Głupota rosyjskich kosmonautów weszła na orbitę. Dosłownie, nie w przenośni

Konrad Bagiński
08 lipca 2022, 13:20 • 1 minuta czytania
Rosyjscy kosmonauci zabrali na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) flagi samozwańczych "republik ludowych" - donieckiej i ługańskiej - i pozowali z nimi do propagandowych zdjęć. Głupie zachowanie ściągnęło na nich potężną falę krytyki
Rosyjscy kosmonauci trzymają na pokładzie ISS flagę wschodnioukraińskich separatystów i gratulują rosyjskim wojskom zdobycia regionu Ługańska HANDOUT/AFP/East News
Więcej ciekawych artykułów znajdziesz na stronie głównej

Obserwuj INNPoland w Wiadomościach Google

Wyjątkową głupotą popisała się trójka rosyjskich kosmonautów, którzy nie dość, że zabrali na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS) flagi samozwańczej Donieckiej i Ługańskiej Republiki Ludowej, ale i pozowali z nimi do zdjęć. Te trafiły na Ziemię, do serwisu Telegram, gdzie zostały opatrzone stosownym dopiskiem. Brzmi on: "Dzień Wyzwolenia Ługańskiej Republiki Ludowej. Świętujemy na Ziemi i w przestrzeni kosmicznej". Rosyjska agencja Roskosmos (odpowiednik NASA) dopisała jeszcze kilka słów o tym, że 3 lipca jest długo oczekiwanym przez mieszkańców Ługańska dniem, który "w historii republiki będzie jednym z najważniejszych".


Przypomnijmy - właśnie 3 lipca nastąpiło rzekome "wyzwolenie Ługańskiej Republiki Ludowej”, o którym zameldowały służby prasowe Kremla. W rzeczywistości Rosjanie po prostu zdobyli Lisiczańsk, ostatnie miasto w tym regionie, nad którym nie mieli kontroli. A obie "republiki" są formalnie częścią Ukrainy, którą wojska Putina starają się wszelkimi sposobami zająć.

Wyczyn rosyjskich kosmonautów może stać się dla nich przyczyną wyrzucenia całej Rosji z programu ISS. Stacja od wielu lat jest utrzymywana ze środków międzynarodowych (składają się na nią USA, Rosja, Japonia, Kanada i kilka innych krajów). Kosmos był do tej pory wolny od wojny i polityki a NASA i Roskosmos współpracowały, pomimo pewnych politycznych napięć. Teraz NASA w bardzo ostrym oświadczeniu skrytykowała postępek rosyjskich kosmonautów. Już samo to jest przełomowe, bo amerykańska agencja do tej pory takich rzeczy po prostu nie robiła.

"NASA silnie potępia Rosję za wykorzystywanie ISS dla celów politycznych, aby wesprzeć swoją wojnę przeciwko Ukrainie. Jest to zasadniczo sprzeczne z głównym zadaniem stacji: rozwojem nauki i technologii w celach pokojowych, w którym uczestniczy 15 krajów" – napisał w reakcji na to zdarzenie rzecznik prasowy NASA Jackie McGuiness.

Kosmiczna głupota Rosji

Stosunki Rosji z resztą świata w kosmicznych kwestiach - do tej pory w miarę wolnych od polityki i propagandy - psują się od 2018 roku, gdy Putin mianował szefem Roskosmosu swojego klakiera, Dmitrija Rogozina. Jego brak profesjonalizmu ujawnił się w pełni po ataku Rosji na Ukrainę - zaczął kłócić się z szefami innych agencji kosmicznych, obrażać ich i kosmonautów, jednego nazwał publicznie baranem. Zapowiadał, że Rosja wycofa się z programu ISS, odgrażał się, że zostawią amerykańskiego astronautę w kosmosie. Słowem - sam odleciał w kosmos.

Zagadką pozostaje dlaczego i jak rosyjscy kosmonauci dali się wciągnąć w kosmiczne awantury. Wielu ekspertów z branży domaga się wprost wyrzucenia Rosji z programu ISS, argumentując, że z tak niestabilnym reżimem nie da się współpracować na gruncie nauki. Brak zachowania podstawowego profesjonalizmu jest w tych warunkach po prostu groźny. Samo przemycanie flag na ISS jest już czystą głupotą - w tych warunkach każdy zbędny bagaż to koszt tysięcy dolarów.