach walki z ubóstwem, mieszkańcy przez dwa lata mieliby otrzymywać po 1,3 tys. zł miesięcznie. Wypłaty trafiałyby to wszystkich, niezależnie od stanu zamożności oraz od tego, czy beneficjent pracuje. W założeniu programem ma zostać objętych od 5 tys. do nawet 31 tys. mieszkańców. O ekonomiczne skutki pytamy głównego ekonomistę Forum Obywatelskiego Rozwoju Sławomira Dudka.
Warmia i Mazury mają szansę na bezwarunkowy dochód podstawowy (na zdj. Olsztyn) (Artur Szczepanski/REPORTER)
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Bezprecedensowy program bezwarunkowego dochodu podstawowego w Polsce, który ma być testowany na Warmii i Mazurach, jest dobrym pomysłem?


Jest to przede wszystkim bardzo kosztowne rozwiązanie. Wiele krajów eksperymentowało z bezwarunkowym dochodem podstawowym, ale nie wyciągnięto z tego żadnych sensownych wniosków. Co więcej, te najbardziej efektywne, sprawne i rozwojowe państwa idą w kierunku usług o wysokiej jakości, a nie rozsypywaniu darmowego, bezwarunkowego dochodu swoim obywatelom.

Zwolennicy rozwiązania, jakim jest bezwarunkowy dochód podstawowy, w ogóle nie mówią, z czego należałoby to sfinansować. A trzeba mieć świadomość, że nie mówimy o dziesiątkach miliardów złotych, lecz setkach. Forum Obywatelskiego Rozwoju policzyło kiedyś, że gdyby polski rząd miał w ten sposób wesprzeć całe nasze społeczeństwo, przeznaczając na każdego dorosłego obywatela 1,2 tys. zł, a na dziecko 600 zł, wtedy kosztowałoby to nasz kraj prawie 400 mld zł.

Z czego mielibyśmy to sfinansować? Niektórzy mówią, że trzeba wziąć od bogatych, ale nie ma tylu bogatych, żeby taki instrument sfinansować. Przypomnę tylko, że danina solidarnościowa w Polsce, ta od milionerów, będąca w wysokości 4 proc., czyli to jest ponad 1/5 stawki podstawowej PIT - przynosi państwu polskiemu ponad miliard zł. Jest to kompletnie nie ta skala. To jest nie do zrealizowania.

Jeśli w projekcie weźmie udział maksymalna liczba osób 31 tys., wtedy będzie trzeba wyłożyć na 967,2 mln zł. Nie można byłoby lepiej spożytkować tych pieniędzy?

Mam nadzieję, że ktoś nie robi eksperymentów za publiczne pieniądze, co byłoby absurdem.

Projekt chce zrealizować Stowarzyszenie Warmińsko-Mazurskich Gmin Pogranicza. Liczą, że będzie to rządowy program.

W momencie, kiedy mamy naprawdę poważne problemy z kryzysem inflacyjnym, uchodźczym, kiedy potrzeby w ochronie zdrowia są bardzo duże, robienie przez rząd takich eksperymentów byłoby szaleństwem. Nawet jeśli byłoby to sfinansowane z prywatnych pieniędzy czy fundacji, to też są w tym momencie o wiele ważniejsze potrzeby. To raczej są jakieś zabawy, eksperymenty.

Ekonomiczne skutki bezwarunkowego dochodu podstawowego mogłyby być większe niż w przypadku programu 500+ czy 14-emerytury?

Nie wyobrażam sobie, aby rząd dalej rozdawał pieniądze, podczas gdy już istnieje program 500+, systemy wsparcia różnych świadczeń rodzinnych, ulga na dzieci w podatku dochodowym. Wydatkowanie w tym momencie środków w taki sposób, byłoby wręcz naruszeniem dyscypliny. Jeżeli miałoby zostać to zrobione z publicznych pieniędzy, powinno zostać natychmiast zatrzymane.

Gdybyśmy pominęli fakt, że kraju na to nie stać, czy w ogóle takie dosypywanie ludziom pieniędzy, mogłoby przeciwdziałać ubóstwu?

Jest to zły sposób na walkę z ubóstwem. Nie gwarantuje to trwałego i szybkiego wzrostu gospodarczego, a tylko w taki sposób będziemy się bogacić. Zależy nam przecież na tym, aby dogonić najbogatsze kraje Unii Europejskiej.

Jeśli ktoś ma prywatne pieniądze i chce prowadzić eksperymenty naukowe, by wyciągać z tego wnioski, ma prawo to robić. Tylko po co? Zwłaszcza, że rozwiązanie to byłoby docelowo szkodliwe dla gospodarki, bo to jest dawanie ryby zamiast wędki.

Celem tego projektu badawczego ma być sprawdzenie takich zmiennych, jak aktywność ekonomiczna i społeczna czy poczucie zadowolenia z życia. Czyli chcą sprawdzić, czy wyższa pensja wskrzesi w mieszkańcach regionu gospodarność.

Nawet jeśli potwierdziłoby się to, dalej będzie to tylko eksperyment przeprowadzony na małej próbie, nie na terenie całego kraju. A więc wynik takiego badania będzie sztuczny. Wielką wadą eksperymentu jest też to, że uczestniczący z góry wiedzą, że jest to eksperyment i że to czasowe rozwiązanie. Ich zachowania więc będą kompletnie inne, niż gdyby to było trwałe rozwiązanie wprowadzone przez rząd. A ponadto celem tego jest, aby w przyszłości państwo wprowadziło w życie taki instrument, a to jest utopia, bo nie da się znaleźć na to w budżecie 400 mld zł rocznie.

Naprawdę się nie da?

Trzeba byłoby wtedy sięgnąć do kieszeni wszystkich aktywnych zawodowo obywateli oraz zlikwidować dzisiejsze świadczenia. Oznaczałoby to ogromne zmiany w systemie transferów podatków, wręcz radykalne wzrosty. A eksperyment już nie będzie przecież badał, jak na przykład wpłynie wzrost do 50 proc. podatku dochodowego.

Eksperyment należy traktować wyłącznie w kategorii ciekawostki naukowej, ponieważ zbada wyłącznie jeden z aspektów, zakładając, że cała reszta się nie zmieni, a to jest nieprawda. Aby komuś dać, innym trzeba zabrać, co zawsze ma konsekwencje dla gospodarki, konkurencyjności, dla aktywności innych osób, które na tym rozwiązaniu stracą. I tego już ten eksperyment nie sprawdzi. A nawet gdyby wyszły z niego sensowne jakieś cząstkowe wnioski i tak docelowo nie będzie nas na to stać. Nie ma sensu testować coś za grube miliony, czego nie da się wprowadzić.

Masz propozycję tematu? Chcesz opowiedzieć ciekawą historię? Odezwij się do nas na kontakt@innpoland.pl