Emerytom dosypać, 500+ nie ruszać. Komu Kaczyński chce zrobić dobrze
Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google
Spójrzmy na fakty. Obecnie roczny koszt świadczenia 500+ to ok. 41 miliardów złotych. Gdyby świadczenie podnieść do 700 złotych, roczny koszt sięgnąłby ok. 57,4 miliarda złotych. W przybliżeniu mówimy więc o dodatkowych 16 miliardach złotych. Według Kaczyńskiego to nierealne. Dlaczego?
Pytany o podniesienie świadczenia z 500, Kaczyński powiedział wprost, że "700 plus to właśnie posunięcie proinflacyjne". A dopytywany szanse na zwiększenie świadczenia w najbliższym czasie, odparł: "nie sądzę, żeby były".
Możemy uznać, że Kaczyński ma rację. Rozdanie ludziom 16 dodatkowych miliardów złotych pewnie miałoby działanie proinflacyjne. Ale Kaczyński wykazuje się przy tej okazji potężną hipokryzją.
Ręka prezesa hojna dla emerytów
- Nie zapomnieliśmy też o seniorach. Tu, jeśli liczyć rocznie, rok do roku, to mamy wzrost niebywały. Z 3,6 do 44 miliardów złotych. W tym roku, roku 22, na 13 emeryturę wydaliśmy 43,8 bodajże miliarda, na czternastą - 11,4 miliarda- mówił wyraźnie zadowolony Kaczyński na konwencji PiS na początku czerwca. Pomijając oczywiste pomyłki Kaczyńskiego, faktem jest, że rząd rozdał w ramach 13-tek i 14-tek (w latach 2019-2021) 47 miliardów złotych. Warto też zauważyć, że w tym roku rząd nie planuje dodatkowej waloryzacji emerytur, zamiast tego wypłaci właśnie 14-tkę.
- Od początku krytykowałem ideę tego typu świadczeń. Uważam, że jeśli rząd uważa, że ma na to budżet, to powinien waloryzować emerytury procentowo, a nie kwotowo. Teraz niezależnie ile kto ma emerytury, dostanie dodatkowo to minimalne świadczenie. Zarówno osoba, która ma tysiąc złotych, jak i ta, która dostaje 5 tysięcy emerytury. Waloryzacja procentowa byłaby najbardziej sprawiedliwa i najuczciwsza – mówi INNPoland.pl Oskar Sobolewski, ekspert Instytutu Emerytalnego.
W ty roku – jak twierdzi Marlena Maląg, szefowa resortu rodziny i polityki społecznej - koszt 14. emerytury szacowany jest na ok. 12 mld zł. Wypłatę otrzyma tylko część (ok. 9 mln) emerytów. W ZUS-ie mamy nieco ponad 6 mln emerytów, do tego dochodzi rolniczy system KRUS oraz służby mundurowe i wymiar sprawiedliwości, a także renciści. Oczywiście pamiętajmy o tym, że lepiej uposażeni emeryci czternastki nie dostaną.
Tegoroczna trzynastka i czternastka będzie kosztowała budżet łącznie ok. 25 miliardów złotych. No ale to przecież – jeśli wierzyć Kaczyńskiemu – nie ma znaczenia dla inflacji.
13. i 14. emerytura jest zamiast waloryzacji
Warto też zwrócić uwagę, na fakt, iż rząd wykluczył możliwość drugiej waloryzacji (jesiennej) emerytur, a czerwcowa wynosi jedynie 7 proc. I to w momencie, gdy inflacja sięga prawie 14 procent i rośnie. Jeśli jednak wspomniane 25 miliardów (suma na trzynastki i czternastki) podzielimy na umowne 9 mln emerytów, wyjdzie nam po niecałe 2800 zł na osobę. Jeśli przeliczymy to na miesiące, mamy nieco ponad 230 zł miesięcznie.
"Przeciętna emerytura w marcu 2022 r. wyniosła 2545 zł brutto. Kiedy podzielimy to na emeryturę mężczyzn, to będziemy mieć 3184 zł, a w przypadku pań - 2128 zł. Z tego jasno wynika, że emerytura mężczyzn jest o 50 proc. wyższa niż kobiet" - poinformowała niedawno prof. Gertruda Uścińska, szefowa ZUS.
Co z tego wynika? Że w kwotach brutto trzynasta i czternasta emerytura podnosi kwotę przeciętnego świadczenia o mniej więcej 9 procent. Dodajmy do tego 7 procent waloryzacji i wyjdzie nam mniej więcej poziom inflacji. W ujęciu statystycznym emerytury są więc przed inflacją chronione. To oczywiście uproszczone podejście, bo trzeba pamiętać, iż w emerytów uderza najbardziej wzrost cen żywności i podstawowych produktów a ten jest wyższy niż średnia inflacja. Poza tym emerytura emeryturze nierówna.
Kaczyńskiemu jednak wierzyć nie należy. Rząd ma świadomość, że 13. i 14. emerytura wpływają na zwiększenie się inflacji. To "czego potrzebujemy, by zmierzyć się inflacją, to zachęcenie Polaków do ograniczenia wydatków konsumpcyjnych. I oszczędzania" – mówił szef Polskiego Funduszu Rozwoju Paweł Borys w Tok FM. Jednocześnie radził, by emeryci choć część pieniędzy z dodatkowych świadczeń oszczędzili, zamiast wydawać na bieżącą konsumpcję. Nie powiedział jednak jak to zrobić, skoro najlepsze lokaty bankowe dają jakieś 5-6 proc. w skali roku. To o 10 proc. mniej niż inflacja, realnie więc i tak się na nich traci.
- Tak naprawdę nie wiemy, jak emeryci wydają trzynastki i czternastki. Część ludzi stara się oszczędzić, inni robią prezenty dzieciom i wnukom. Ale nie zdziwiłbym się, gdyby większości te pieniądze rozchodziły się na mniejsze czy większe potrzeby w ciągu maksymalnie kilku miesięcy – mówi INNPoland.pl Hubert Gieliński, socjolog.
Dodaje, że - jego zdaniem - decyzje o wsparciu tych, a nie innych grup społecznych mają już podłoże polityczne. Emeryci dostaną czternastki jesienią, na rok przed wyborami. A jest ich po prostu więcej (ok. 9 mln) niż dzieci, na które należy się 500+ (ok. 6,6 mln - w tym z rodzin wielodzietnych). Na dodatek właśnie w tej grupie PiS ma wysokie poparcie.
– Ze wszystkich badań wynika, że grupa 55+, a nawet 65+ to najtwardszy elektorat Zjednoczonej Prawicy. Jeśli oni w jakiś sposób poczują się zawiedzeni, to absolutnie takie wysadzenie z siodła jest możliwe. PiS nie ma co liczyć na młodych ludzi w przeważającym stopniu. Może tylko liczyć, że oni nie pójdą do wyborów – mówi naTemat ekspert ds. wizerunku dr Mirosław Oczkoś.
W niedawnym sondażu Ibris dla "Super Expressu" 44,7 proc. emerytów zaznaczyło, że lepiej żyje im się za rządów PiS. Prawie dwa razy mniej, bo 22,9 proc. seniorów stwierdziło, że lepiej się im żyło za PO. 1,9 proc ankietowanych emerytów nie wiedziało, co odpowiedzieć na to pytanie, a pozostałe 30,4 proc. zaznaczyło, że żyło im się tak samo zarówno za czasów PiS, jak i za PO.
Czy 500+ faktycznie ma wpływ na inflację?
Odpowiedź nie jest łatwa, bo nikt tego nie policzył i może być to niemożliwe. W każdym razie większość poważnych ekonomistów jest zdania, że 500+ ma jakiś wpływ na inflację, ale nie jest on duży. Podobnie trudno policzyć wpływ 13. i 14. emerytury. Warto jednak zauważyć, że w zeszłym roku na transfery socjalne Polska wydała łącznie niemal 470 mld zł, czyli prawie 18 proc. PKB. Większość, ok. 419 mld zł, stanowiły świadczenia pieniężne — wynika z lektury Wieloletniego Planu Finansowego Państwa na lata 2022-2025.
W tym czasie na inwestycje publiczne przeznaczono ponad cztery razy mniej pieniędzy. A na edukację i ochronę zdrowia przeznaczono po mniej niż 5,5 proc. PKB — zauważa portal interia.pl. Najwięcej wydaliśmy na emerytury i renty, poszło na nie ponad 10 proc. PKB. Jednocześnie polscy emeryci – mówiąc eufemistycznie – nie opływają w dostatki. 70 proc. osób dostaje świadczenie w wysokości poniżej 2500 zł brutto. To mniej niż 2100 zł na rękę.